"FT": Moskwa i Tel Awiw prowadzą w Syrii grę

Celem ataku była baza lotnicza Tiyas w środkowej Syrii
Celem ataku była baza lotnicza Tiyas w środkowej Syrii
Źródło: Google Earth

Izrael i Rosja prowadzą podczas wojny w Syrii delikatną grę. Ich strategiczne partnerstwo jest profesjonalne i niezawodne, ale nie przynosi rezultatów jeśli chodzi o powstrzymywanie obecności Iranu w Syrii - pisze w czwartek "Financial Times".

Według brytyjskiego dziennika, Moskwa była wściekła po zbombardowaniu 9 kwietnia przez myśliwce bazy syryjskich sił powietrznych T-4 w prowincji Homs, gdyż prezydent Władimir Putin nie został zawczasu powiadomiony o ataku, chociaż w okolicy stacjonują rosyjscy żołnierze.

Odpowiedź Rosji była bezprecedensowa, gdyż publicznie oskarżyła ona Izrael o przeprowadzenie nalotów, w których zginęło siedmiu irańskich żołnierzy. To dyplomatyczne uderzenie dowodziło skomplikowanych relacji, jakie państwo żydowskie i Rosja zbudowały w rezultacie trwającej od siedmiu lat wojny domowej w Syrii, gdzie są ostrożnymi wspólnikami na zatłoczonym polu bitwy - dodaje "FT".

Baza T-4 została zbombardowana 9 kwietnia
Baza T-4 została zbombardowana 9 kwietnia
Źródło: Google Map

"Północny sąsiad"

Teraz, gdy rośnie ryzyko wrogich działań między Izraelem a walczącymi w Syrii oddziałami irańskimi, te relacje mogą zostać przetestowane tak, jak nigdy dotąd. Przedstawiciele władz Izraela mówili w tym tygodniu mediom, że po zabiciu Irańczyków izraelskie wojsko przygotowuje się na kontratak.Izraelscy analitycy opisują strategiczne partnerstwo Izraela z Rosją jako profesjonalne i wiarygodne, ale niezbyt owocne w kwestii powstrzymywania irańskiej ekspansji w Syrii.Jak czytamy w "FT", od rosyjskiej interwencji w Syrii w 2015 roku, by wesprzeć reżim prezydenta Baszara al-Asada, Izrael zaczął postrzegać Rosję jako swego "północnego sąsiada". W konflikcie syryjskim państwo żydowskie unikało opowiadania się po którejś ze stron i zamiast tego skupiało się na powstrzymywaniu obecności Iranu i sponsorowanego przez niego Hezbollahu w Syrii, przeprowadzając dziesiątki nalotów wymierzonych w magazyny broni, infrastrukturę związaną z dronami i bazy. Oznaczało to koordynowanie działań z Rosją, która kontroluje dużą część syryjskiej przestrzeni powietrznej. Jednak ostatnie wydarzenia wskazują na ograniczenia w tych stosunkach.

"Nie chcemy prowokować Rosjan"

Według "FT" do ataku na bazę T-4 doszło w najgorszym możliwym dla Putina momencie, gdyż rosyjski prezydent borykał się z falą krytyki ze strony Zachodu w związku ze wspieraniem Asada po ataku gazowym w mieście Duma koło Damaszku.Izrael nie potwierdził ani nie zaprzeczył, że stał za atakiem na bazę w prowincji Homs. Jednak minister obrony Awigdor Lieberman oświadczył w tym tygodniu, że jego kraj "nie zaakceptuje jakichkolwiek ograniczeń jeśli chodzi o obronę naszych interesów dotyczących bezpieczeństwa"."Nie chcemy jednak prowokować Rosjan. Mamy otwartą linię komunikacji na poziomie wysokich rangą przedstawicieli władz" - powiedział portalowi Walla. "Rosjanie rozumieją nas i od lat udawało nam się unikać tarć" - dodał.Zdaniem "FT", Izrael obawia się, że władze w Teheranie próbują wykorzystać syryjski konflikt, by stworzyć korytarz lądowy z Iranu do granicy z państwem żydowskim i że dostarczają Hezbollahowi swoje nowoczesne pociski rakietowe. Izraelczycy sądzą też, że radykalne ugrupowanie rozwija zakłady budowy rakiet w południowej Syrii, potencjalnie otwierając nowy front.Były doradca premiera Izraela Benjamina Netanjahu ds. bezpieczeństwa narodowego Jakow Nagel twierdzi, że Rosjanie nie chcą starcia z Izraelem i vice versa. "Prowadzimy więc z nimi ciągłe rozmowy, by upewnić się, że unikniemy błędnego osądu" - dodał.

