W Iranie kwitnie sprzedaż produktów Apple, których eksport jest tam formalnie przez USA zakazany. Na dodatek oficjalnie irańskie władze do Stanów Zjednoczonych i ich wyrobów podchodzą z alergią. USA często są nazywane "szatanem".
Pomimo tego, sklepy sprzedające produkty amerykańskiego koncernu kwitną w Iranie. W całym kraju ma być ich około stu. Można w nich dostać niemal wszystko, od normalnych komputerów, przez laptopy po tablety.
- Biznes od trzech lat kwitnie - powiedział Majid Tavassoli, właściciel jednego z sklepów z produktami Apple w Teheranie. Jego firma ma zatrudniać ponad 20 osób i sprzedaje elektronikę spod znaku "jabłuszka" od 1995 roku. Wśród klientów, poza zwykłymi osobami prywatnymi, jest między innymi Bank Narodowy Iranu, telewizja państwowa i gazety.
Embargo? Jakie embargo?
Oficjalnie sprzęt Apple w Iranie nie powinien się znaleźć. Kraj jest obłożony od czasu rewolucji islamskiej w 1979 embargiem na eksport elektroniki. Zaradni Irańczycy mają jednak zaopatrywać się różnymi sposobami w innych krajach i przywożą sprzęt Apple do kraju. Koncern oficjalnie nic do Iranu nie sprzedaje.
Apple ma specjalną politykę sprzedaży, w której Irańczycy są traktowani indywidualnie. W czerwcu koncern z tego powodu znalazł się pod ostrą krytyką, ponieważ w jednym ze sklepów koncernu odmówiono sprzedania iPada 19-letniemu Sharowi Sabetowi, tylko dlatego, że mówił w języku farsi. Mężczyzna posługiwał się oficjalnym irańskim językiem państwowym, ponieważ jego rodzice pochodzili z tego kraju, ale on sam ma obywatelstwo USA. Organizacje broniące praw muzułmanów w Stanach Zjednoczonych z tej okazji ostro skrytykowały Apple.
Autor: mk//gak / Źródło: Reuters