Szef rządzącej Gwineą junty wojskowej zarzucił we wtorek Francji, że zrywając z nim stosunki za ubiegłotygodniową masakrę demonstrantów, poniżyła ludność Afryki.
W niedzielę francuski minister spraw zagranicznych Bernard Kouchner powiedział, że jego kraj nie może utrzymywać dalej stosunków z szefem junty kapitanem Moussą Dadisem Camarą po masakrze, do której doszło 28 września. Gdy siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do protestantów, sprzeciwiających się startowi Camary w wyborach prezydenckich życie straciło 157 osób a ponad 1000 zostało rannych. Wiele kobiet zostało też zgwałconych przez żołnierzy. To skłoniło Francję do reakcji.
Gwinea nie jest prowincją Francji. Jeśli francuski minister spraw zagranicznych mówi coś takiego, jest to sposób na poniżenie ludności Afryki. szef junty Moussa Dadis Camara
- Gwinea nie jest prowincją Francji. Jeśli francuski minister spraw zagranicznych mówi coś takiego, jest to sposób na poniżenie ludności Afryki - powiedział Camara, nawiązując do weekendowej wypowiedzi Kouchnera.
USA też oburzone
Podobnie jak Francuzi, sytuacją w Gwinei oburzeni są Amerykanie. - Byliśmy wstrząśnięci i wzburzeni przemocą w Gwinei - powiedziała sekretarz stanu Hillary Clinton, apelując do junty o ustąpienie. Jak powiedziała, czołowi amerykańcy dyplomaci bezpośrednio przekazali gwinejskim władzom wyrazy potępienia.
W poniedziałek prezydent Burkina Faso Blaise Compaore rozpoczął mediacje między gwinejską juntą a jej przeciwnikami, lecz główne ugrupowanie opozycyjne odmówiło kontynuowania rozmów do czasu, aż Camara zrzeknie się władzy.
Zamach stanu i co dalej?
Camara przejął władzę w wyniku zamachu stanu dokonanego tuż po śmierci prezydenta Lansana Conte w grudniu 2008 roku. Zapowiadał wówczas, że rozprawi się z panującą w Gwinei korupcją i anarchią, a następnie odda władze w demokratycznych wyborach, zaplanowanych na koniec stycznia 2010 r. Osobiście jednak miał się o urząd głowy państwa nie ubiegać. Doniesienia, jakoby pod presją wojska zmienił zdanie, wywołały protesty opozycji.
Unia Afrykańska wezwała Camarę, aby do połowy października potwierdził, że dotrzyma obietnicy i nie będzie startował w wyborach, przekazując tym samym władzę w ręce cywilów. W przeciwnym razie mają go czekać sankcje.
Źródło: PAP