Na dnie najgłębszego jeziora wulkanicznego na świecie znaleziono ludzkie szczątki i motocykle - poinformowali indonezyjscy ratownicy. To najprawdopodobniej pozostałości po promie, który zatonął w ubiegłym tygodniu.
17-metrowy drewniany prom KM Sinar Bangun zatonął w czasie sztormu na jeziorze Toba w północnej części Sumatry. Jezioro ma głębokość 450 metrów. Służby potwierdziły śmierć trzech osób, blisko 200 uznano za zaginione.
Wielu pasażerów najprawdopodobniej zostało uwięzionych wewnątrz przeciążonego promu. Głębokość jeziora sprawia jednak, że poszukiwania są bardzo trudne.
Ratownicy w piątek użyli podwodnego drona. Na nagranym przez niego wideo widać ludzkie zwłoki, motocykle i liny z promu, który leży 450 metrów pod wodą.
- Po zakończonych sukcesem poszukiwaniach, następnym krokiem jest zdecydowanie, jak podnieść (prom - red.) i wydobyć ciała - powiedział Muhammad Syaugi, szef ratowników.
Przeżyło 18 osób
Sztorm przeżyło 18 osób, w tym kapitan promu. Reuters pisze, że na pokładzie w chwili tragedii było pięciokrotnie więcej pasażerów, niż to dopuszczalne, a dodatkowo dziesiątki motocykli.
Kapitan został przesłuchany w ubiegłym tygodniu, cztery osoby zostały objęte śledztwem. To jeden z najtragiczniejszych wypadków z udziałem promu w Indonezji od blisko dekady. Jezioro Toba ma powierzchnię 1940 kilometrów kwadratowych i wypełnia kalderę (wielkie zagłębienie w szczytowej części wulkanu, powstałe wskutek gwałtownej eksplozji) ogromnego wulkanu, który wybuchł około 75 tysięcy lat temu. Była to jedna z największych erupcji w historii. Warunki pogodowe na tym obszarze zmieniają się bardzo szybko. W 1997 roku na jeziorze zatonęła łódź z 80 osobami na pokładzie.
Autor: pk/adso / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: BASARNAS