25 kwietnia 1974 roku po północy lizbońskie Radio Rinasenza nadało zakazaną przez cenzurę pieśń - umówiony sygnał wojskowych spiskowców do rozpoczęcia przewrotu. Miał tylko położyć kres wojnie w portugalskich koloniach, a obalił dyktaturę.
Wojsko nigdzie nie napotkało oporu - agenci wiernej reżimowi prezydenta Marcelo Caetano policji politycznej PIDE zabarykadowali się w swoim sztabie, a zwykła policja zachowała neutralność. O 8.45 nastąpił decydujący moment: w centrum Lizbony stanęły naprzeciw siebie z jednej strony dwa czołgi i dwa samochody pancerne oraz kompania artylerii zmotoryzowanej, a z drugiej - dwie kompanie piechoty uzbrojone jedynie w lekką broń. Wierny rządowi brygadier Reis nie chciał negocjować z "buntownikami" i dał rozkaz otwarcia ognia.
Nie padł jednak żaden strzał, a żołnierze Reisa przeszli na stronę wojskowych powstańców.
Zmęczenie wojną w koloniach
Powodzeniu konspiracyjnemu sprzysiężeniu młodych oficerów i kilku generałów w wojsku, które przyjęła nazwę Ruchu Sił Zbrojnych - portugalski skrót MFA (Movimento das Forcas Armadas) - sprzyjało zmęczenie wieloletnią wojną prowadzoną przez rząd w koloniach. W Angoli, Mozambiku i Gwinei Bissau O Estado Novo, Nowe Państwo, stworzone przez dyktatora i twórcę portugalskiej odmiany faszyzmu, premiera Antonio Salazara (zmarł cztery lata przed przewrotem) zaangażowało w beznadziejne zmagania z ruchami wyzwoleńczymi tych krajów ponad pół miliona żołnierzy. Sytuację kraju pogłębiała jego znaczna międzynarodowa izolacja, wynikająca również ze współpracy wojskowej Portugalii, na podstawie tajnego paktu "Alcora" w sprawie zwalczania "terroryzmu" zawartego w 1970 r. z Republiką Południowej Afryki, gdzie panował potępiany przez większość państw, system rządów oparty na apartheidzie.
Portugalczycy z buntownikami
O powodzeniu przewrotu i zapewne również o jego bezkrwawym przebiegu zadecydowała także postawa mieszkańców Lizbony. Fotografie z wczesnych godzin rannych 25 kwietnia 1974 roku pokazują nieprzebrane tłumy ludzi, podążających za "zbuntowanymi" oddziałami wojskowymi posuwającymi się w kierunku koszar Carmo na lizbońskim starym mieście, gdzie schronił się z najwierniejszymi zwolennikami premier Marcelo Caetano i jego rząd.
Jedyne śmiertelne ofiary wojskowego przewrotu, który przeszedł do historii jako rewolucja goździków, to czterej mężczyźni z tłumu, który otoczył gmach Generalnej Dyrekcji Bezpieczeństwa i siedzibę PIDE w stolicy. Zabarykadowani w jego suterynach członkowie PIDE zaczęli ze strachu strzelać do tłumu wznoszącego okrzyki "śmierć PIDE".
Caetano uciekł
Caetano i jego ministrom pozwolono "uciec" za granicę. Pierwszą decyzją MFA była amnestia dla wszystkich więźniów politycznych jego reżimu. "Kapitanowie" z MFA, kładąc kres udziałowi Portugalii w krwawej wojnie kolonialnej, podjęli również próbę wprowadzenia lewicowych reform społecznych w Portugalii, gdzie w 1974 roku - według danych Uniwersytetu Katolickiego w Lizbonie - 1/4 ludności stanowili analfabeci, a liczba zgonów niemowląt do pierwszego roku życia wynosiła 60 na tysiąc urodzonych. 40 lat po rewolucji analfabeci to już tylko 5 proc. ludności, a liczba zgonów wśród niemowląt zmalała do 3,4 na jeden tysiąc. Podczas gdy zasługa obalenia dyktatury w Portugalii przypada młodym oficerom z MFA, demokratyczny model państwa portugalskiego w następnych latach kształtowali już nie wojskowi lecz głównie politycy - od socjalistów po rządzących obecnie konserwatystów z portugalskiej Partii Socjaldemokratycznej.
Armia godna zaufania
Sondaż opinii publicznej przeprowadzony przez Uniwersytet Katolicki w Lizbonie w przededniu 40 rocznicy rewolucji goździków, w sytuacji, gdy społeczeństwo portugalskie niesie niezwykle ciężkie brzemię oszczędności, wprowadzanych przez rząd w związku z zadłużeniem kraju pokazuje, że portugalskie siły zbrojne nadal cieszą się największym zaufaniem wśród Portugalczyków. Obdarza nim je 54 proc. społeczeństwa.
Do portugalskich mediów, najczęściej mocno krytycznych wobec polityki rządu, ma zaufanie 53 proc. ankietowanych. Na samym końcu tabeli zaufania są banki, sądy i wielkie korporacje.
Przypadkowe goździki
Dlaczego przewrót wojskowy sprzed 40 lat przeszedł do historii jako rewolucja goździków? To był przypadek - wspomina dziś 80-letnia, drobna, przygarbiona starsza pani Celeste Caeiro. Według jej relacji dla katalońskiego dziennika "La Vanguardia", 25 kwietnia rano stała ona przed barem, w którym pracowała, z małym bukietem czerwonych i białych goździków, które stamtąd zabrała, aby nie zwiędły; właściciel baru postanowił bowiem ze względu na napiętą sytuację w mieście nie otwierać tego dnia swego lokalu. Podszedł do niej żołnierz z karabinem, prosząc o papierosa. - Odpowiedziałam, że papierosa nie mam, mam tylko kwiaty i dałam mu czerwony goździk, który on zatknął w lufę swego karabinu. Jego koledzy wzięli pozostałe goździki i zrobili z nimi to samo - opowiadała Celeste. To była w Portugalii pora kwitnienia goździków. Gdy żołnierze z goździkami od Celeste pojawili się na pobliskim targu, kwiaciarki zaczęły rozdawać im swoje kwiaty. Tego dnia kobiety robiły to w całym mieście.
"Tu Europa" z 23 lutego:
Autor: mtom/zp / Źródło: PAP