Francuzi pokazali, że chcą zmian. Pierwsze takie wybory w historii V Republiki


Francuzi zdecydowali, że w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzą się Emmanuel Macron i Marine Le Pen. Na centrystę zagłosowało 24,01 procent wyborców. Kandydatkę Frontu Narodowego poparło natomiast 21,30 procent uprawnionych do głosowania Francuzów. Z prezydenckiego wyścigu wyeliminowani zostali przedstawiciele dwóch dominujących do tej pory na francuskiej scenie politycznej partii.

TAK RELACJONOWALIŚMY WIECZÓR WYBORCZY

Wyniki niedzielnego głosowania MSW podało w poniedziałek.

Na Emmanuela Macrona zagłosowało 24,01 procent wyborców, a na Marine Le Pen - 21,30 procent. To właśnie oni zmierzą się w drugiej turze 7 maja.

Z 11 kandydatów dobry wynik osiągnęli także Francois Fillon (20,01 procent) i Jean-Luc Melanchon (19,58 procent).

Prognozy przedstawione tuż po zamknięciu lokali wyborczych od początku dawały zwycięstwo Macronowi. Pierwsze cząstkowe wyniki podane przez francuskie MSW wskazywały jednak na wygraną liderki Frontu Narodowego. Po przeliczeniu kolejnej porcji głosów, między innymi tych oddanych w wielkich miastach, centrowy polityk zaczął wysuwać się na prowadzenie.

Komentatorzy zwracają uwagę, że w historii V Republiki nie zdarzyło się jeszcze, żeby w drugiej turze wyborów prezydenckich nie znalazł się żaden kandydat z dwóch dominujących na scenie politycznej partii: centroprawicy i socjalistów.

Najlepszy w historii wynik odnotowała za to partia skrajnie prawicowa.

Euforia w obu sztabach

W niedzielę wieczorem radość panowała zarówno w sztabie Macrona, jak i wśród zwolenników Le Pen. Gdy pojawiły się prognozy, zwolennicy centrysty zaczęli wiwatować, machać flagami Francji i Unii Europejskiej i śpiewać Marsyliankę.

Richard Ferrand, sekretarz generalny ruchu Macrona "En Marche!" (Naprzód), w krótkim wystąpieniu dla telewizji nazwał zwycięstwo Macrona "zwycięstwem nadziei i demokracji" oraz "przesłaniem dla naszych europejskich sąsiadów, że populizm nie musi zwyciężać".

ZOBACZ PRZEMÓWIENIE EMMANUELA MACRONA W obozie liderki Frontu Narodowego skandowano "wygramy!", także śpiewano Marsyliankę, machano flagami Francji - ale nie Unii Europejskiej - z napisem "Marine prezydentem".

Działacze partii Marine Le Pen radowali się z "historycznego sukcesu", jakim jest jej wynik. Kandydatka skrajnej prawicy otrzymała o około 1,5 mln głosów więcej niż w I turze poprzednich wyborów prezydenckich w 2012 roku.

ZOBACZ PRZEMÓWIENIE MARINE LE PEN

Gdy ogłoszono pierwsze wyniki, w Paryżu zaczęli demonstrować antyfaszyści i anarchiści, rozgniewani wejściem wyborczym rezultatem. Na placu Bastylii doszło do starć z policją, która użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić tłum.

Deklarują poparcie dla Macrona

Do drugiej tury nie dostał się m.in. konserwatysta Francois Fillon, który był uważany początkowo za faworyta w kampanii wyborczej. Ostatnio próbował odzyskać pozycję, którą zachwiały zarzuty w związku ze skandalem wokół fikcyjnego zatrudniania członków rodziny za publiczne pieniądze.

W niedzielę wieczorem Fillon przyznał, że "odpowiedzialność za klęskę spada wyłącznie na niego". Ocenił jednak, że był ofiarą "bezprecedensowych ataków". Kilku czołowych przedstawicieli jego partii szybko zadeklarowało, że niedzielna klęska to "porażka Fillona, a nie prawicy".

Kandydat zapowiedział, że w drugiej turze poprze Emmanuela Macrona.

Podobną deklarację złożył oficjalny kandydat Partii Socjalistycznej Benoit Hamon, który nazwał "klęską moralną Francji" "drugie w ciągu piętnastu lat wyeliminowanie lewicy z finału wyborów prezydenta". Hamon to przedstawiciel rządzącego od pięciu lat ugrupowania, porzucony przez większość działaczy i wyborców, za którym wypowiedziało się niewiele ponad 6 proc.

Do głosowania na centrystę zaapelowali także w niedzielę m.in. socjalistyczny premier Bernard Cazeneuve, były premier Jean-Pierre Raffarin (partia Republikanie) czy szef francuskiej dyplomacji Jean-Marc Ayrault.

[object Object]
"Macron to najgorsze rozwiązanie dla Moskwy"tvn24
wideo 2/4

Wybory pod specjalnym nadzorem

Do głosowania uprawnionych było blisko 47 mln osób. Ze względu na zagrożenie terrorystyczne do ochrony 67 tys. lokali wyborczych skierowano ponad 50 tys. policjantów i 7 tys. żołnierzy.

Autor: kg\mtom / Źródło: PAP, tvn24.pl

Tagi:
Raporty: