CNN: czy kluczowy sojusznik Rosji na Kaukazie wymyka się z orbity wpływów Kremla?

Źródło:
CNN, tvn24.pl

Armenia, niespełna trzymilionowe państwo na Kaukazie Południowym, jeszcze do niedawna była uznawana za wiernego sojusznika Rosji. Władze w Erywaniu jednak coraz częściej wyrażają niezadowolenie z jej działań. Powodem jest separatystyczny region Górski Karabach, gdzie rosyjskie wojsko miało zagwarantować bezpieczeństwo mieszkającym tam Ormianom. W obszernej analizie portal amerykańskiej telewizji CNN stawia pytanie: czy Armenia wymyka się z orbity Kremla?

Na początku września na stronie premiera Armenii Nikola Paszyniana ukazał się opis wywiadu, jakiego udzielił włoskiej gazecie "La Repubblica". Padło w nim stwierdzenie, że "architektura bezpieczeństwa Armenii była w 99,9 procentach związana z Rosją".

Paszynian ocenił, że taki stan rzeczy był "strategicznym błędem".

Rosyjskie wojsko na Kaukazie Południowym

Armenia od lat była uznawana za kluczowego sojusznika Rosji. W Giumri w północno-zachodniej części tego kraju, nieopodal granicy z Turcją, wciąż funkcjonuje 102. rosyjska baza wojskowa, uznawana za jeden z najważniejszych punktów strategicznych wojsk rosyjskich na Kaukazie Południowym.

Rosjanie dysponują także bazą lotniczą pod Erywaniem, założoną w 1995 roku, gdzie stacjonują myśliwce MiG-29. Władze w Erywaniu zgodziły się na obecność wojsk rosyjskich, oczekując, że obronią ich kraj przed "zagrożeniem" ze strony Azerbejdżanu.

Armenia jest członkiem Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym (ODKB) na czele z Rosją. Paszynian w rozmowie z dziennikiem "La Repubblica" stwierdził, że "Armenia doświadczyła i nadal doświadcza głębokiego rozczarowania stylem pracy ODKB".

Wojsko rosyjskie na posterunkach w Górskim Karabachu
Wojsko rosyjskie na posterunkach w Górskim KarabachuMinisterstwo Obrony Rosji

Zaniepokojenie rosyjskiego rządu

W niedzielnej analizie CNN podano, że "zaniepokojenie rosyjskiego rządu wzbudziło przybycie żołnierzy amerykańskich na ćwiczenia sił pokojowych Eagle Partner do Armenii". W ćwiczeniach, które mają potrwać do 22 września, bierze udział 85 żołnierzy amerykańskiej 101. Dywizji Powietrznodesantowej i Gwardii Narodowej Kansas oraz 175 żołnierzy z Armenii.

"Ćwiczenia te, choć prowadzone na małą skalę, są najnowszymi z szeregu działań, które rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych określiło jako 'nieprzyjazne działania' podejmowane przez jej tradycyjnego sojusznika" - napisał portal amerykańskiej stacji.

Po inwazji zbrojnej na Ukrainę

W maju tego roku szef ormiańskiego rządu powiedział CNN, że Armenia nie jest sojusznikiem Rosji w wojnie z Ukrainą. Jak stwierdził, "kraje zachodnie uważają Erywań za sojusznika Moskwy, ale sama Moskwa już nie". - W tych okolicznościach Armenia nie jest niczyim sojusznikiem i dlatego jest bezbronna - stwierdził Paszynian. Rzecznik prezydenta Władimira Putina Dmitrij Pieskow w odpowiedzi zaznaczył, że było to "ważne stwierdzenie, które zostało przyjęte do wiadomości na Kremlu".

Armenia wysłała pomoc humanitarną na Ukrainę. Parlament tego kraju ma także ratyfikować Statut Rzymski, co oznacza, że prezydent Rosji Władimir Putin, po wydaniu nakazu aresztowania przez Międzynarodowy Trybunał Karny, może zostać zatrzymany na terytorium tego kraju.

Putin odwiedził Armenię pod koniec listopada zeszłego roku, kiedy w tym kraju odbywał się szczyt państw ODKB. Po zakończeniu spotkania Paszynian odmówił podpisania deklaracji końcowej szczytu, w której pominięto ocenę polityczną działań Azerbejdżanu.

