Japońskie władze wszczęły śledztwo w sprawie celowego oszukiwania mierników promieniowania podczas usuwania skutków katastrofy w elektrowni Fukushima. Pracownicy mieli ochraniać swoje mierniki specjalnym płaszczem z ołowiu.
Ministerstwo Zdrowia, Pracy i Opieki Społecznej wszczęło śledztwo po tym jak doniesienie o nieprawidłowym postępowaniu złożyła firma TEPCO, właściciel elektrowni Fukushima I. Do TEPCO donos złożyła inna firma, wynajęta do usuwania skutków katastrofy, Tokyo Energy & Systems.
Czujniki w ołowiu
Według przekazanych TEPCO informacji, inny poddostawca, firma Build-Up, próbowała zmusić swoich pracowników do oszukiwania czujników promieniowania. Do incydentu miało dojść w grudniu 2011 roku, dziewięć miesięcy po potężnym trzęsieniu ziemi i tsunami, które poważnie uszkodziło elektrownię Fukushima I i doprowadziło do katastrofy nuklearnej.
Pracownicy mieli otrzymać specjalne ołowiane "opakowania" na swoje dozymetry, które wszyscy nosili w kieszeniach na piersi. Ołów świetnie izoluje od promieniowania, więc okryte nim urządzenia nie wykrywało żadnego zagrożenia. Normalnie robotnicy nie mogą przekroczyć pewnego poziomu napromieniowania, a kiedy do niego dotrą, muszą przerwać pracę.
Ludzie z "oszukanymi" miernikami mogli więc pracować dłużej na ruinach elektrowni i nie mogliby donieść o niebezpiecznych poziomach promieniowania.
Jak donosi niedzielne wydanie dziennika Asahi Shimbun, firma Tokyo Energy & Systems zapewniła ministerstwo, że pomimo wydania pracownikom "opakowań" na dozymetry, nikt ich nie użył. Dziennikarze twierdzą jednak, iż część robotników rzeczywiście odmówiła oszukiwania dozymetrów, jednak większość przez kilka godzin nosiła ołowiane opakowania.
Autor: mk/fac/k / Źródło: CNN
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia CC BY SA