Wybory prezydenckie w Ekwadorze. Wyniki pierwszej tury

Źródło:
PAP, Reuters

Lewicowa kandydatka Luisa Gonzalez i potentat biznesowy Daniel Noboa przeszli do drugiej tury wyborów prezydenckich w Ekwadorze - wynika z danych z ponad 88 procent lokali wyborczych. Wyścig o prezydenturę toczył się w cieniu morderstwa kandydata Fernando Villavicencio.

W niedzielnych wyborach wzięło udział ogółem ponad 82 proc. uprawnionych osób. Aby wygrać w pierwszej turze kandydat musiałby zdobyć ponad 50 proc. głosów lub co najmniej 40 proc. z 10-punktową przewagą nad najbliższym przeciwnikiem.

Luisa Gonzalez uzyskała 33 procent poparcia - wynika z danych z ponad 88 procent lokali wyborczych, które przekazała Krajowa Rada Wyborcza. Wyniki nie są ostateczne, ale zasadniczo nie ulegną zmianie.

- Świętujemy, ponieważ tworzymy historię, mimo że tak wielu z nas zostało ignorowanych, dziś zaczynamy zmierzać w kierunku innej historii - powiedziała Gonzalez dziennikarzom i zwolennikom podczas eventu w Quito.

Luisa Gonzalez to kandydatka lewicowej Rewolucji Obywatelskiej. Z zawodu jest adwokatem, a w 2017 roku kierowała Ministerstwem Administracji Publicznej. Polityk, która obiecała ożywienie programów socjalnych prezydenta Ekwadoru z lat 2007-2017 Rafaela Correi, jest faworytką drugiej tury.

Niespodziewany wicelider

Ze swojego wyniku może być zadowolony też były parlamentarzysta Daniel Noboa, syn znanego przedsiębiorcy bananowego i byłego kandydata na prezydenta Alvaro Noboa, który zajął niespodziewanie drugie miejsce z 24 procentowym poparciem.

- Naród ekwadorski wygrał - powiedział 35-letni Noboa dziennikarzom w Guayaquil leżącym na zachodzie Ekwadoru. - Kandydat młodzieży, ludzi, którzy szukają nadziei, którzy chcą zmienić Ekwador, zatriumfował - podkreślił.

Noboa powiedział, że nie może się doczekać drugiej rundy przeciwko Gonzalez, która jest zaplanowana na 15 października.

Wybory w cieniu morderstwa

Zamordowanie na półtora tygodnia przed głosowaniem, najpewniej na zlecenie jednego z karteli narkotykowych, dziennikarza Fernando Villavicencio, który postanowił ubiegać się o najwyższy urząd w państwie, sprawiło, że końcówka kampanii przebiegała w atmosferze napięcia i niepewności.

W Quito, stolicy Ekwadoru, ogłoszono stan wyjątkowy.

Villavicencio pojawił się na kartach do głosowania, ponieważ zostały one wydrukowane przed jego morderstwem. Wedle sondaży miał poparcie na wysokości 16 proc. W wyborach w ostatniej chwili zastąpił go inny dziennikarz śledczy Christian Zurita, jednak wraz z innymi kandydatami, musiał przyznać się w niedzielę do porażki.

Sześciu podejrzanych Kolumbijczyków zostało oskarżonych o zamordowanie Villavicencio i przebywa w areszcie.

Urzędujący prezydent nie ubiegał się o reelekcję

Wybory prezydenckie odbywają się w Ekwadorze przedterminowo po tym, jak prezydent Guillermo Lasso, korzystając z uprawnień konstytucyjnych, rozwiązał parlament, który chciał zastosować wobec niego impeachment. Lasso nie ubiegał się o reelekcję.

Strona internetowa utworzona w celu oddania głosów przez Ekwadorczyków mieszkających poza granicami kraju padła ofiarą cyberataków, ale problem nie wpłynął na integralność głosowania - poinformowała przewodnicząca krajowej komisji wyborczej Diana Atamaint. Ataki hakerskie zostały przeprowadzone z Indii, Bangladeszu, Pakistanu, Rosji, Ukrainy, Indonezji i Chin.

W niedzielnych przyspieszonych wyborach Ekwadorczycy wybrali również przewodniczącego, wiceprzewodniczącego i 137 członków Zgromadzenia Narodowego, które działać będzie do maja 2025 roku.

Autorka/Autor:pp/kab

Źródło: PAP, Reuters