Wizyta Putina w Armenii. Nagranie archiwalne
Wizyta Putina w Armenii. Nagranie archiwalne Reuters Archiwum

Punkt zapalny

Portal telewizji CNN przypomniał, że Paszynian doszedł do władzy w 2018 roku w wyniku protestów przeciwko korupcji i nadużyciom w szeregach władz, ale jego kraj wciąż stoi w obliczu rosnących napięć z Azerbejdżanem.

Punktem zapalnym jest separatystyczny region Górski Karabach, położony na terytorium Azerbejdżanu i zamieszkały przez Ormian. Armenia i Azerbejdżan toczą spór o ten obszar od rozpadu Związku Radzieckiego. Na granicy obydwu państw stale dochodzi do starć. Najkrwawsze z nich toczyły się w latach 1988-1994. 

Konflikt zbrojny wybuchł także w 2020 roku, a jego ofiarami - po obydwu stronach - padło sześć tysięcy ludzi. Po kilku tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i duże zdobycze terytorialne, podpisano trójstronne porozumienie o zawieszeniu broni. Sygnatariuszami dokumentu zostały Armenia, Azerbejdżan oraz Rosja - jako gwarant umowy. Rosyjskie siły pokojowe miały bronić dostępu do korytarza laczyńskiego, jedynej drogi łączącej Armenię z Górskim Karabachem, zablokowanej przez siły azerbejdżańskie.

Żołnierze rosyjskiego kontyngentu pokojowego w Górskim Karabachu. Nagranie archiwalne
Żołnierze rosyjskiego kontyngentu pokojowego w Górskim Karabachu Ministerstwo Obrony Rosji

Niezachwiana wiara Armenii

- Armenia zainwestowała 30 lat swojej niepodległości, powiedziałbym nawet 200 lat swojej najnowszej historii, w niezachwianą wiarę w to, że kiedy nadejdzie czas i zajdzie taka potrzeba, Rosja wywiąże się ze swoich strategicznych zobowiązań i będzie bronić Armenii przed jakąkolwiek zagraniczną agresją. Nie wydarzyło się to ani w 2020, ani w 2021, ani w 2022 roku – powiedział CNN ormiański politolog Wahram Ter-Matevosyan.

Zdaniem innych rozmówców CNN, od 2020 roku, kiedy doszło do kolejnej odsłony konfliktu zbrojnego o Górski Karabach, "Rosja bardzo niechętnie dokonuje wyboru między Armenią i Azerbejdżanem, co oznacza, że wybiera Baku.

Zdaniem francuskiej politolog Marie Dumoulin, zacieśnianie się więzi Moskwy z Baku - zainspirowane osobistymi stosunkami Putina z przywódcą Azerbejdżanu Ilhamem Alijewem - mogło nastąpić kosztem Erywania.

- Nie sądzę, żeby Paszynian był typem przywódcy, którego lubi Putin. Do władzy doszedł w wyniku rewolucji. Prowadzi demokratyczną, opartą na reformach, politykę. Alijew jest o wiele bardziej typem przywódcy, z którym Putin może się dogadać – oceniła Dumoulin.

Uwięziona między Rosją i Zachodem

Według CNN, "nie jest jeszcze jasne, czy motywacją wysiłków Armenii na rzecz tworzenia nowych partnerstw międzynarodowych są wyłącznie próby wzmocnienia własnego bezpieczeństwa, czy też próby te stanowią szerszy zachodni zwrot".

Rozmówcy amerykańskiej stacji uznali, że radykalny zwrot tak małego państwa, jakim jest Armenia w kierunku innych sojuszy może jej zaszkodzić, a "duży skok geopolityczny", mógłby być ryzykowny.

W rozmowie z dziennikiem "La Repubblica" Paszynian powiedział, że obawia się, iż Armenia utknie pośrodku, uwięziona między Rosją a Zachodem. - Kraje zachodnie lub eksperci uważają Armenię za kraj prorosyjski. Z drugiej strony wiele środowisk w Rosji uważa Armenię lub jej rząd za prozachodni – powiedział.

Armenia - jak stwierdza na zakończenie analizy CNN - nie mogąc zrobić wystarczająco dużo, aby zadowolić którąkolwiek ze stron, może ryzykować wyobcowaniem obu stron, narażając się na niebezpieczeństwo.

Napięcia między Armenią i AzerbejdżanemPAP/AFP

Autorka/Autor:tas / prpb

Źródło: CNN, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock