W Demokratycznej Republice Konga (DRK) odbywają się w niedzielę wybory prezydenckie, które wyłonią następcę wieloletniego prezydenta i dyktatora Josepha Kabili. Są one szansą na pierwsze pokojowe przekazanie władzy w DRK od uzyskania w 1960 roku niepodległości.
Oprócz prezydenta Kongijczycy wybierają w niedzielę władze regionalne i krajowy parlament.
Człowiek dyktatora kontra potentat naftowy
47-letni Kabila wsparł w walce wyborczej byłego szefa MSW Emmanuela Ramazaniego Shadary'ego. Jednocześnie zapowiedział, że nie wycofa się z polityki, podsycając w ten sposób obawy, iż Shadary może okazać się mu podległy.
Z kandydatem rządzącej partii zmierzą się: były potentat naftowy Martin Fayulu oraz Felix Tshisekedi, syn byłego lidera opozycji Etienne'a Tshisekediego.
Szanse opozycji może zmniejszyć uzasadniane względami bezpieczeństwa i epidemią eboli przełożenie na marzec głosowania w kilku wschodnich regionach DRK uznawanych za jej bastiony. Niektórzy z kandydatów nie zostali w ogóle dopuszczeni do udziału w wyborach - między innymi były wiceprezydent Jean-Pierre Bemba.
Opozycja: ryzyko manipulacji
Komisja wyborcza ma ogłosić wyniki głosowania 15 stycznia, a trzy dni później zaprzysiężony zostanie nowy prezydent. W zamieszkanym przez ponad 90 milionów osób DRK czynne prawo wyborcze przysługuje ponad 45 milionom obywateli.
Po raz pierwszy w DRK głosowanie odbywa się przy pomocy systemu elektronicznego, co - według opozycji - może prowadzić do licznych manipulacji.
Autor: momo / Źródło: PAP