Interesująca pozycja Moskwy

Zdaniem szefa moskiewskiego ośrodka Carnegie Dmitrija Trenina, powodem bliskich stosunków obu krajów jest "większa transparentność Izraela" a także fakt, że jest on "najbardziej przewidywalnym graczem na Bliskim Wschodzie".Mimo to sytuację komplikuje fakt, że Rosja walczy w Syrii z rebeliantami u boku Iranu i Hezbollahu, sojuszników Asada. Jak pisze "FT", Izrael był rozczarowany porozumieniem, jakie Rosja pomogła zawrzeć, w sprawie strefy deeskalacji w południowej Syrii i utrzymywania zagranicznych bojowników, w tym Hezbollahu, z dala od granicy z Izraelem. Od tego czasu siły izraelskie zwiększyły tempo swych nalotów w Syrii.Były ambasador Izraela w Rosji i na Ukrainie Cwi Magen uważa, że Rosjanie do pewnego stopnia są w stanie zaakceptować to, że Izrael walczy z Irańczykami. "Rosja ma interesującą pozycję, gdyż jako jedyna ma dobre kontakty z obiema stronami (z Iranem i Izraelem) i jest ważna nie tylko w czasie wojny, ale też podczas pokoju" - dodał.Podczas rozmowy dwa dni po ataku na bazę T-4 Putin wezwał Netanjahu, by nie podejmował kroków, które mogłyby zdestabilizować Syrię. Netanjahu powtórzył, że jego rząd nie pozwoli, by Iran umacniał swą obecność wojskową w Syrii.Według "FT", godne uwagi jest jednak to, że Netanjahu nie przyłączył się do Zachodu, który potępił rolę Rosji w Syrii po ataku chemicznym w Dumie. Nie podążył też śladem swych największych sojuszników, którzy wydalili rosyjskich dyplomatów z powodu zamachu w Anglii na byłego oficera rosyjskiego wywiadu wojskowego i współpracownika wywiadu brytyjskiego Siergieja Skripala z użyciem wojskowego środka paralityczno-drgawkowego.

"Mogą spać spokojnie"

"Izraelscy urzędnicy twierdzą, że stosunki są skomplikowane po obu stronach. Jeden z nich mówił o eliminacji izraelskiego źródła wywiadowczego po dostarczeniu Rosji przez Izrael informacji wywiadowczych o broni przekazywanej Hezbollahowi" - czytamy. "Nauczyliśmy się wówczas, że jeśli chcemy coś powstrzymać, musimy zrobić to sami" - powiedział urzędnik, cytowany przez dziennik.Ekspert ds. Bliskiego Wschodu na moskiewskiej uczelni MGIMO, gdzie kształcą się rosyjscy dyplomaci, Nikołaj Surkow twierdzi, że Rosja potrzebuje poparcia Iranu z powodu roli irańskich sił lądowych w Syrii. "Nasi dyplomaci, nawet najwyżsi rangą, często mówią, że Iran nie jest tak ogromnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa Izraela, jak się uważa. Oczywiście Rosja prowadzi bardzo ostrożną grę" w Syrii - powiedział.Ataki na T-4, które według izraelskiej telewizji Kanał 10 miały osłabić irańskie systemy dronów, pokazały złożoność tej sytuacji, biorąc pod uwagę, jak nieodłącznie związane ze sobą stały się rosyjskie i irańskie interesy wojskowe w Syrii - podkreśla dziennik."Na mapie odległość między miejscem, gdzie znajdują się te systemy (dronów) i gdzie śpią Rosjanie, nie jest duża. Ale mamy dobry wywiad, mogą spać spokojnie i nie muszą się martwić" - powiedział przedstawiciel władz Izraela.

Autor: MR/adso / Źródło: PAP

Czytaj także: