Składy i fabryki broni chemicznej, wyrzutnie rakiet, instytuty badawcze, centra dowodzenia i komunikacji - to prawdopodobna lista amerykańskich celów w Syrii. Barack Obama zapewnia, że jego celem jest ukaranie Baszara el-Asada za użycie broni chemicznej w walkach. Amerykańskie wojsko ma specjalne uzbrojenie do tego celu.
Obama formalnie nie zapowiedział interwencji w Syrii - stwierdził jedynie, iż ostatecznej decyzji nie podjął. Jednak jak wynika ze słów prezydenta i szefa Departamentu Stanu Johna Kerry'ego, które padły w piątek, pytaniem jest raczej nie czy w ogóle do ataku dojdzie, ale kiedy. Wybór ostatecznej daty zostanie prawdopodobnie pozostawiony wojskowym, którzy wybiorą najbardziej dogodny dla siebie termin.
Najpierw cios w wojsko
Władze USA zapewniają, iż celem interwencji nie będzie zmiana reżimu w Syrii i zaangażowanie się w wojnę domową po którejś ze stron, ale ukaranie Asada za wykorzystywanie broni chemicznej w walkach. Z tego powodu nie będzie inwazji lądowej, a jedynie "precyzyjnie zaplanowana" kampania nalotów. Na pewno w pierwszej kolejności zniszczone zostaną centra łączności i dowodzenia systemem obrony przeciwlotniczej oraz najnowocześniejsze baterie rakiet ziemia-powietrze. Tomahawki i bomby mogą też spaść na ogólnowojskowe centra dowodzenia, co osłabi siły rządowe w walkach z rebelią. Niezależnie od deklarowanych intencji USA, naloty będą więc miały wpływ na wojnę domową. Najprawdopodobniej pociski spadną też na lotniska wojskowe, gdzie stacjonują samoloty mogące zrzucać bomby z bronią chemiczną, oraz myśliwce MiG-25 i MiG-29 mogące próbować przechwycić amerykańskich intruzów. Bardzo pomoże to rebeliantom, którzy nie mają skutecznych sposobów na zwalczanie samolotów.
Niszczenie tego co cenne
Po wstępnej fazie ataku nastąpi właściwe uderzenie w potencjał chemiczny reżimu. Można założyć, że najważniejszymi obiektami do zniszczenia będą składy broni masowego rażenia, miejsca ich badania oraz produkcji oraz środki przenoszenia. Syryjski program budowy broni masowego rażenia jest bardzo tajemniczy, niewiele wiadomo więc o konkretnych lokalizacjach tych miejsc. Na pewno istotnym obiektem jest Centrum Studiów i Badań Naukowych w Damaszku, gdzie od lat 70-tych trwają badania nad bronią chemiczną. Na przedmieściach stolicy znajduje się również 155. Brygada Rakietowa, która dysponuje rakietami balistycznymi SCUD, najważniejszym orężem odwetowym reżimu. W okolicy Damaszku stacjonują też główne elementy Gwardii Republikańskiej i 4 Dywizji Pancernej, najważniejszych oddziałów reżimu, które według opozycji są zamieszane w organizowanie ataków gazowych. Być może na centra dowodzenia tych jednostek spadną rakiety.
Ryzykowne bombardowanie
Oczywistym celem wydają się też być arsenały zawierające zapasy broni chemicznej. Syria ma mieć jedne z największych na świecie. Już ponad rok temu USA i Izrael zapewniały, że wszystkie arsenały są uważnie monitorowane. Miało to być ostrzeżenie dla Asada, aby dobrze pilnował broni chemicznej i nie pozwolił jej wpaść w ręce terrorystów oraz aby sam jej nie używał. Bombardowanie arsenałów broni masowego rażenia wydaje się być ryzykownym zadaniem. Eksplozje mogą rozrzucić po okolicy broń biologiczną i chemiczną, prowadząc do poważnego skażenia i uśmiercenia cywili. Amerykańskie wojsko zapewnia jednak, że posiada bomby odpowiednio zaprojektowane do niszczenia takich arsenałów. Jak powiedział rzecznik lotnictwa wojskowego USA, są to bomby o nazwach PAW i Crash Pad. Ta pierwsza przed uderzeniem ma się rozpadać na masę wolframowych prętów, które niszczą cel siłą uderzenia, a nie eksplozji. Ma to zapobiec rozrzucenia broni biologicznej i chemicznej po okolicy. Crash Pad ma natomiast eksplodować generując wielką temperaturę i natychmiast spalając niebezpieczne substancje. Na ile są skuteczne pozostaje pytaniem otwartym, bowiem nie ma jawnych informacji o ich wykorzystaniu w atakach na arsenały broni masowego rażenia.
Autor: mk//tka / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: digitalglobe.com