Wizyta europosła PiS Ryszarda Czarneckiego oraz trzech innych eurodeputowanych na Malediwach wywołała spore kontrowersje. Ambasador tego kraju przy Unii Europejskiej Ahmed Shiaan napisał skargę do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, wyrażając "głębokie zaniepokojenie" działaniem polityków i "całkowitym lekceważeniem i pogwałceniem prawa" - pisze portal Politico.
Według dyplomaty grupa deputowanych do europarlamentu przybyła na Malediwy, posługując się wizami turystycznymi, by prowadzić "śledztwo" w sprawie zbliżających się wyborów prezydenckich w tym kraju, które mają odbyć się 23 września. Według Politico chodzi o Ryszarda Czarneckiego, Marię Gabrielę Zoanę z Rumunii, Tomasa Zdechovsky'ego z Czech oraz Henriego Malossa (byłego przewodniczącego Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego).
Według Ahmeda Shiaana politycy przedstawiali się jako "oficjalna delegacja Unii Europejskiej".
Jak napisał w skardze ambasador, grupa eurodeputowanych działała "z całkowitym lekceważeniem i pogwałceniem prawa Malediwów". Dyplomata wyraził "głęboką obawę" faktem, że politycy "nie spotkali się z oficjalnymi przedstawicielami rządu Malediwów".
"Czarneckiemu zakazano uczestnictwa w oficjalnych misjach"
Skarga ambasadora Shiaana wywołała konsternację w Parlamencie Europejskim.
- Unia Europejska nie prowadzi żadnej oficjalnej misji obserwacyjnej w związku z wrześniowymi wyborami na Malediwach. Szkoda, że niektórzy członkowie [Parlamentu Europejskiego - przyp. red.] podróżując prywatnie na turystycznych wizach, wygłaszali oświadczenia, które mogły mylnie przedstawiać stanowisko europarlamentu w sprawie sytuacji w tym kraju - stwierdził, cytowany przez Politico, eurodeputowany David McAllister, który jest członkiem grupy wsparcia demokracji i koordynacji wyborczej w PE.
- Obecność tych posłów na Malediwach w tak wrażliwym momencie została już poruszona wewnętrznie przez panią Jean Lambert, przewodniczącą delegacji do spraw stosunków z państwami Azji Południowej i będzie również omawiana przez grupę wsparcia demokracji i koordynacji wyborczej - zapewnił McAllister. - Proszę zwrócić uwagę, że panu Czarneckiemu, w wyniku jego wcześniejszych nieoficjalnych działań, zakazano uczestnictwa w oficjalnych misjach obserwacji wyborów z ramienia Parlamentu Europejskiego w czasie trwania obecnego mandatu - dodał.
W kwietniu Ryszard Czarnecki znalazł się wśród trzech eurodeputowanych z grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, którzy zostali wykluczeni ze wszystkich unijnych misji obserwacyjnych. Decyzję taką podjęto po tym, jak politycy udali się do Azerbejdżanu bez oficjalnego mandatu, a następnie pozytywnie ocenili przebieg wyborów prezydenckich w tym kraju.
Do wizyty Czarneckiego doszło wówczas wbrew zaleceniom komisji Parlamentu Europejskiego, która w związku z pogorszeniem warunków demokratycznych w Azerbejdżanie jednogłośnie postanowiła nie wysyłać do tego kraju oficjalnej delegacji obserwatorów.
Wizyta "absolutnie" nieoficjalna
- Nigdy publicznie nie oświadczyłem, że byłem tam [na Malediwach - przyp. red.] jako oficjalny przedstawiciel Parlamentu Europejskiego - przekonywał Ryszard Czarnecki.
Tomas Zdechowsky wyjaśniał, że chciał przyjechać na Malediwy "żeby zobaczyć, jak naprawdę wygląda tam sytuacja [polityczna - red.]". Jak dodał, wizyta "absolutnie nie była oficjalna", a jej koszty pokrył z prywatnej kieszeni.
Maria Zoana przekonywała, że jest "całkowicie zaskoczona" skargą. Jak podkreśliła, miała świadomość, że wizyta na Malediwach nie miała charakteru misji obserwacyjnej.
Sytuacja "gorsza niż sądzono"
Na Malediwach od 5 lutego trwa stan wyjątkowy, wprowadzony przez mającego autorytarne zapędy prezydenta Abdullaha Jamina.
W sierpniu brukselski ośrodek doradczy Południowoazjatyckie Forum Demokratyczne (SADF) przeprowadził niezależną misję rozpoznawczą w tym kraju. Na jej podstawie stworzono raport, w którym napisano, że sytuacja w tym wyspiarskim kraju jest "gorsza niż sądzono i stale się pogarsza".
23 września na Malediwach mają się odbyć wybory prezydenckie.
Autor: momo//now / Źródło: Politico
Źródło zdjęcia głównego: UE