Wybory prezydenckie w Demokratycznej Republice Konga zostały przesunięte o tydzień. Odbędą się 30 grudnia - w czwartek poinformowała kongijska komisja wyborcza. Opóźnienie długo oczekiwanego głosowania nad następcą Josepha Kabili spowodowane jest utratą w pożarze części materiałów wyborczych.
W pożarze magazynu w Kinszasie, do którego doszło w nocy z 12 na 13 grudnia, spłonęły tysiące maszyn do liczenia głosów i urn wyborczych. Jak w czwartek poinformowała kongijska komisja wyborcza (CENI), w efekcie nie jest możliwa organizacja wyborów prezydenckich zgodnie z planem 23 grudnia.
- Nie możemy zorganizować wyborów powszechnych bez prowincji Kinszasa i bez jej wyborców, którzy stanowią 10 procent wszystkich wyborców - oświadczył dziennikarzom przewodniczący CENI, Corneille Nangaa. - Wybory prezydenckie, parlamentarne i lokalne odbędą się 30 grudnia 2018 roku - dodał.
Wyczekiwane wybory
Jak ocenia agencja Reutera, decyzja ta może wpłynąć destabilizująco na sytuację w państwie, w którym wybory opóźniane są już od przeszło dwóch lat. Już na kilka dni przed zaplanowanymi na 23 grudnia wyborami w Demokratycznej Republice Konga doszło do krwawych zamieszek między grupami etnicznymi faworyzującymi różne frakcje. Zginęło w nich co najmniej 120 osób.
Wybory szefa państwa powinny się odbyć już w listopadzie 2016 roku, gdy upłynęła druga kadencja prezydencka Josepha Kabili. Wówczas odmówił on jednak oddania władzy i zablokował wybory, uznając, że rząd nie jest gotowy do ich przeprowadzenia. Pod wpływem protestów, w których siły bezpieczeństwa zabiły kilkadziesiąt osób, ostatecznie zgodził się na datę pod koniec 2018 roku. W sierpniu ogłosił, że nie złamie konstytucji i nie wystartuje na kolejną, trzecią kadencję.
Na swojego następcę Kabila wyznaczył byłego wicepremiera Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego, który w swych przemówieniach nazywa go "ojcem kongijskiej demokracji". Na pierwszym wiecu wyborczym obiecał zainwestowanie w kongijską gospodarkę w ciągu pięciu lat 86 mld dolarów.
Opozycja przystępuje do wyborów podzielona. Wspólnym kandydatem bloku Dynamika Opozycji, popieranego przez grupę polityków opozycyjnych, którzy nie zostali dopuszczeni przez rząd do udziału w wyborach (m.in. były wiceprezydent Jean-Pierre Bemba z Ruchu Wyzwolenia Konga i Moise Katumbi), został 62-letni polityk Martin Fayulu.
Wielkie państwo pełne biedy
DRK jest drugim co do powierzchni państwem afrykańskim. Z 84 milionami mieszkańców znajduje się obecnie na 16. miejscu najludniejszych państw świata. ONZ prognozuje jednak, że do 2050 r. liczba ludności tego kraju wzrośnie do 200 mln i awansuje on na 9. miejsce. DRK, choć jest niezwykle bogate w zasoby naturalne, takie jak złoto czy koltan, należy do najbiedniejszych krajów świata.
Od uzyskania niepodległości w 1960 roku nigdy nie doszło w tym państwie do pokojowego przekazania władzy.
Autor: mm / Źródło: reuters, pap