Czarne sztandary, uliczne walki, setka ofiar. Filipiny w cieniu dżihadu


Co najmniej 105 osób zginęło w ciągu ostatnich kilku dni w mieście Marawi - informuje filipińska armia. Do miasta przed tygodniem wtargnęły setki uzbrojonych islamistów, po czym wybuchły zacięte walki uliczne. Wygląda na to, że tak zwane Państwo Islamskie (IS) stara się właśnie rozszerzyć swoją aktywność na Azję Południowo-Wschodnią.

Według cytowanego przez CNN mieszkańca Marawi na wyspie Mindanao, zamaskowani i uzbrojeni bojownicy nieoczekiwanie wkroczyli do miasta wieczorem 24 maja. - Wszyscy byliśmy w szoku i zaczęliśmy uciekać do swoich domów - powiedział Chico Usman. Jak dodał, do rana słychać było trwającą w mieście wymianę ognia, a na każdym skrzyżowaniu nagle pojawiły się czarne flagi dżihadystów z napisem "Nie ma boga oprócz Allaha".

Atak setek bojowników

Do miasta natychmiast zostały skierowane kolumny rządowych wojsk, w tym wozy opancerzone i lotnictwo. W rzeczywistości walki rozpoczęły się już 23 maja od próby aresztowania przez siły rządowe przywódcy islamistycznego ugrupowania Abu Sajaf, Isnilona Hapilona. Hapilon, w ubiegłym roku okrzyknięty także emirem tak zwanego Państwa Islamskiego w Azji Południowo-Wschodniej, miał przybyć do Marawi na leczenie.

Armia napotkała jednak silny opór ze strony zwolenników lidera Abu Sajaf.

Otoczony i obawiający się schwytania Hapilon prawdopodobnie, jak twierdzi CNN, wezwał na pomoc także bojowników grupy Maute, która ma być powiązana z Abu Sajaf. W ramach odsieczy setki bojowników wtargnęły wówczas do Marawi, przejęły kontrolę nad dużą częścią miasta, wzięły zakładników i nasiliły uliczne starcia z siłami rządowymi.

Od tygodnia trwają uliczne walki z islamistami w Marawi | Google Maps

Do niedzielnego wieczoru zginęło w nich co najmniej 24 cywilów, 20 żołnierzy i czterech policjantów, a także 61 bojowników.

W poniedziałek filipińska armia oświadczyła, że wojsko kontroluje już większość miasta Marawi. - Kontrolujemy, kto wjeżdża, kto wyjeżdża, kto przemieszcza się [po mieście - red.], a kto nie. Izolujemy punkty oporu rebeliantów - oznajmił rzecznik filipińskiej armii Restituto Padilla.

Dżihadyści z ugrupowania Maute, powiązanego z islamistyczną organizacją zbrojną Abu Sajaf, obecni są jednak wciąż w 9 z 96 dystryktów Marawi. Szef policji Ronald de la Rosa zaznaczył ponadto, że dalsza operacja wyzwalania miasta wymaga czasu, ponieważ warunki miejskie ułatwiają ukrywanie się rebeliantom.

"Inwazja zagranicznych terrorystów"

Choć ugrupowania rebeliantów aktywne są na południu Filipin od kilkudziesięciu lat, skala i intensywność walk, które trwają od tygodnia, zaskoczyła wielu obserwatorów i nasiliła obawy, że islamiści umacniają się w Azji Południowo-Wschodniej - twierdzi CNN.

- To, co dzieje się na Mindanao, nie jest już rebelią obywateli Filipin. Ona przekształciła się w inwazję zagranicznych terrorystów - powiedział w zeszłym tygodniu wysoki rangą przedstawiciel władz Filipin Jose Calida. - Oni chcą uczynić Mindanao częścią kalifatu - ostrzegł.

Filipińskie władze przyznały, w walkach o miasto Marawi na wyspie Mindanao zabito co najmniej sześciu obywateli innych państw walczących po stronie islamistów, m.in. Indonezji i Malezji.

CNN ostrzega, że choć w Azji Południowo-Wschodniej nie ogłoszono jeszcze powstania kalifatu, tak jak miało to miejsce w Libii, to wpływy tzw. Państwa Islamskiego rosną w ostatnich latach. Lojalność wobec IS ogłosiło już ponad 60 regionalnych ugrupowań, twierdzi cytowany przez CNN Rohan Gunaratna, szef Międzynarodowego Centrum Badań nad Przemocą Polityczną i Terroryzmem.

Walka ważniejsza niż kiedykolwiek

W ciągu ostatniego roku do zamachów terrorystycznych dochodziło zarówno na Filipinach, jak też w Malezji i Indonezji, a powiązania pomiędzy islamistami w tych trzech państwach mają być coraz silniejsze.

W 2016 roku w internecie pojawiło się nagranie, na którym uzbrojeni bojownicy lojalni wobec tzw. Państwa Islamskiego wzywali, by ci z sympatyków, którzy nie są w stanie dotrzeć na Bliski Wschód, skierowali się na Filipiny. Wrażliwa na aktywność islamistów jest tymczasem zwłaszcza wyspa Mindanao, która od lat mierzy się z lokalną rebelią, a jednocześnie jest zamieszkana w większości przez muzułmanów. Rosnąca przemoc i niestabilność regionu sprawiła, że stała się ona schronieniem dla terrorystów, zajmujących się m.in. przemytem, porwaniami dla okupu i piractwem.

Co więcej, według CNN porażki dżihadystów w Syrii i Iraku czynią walkę z islamską rebelią na południu Filipin ważniejszą niż kiedykolwiek, ponieważ tam może przenieść się centrum aktywności terrorystów. Rebelię tę zasilić może też, jak szacuje think tank Carnegie, około tysiąca mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej, którzy w ostatnich latach przedostali się na tereny tzw. Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie a teraz mogą zacząć wracać.

Autor: mm\mtom / Źródło: CNN, PAP, tvn24.pl