Decyzję o odwołaniu szczytu USA - Korea Północna skrytykował sekretarz generalny ONZ, Antonio Guterres i wezwał obie strony do dialogu, który miałby doprowadzić do "denuklearyzacji Półwyspu Koreańskiego".
Amerykańscy politolodzy przypominają, że Trump po okresie straszenia władz w Pjongjangu "ogniem i gniewem" oraz obrzucania Kima takimi epitetami, jak "little rocket man", czyli człowieczek z rakietą, uczynił z negocjacji z Koreą Północną centralne zagadnienie swojej polityki zagranicznej, a nawet podczas jednego z ostatnich wieców politycznych sugerował, że rozmowy z Pjongjangiem mogą mu przynieść Pokojową Nagrodę Nobla.
"Ten szczyt był skazany na porażkę"
Republikanie liczyli na to, że ewentualny sukces Trumpa w negocjacjach z północnokoreańskim przywódcą pomoże im w listopadowych wyborach do Kongresu, które jak wszystkie wybory organizowane w środku kadencji urzędującego prezydenta są plebiscytem jego popularności.
"Impulsywna" decyzja Trumpa - jak ją określił senator Partii Demokratycznej Robert Menendez - jest kolejnym przykładem błędnej polityki prezydenta.
"Ten szczyt był skazany na porażkę. Administracja Trumpa poważnie przeliczyła się co do tego, na co może się zgodzić Korea Północna. Podstawowym problemem jest możliwość pogodzenia się Stanów Zjednoczonych z jakimś innym rezultatem spotkania niż całkowita denuklearyzacja Korei Północnej" - napisał na Twitterze Richard Haass, prezes prestiżowej ponadpartyjnej Rady Stosunków Zagranicznych (CFR).
The summit was bound to fail as @realDonaldTrump admin badly overestimated what NK would agree to; the issue was/is US willingness to accept an outcome short of total denuclearization. All or nothing foreign policy w NK, Iran, China trade risks producing nothing or conflict.
— Richard N. Haass (@RichardHaass) 24 maja 2018
"Polityka oparta na zasadzie 'wszystko albo nic' wobec Korei Północnej, Iranu czy negocjacji handlowych z Chinami grozi tym, że zakończy się niczym albo konfliktem" - dodał Haass.
"Korea Północna jest gotowa wznowić próby rakietowe"
Robert Gallucci, główny negocjator amerykański podczas kryzysu spowodowanego ujawnieniem w roku 1994 programów atomowych Korei Północnej, podobnie jak Haass, uważa, że Biały Dom źle zinterpretował powody, dla których Kim zgodził się na spotkanie z prezydentem Trumpem.
Dlatego odwołanie tego szczytu nie jest jakimś wybiegiem "mistrza negocjacji", jakim się mieni Trump, ale jest spowodowane - jak powiedział Gallucci w rozmowie z portalem "The Hill" - tym, że administracja Trumpa poczuła, czym to wszystko grozi.
Gallucci uważa, że droczenie się północnokoreańskiego reżimu z Waszyngtonem to typowa taktyka negocjacyjna Pjongjangu, obliczona na to, aby otrzymać korzyści ekonomiczne, nic w zamian nie dając.
Dyrektor studiów obronnych konserwatywnego Ośrodka Spraw Narodowych (Center for National Interest) Harry Kazianis uważa, że najbliższe dwa, trzy dni pokażą, czy amerykańskie rozmowy z Pjongjangiem mogą być dyskretnie prowadzone w sposób zakulisowy, czy też wzrost napięcia sprawi, że stosunki amerykańsko-koreańskie znajdą się w tym samym niebezpiecznym punkcie, w którym były przed rokiem.
- Jeśli w ciągu nocy pojawi się jakaś "retoryczna bomba" [z Pjongjangu - przyp. red.], to będzie to sygnałem, że znów znajdziemy się na krawędzi, a Korea Północna jest gotowa wznowić próby rakietowe - powiedział Kazianis.
"Wzywam obie strony do dialogu"
- Wzywam obie strony do kontynuowania dialogu i znalezienia ścieżki, która pozwoli na denuklearyzację Półwyspu Koreańskiego - oświadczył, w reakcji na odwołanie szczytu USA-Korea Północna, sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres na konferencji odbywającej się na Uniwersytecie Genewskim. Dodał, że jest "bardzo zaniepokojony" sytuacją.
W czwartek w opublikowanym przez Biały Dom liście prezydent USA Donald Trump poinformował o odwołaniu spotkania z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem, jako powód podając "otwartą wrogość" ze strony Pjongjangu. Szczyt miał odbyć się 12 czerwca w Singapurze.
Według anonimowego źródła w Białym Domu do podjęcia ostatecznej decyzji o odwołaniu spotkania skłoniła Amerykanów reakcja Pjongjangu na wypowiedzi wiceprezydenta USA Mike'a Pence'a. Północnokoreański wiceminister spraw zagranicznych Czo Son Hui w nocy ze środy na czwartek nazwał wypowiedzi Pence'a na temat Korei Północnej głupimi i groził nuklearną konfrontacją.
Trump chciał nakłonić Kim Dzong Una do likwidacji północnokoreańskiego programu budowy broni nuklearnej i balistycznej. Pjongjang jednak już wcześniej groził zerwaniem szczytu między innymi ze względu na wspólne ćwiczenia wojskowe USA i Korei Południowej czy wypowiedzi przedstawicieli amerykańskiej administracji, według których Korea Północna najpierw powinna przeprowadzić denuklearyzację, a dopiero potem mogłaby liczyć na jakiekolwiek ustępstwa ze strony USA.
Autor: JZ//now / Źródło: tvn24