Uczestnik nielegalnej imprezy we Francji stracił rękę po tym, jak setki policjantów próbowały rozpędzić zgromadzenie. Na miejscu doszło do "brutalnych starć" - przekazały miejscowe władze.
Około 1500 osób brało udział w nielegalnej imprezie na torze wyścigów konnych w pobliżu miasta Redon. Jak powiedział miejscowy prefekt, w trakcie trwającej siedem godzin interwencji policji doszło do "bardzo brutalnych starć".
Pięciu policjantów zostało rannych. Władze i imprezowicze obwiniają się nawzajem o przemoc.
Aresztowania i dochodzenie w sprawie obrażeń
Impreza została zorganizowana poprzez media społecznościowe, a lokalne władze zakazały jej przeprowadzenia. Prefekt Emmanuel Berthier powiedział, że ludzie biorący udział w imprezie "postawili sobie za cel zmierzyć się z siłami porządku" i oskarżył ich o rzucanie w policjantów koktajlami Mołotowa, dużymi metalowymi kulami typu używanego we francuskiej grze w bule i pustakami.
Organizatorzy wydarzenia stwierdzili, że policja zdecydowała się użyć gazu łzawiącego, zamiast negocjować z nimi. - Gaz łzawiący i granaty ogłuszające spadły na tłum, który chciał tylko imprezować – powiedział w rozmowie z agencją AFP jeden z organizatorów.
W wyniku starć 22-letni mężczyzna stracił rękę - poinformowali prokuratorzy w Rennes. Trwa dochodzenie, które ma ustalić przyczyny obrażeń.
Policja poinformowała, że po interwencji doszło do pięciu aresztowań.
Impreza ku pamięci zmarłego na koncercie
Impreza odbyła się ku pamięci Steve'a Mai Canico, 24-letniego mężczyzny, który utonął w Loarze w Nantes w 2019 roku po tym, jak policja najechała na koncert podczas festiwalu muzycznego.
Jego ciało znaleziono ponad miesiąc później. Protestujący w Nantes twierdzili, że interwencja policji była wtedy nieproporcjonalna do sytuacji.
W styczniu około 2500 osób wzięło udział w imprezie w Bretanii rozpoczynającej się w sylwestra i trwającej 36 godzin, zanim policja zamknęła ją - również po starciach.
Źródło: BBC