Pustynny, apokaliptyczny obraz regionu zniszczonego przez dżihadystów to rzeczywistość, w jakiej od tygodnia żyją mieszkańcy Kajary w północnym Iraku. Terroryści z tzw. Państwa Islamskiego uciekli stamtąd przed tygodniem, podpalając pola naftowe i roponośne piaski. Zostawili za sobą piekło.
Kajara jest położona w prowincji Niniwa, której znaczne tereny przez ponad dwa lata znajdowały się pod kontrolą dżihadystów z IS. 22 sierpnia terroryści przegrupowujący się przed największą bitwą tego roku - o wciąż zajmowany przez nich Mosul - opuścili mniejsze miasto.
Gaz spada na dachy domów
Ludziom żyjącym od 2014 r. w niewoli zgotowali jednak piekło, tak by ich zapamiętali. Podpalili ogromne połacie roponośnych piasków i pól naftowych, bogatych również w wydobywany tam od dekad gaz ziemny.
Pożary wywołały katastrofalne straty. Ropa płynęła ulicami Kajary kilka dni. Nad miastem wciąż unoszą się trujące opary i czarne obłoki, które zakrywają słońce już kilka godzin przed jego zachodem.
Reporter agencji Reutera, który pojawił się tam w poniedziałek 29 sierpnia, rozmawiając z mieszkańcami próbującymi wrócić do normalności po ucieczce dżihadystów, usłyszał od nich jednak o skali zniszczeń, jakie powodują palące się surowce.
- Wzywamy iracki rząd, by nas uratował, ugasił płonącą ropę. Ona nas dusi. Dotarła do dzielnic mieszkalnych. Ptaki, wszystkie zwierzęta są czarne, ludzie są czarni. Nocami z nieba spada na nas gaz - powiedział reporterowi Abdel Aziz Saleh, mieszkaniec Kajary.
Inny mężczyzna - Farah Ramadan - potwierdził jego słowa, mówiąc, że "gaz spada na dachy domów", a ropa zastyga dopiero na ulicach.
W mieście działa już wodociąg, ale wciąż nie ma elektryczności. Mrok spowija tereny wokół Kajary już wczesnym popołudniem. Zupełnie jasno w tym pustynnym mieście jest jedynie kilka godzin w ciągu dnia.
Autor: adso / Źródło: Reuters