Tysiące katolików protestowało w sobotę na ulicach stolicy Filipin, Manili, przeciwko rządowym planom przywrócenia kary śmierci oraz pozasądowym zabójstwom w ramach wojny z narkotykami. Od siedmiu miesięcy prowadzi ją prezydent Rodrigo Duterte.
Według organizatorów w "Marszu dla życia" udział wzięło 50 tysięcy osób. Policja informuje o 10 tysiącach.
Zabijanie nie jest odpowiedzią
Arcybiskup Manili Luis Antonio Cardinal Tagle, który również przyłączył się do protestu, zaapelował o wzmocnienie i promowanie kultury ruchów bez przemocy.
Wiec przygotowała Konferencja Biskupów Katolickich Filipin (CBCP), która w liście pasterskim odczytanym w kościołach w całym kraju na początku lutego w ostrych słowach potępiła rozprawianie się rządu z przestępczością narkotykową. Jak podkreślono, zabijanie ludzi nie jest odpowiedzią na nielegalny handel narkotykami.
Ponad 7600 osób zostało zabitych, od kiedy prezydent Filipin rozpoczął przed siedmioma miesiącami "wojnę z narkotykami", przy czym ponad 2500 osób straciło życie w policyjnych operacjach. Duterte zapowiada też przywrócenie kary śmierci, która na Filipinach została zniesiona w 2006 roku.
Większość ujętych handlarzy narkotyków jest poddawana egzekucji bez sądu.
Zarzuty o zbrodnie władz
Zarówno rząd, jak i policja zaprzeczają jakoby pozasądowe zabójstwa miały miejsce. Jednak organizacje praw człowieka twierdzą, że wiele osób zostało zabitych przez płatnych zabójców najpewniej działających w zmowie z policją.
Na początku lutego organizacja praw człowieka Amnesty International (AI) ogłosiła raport, w którym oskarżyła rząd Duterte o zbrodnie przeciwko ludzkości popełniane w ramach walki z handlem narkotykami.
Filipiny to jedyny kraj w Azji Południowo-Wschodniej, w którym większość ludności stanowią katolicy (ponad 80 proc. z ok. 103 mln mieszkańców).
Autor: mm//plw / Źródło: PAP