Nauczycielka, która chciała własnym ciałem osłonić uczniów od kul. Bibliotekarze, którzy zamknęli dzieci w szafie, a drzwi blokowali kredkami i papierem. Dozorca szkoły, który nie zważając na strzały, biegł korytarzem, sprawdzając, czy drzwi sal są pozamykane. Amerykańskie media piszą o bohaterskiej postawie pracowników szkoły Sandy Hook.
27-letnia nauczycielka pierwszej klasy Vicki Leigh Soto - jak powiedziała policja - "stanęła pomiędzy dziećmi a kulami napastnika". Jej ciało znaleziono wśród zwłok jej uczniów - pisze "The Wall Street Journal".
"Dzieciaki kocham was"
Inna nauczycielka Kaitlin Roig opowiedziała telewizji ABC News, że po usłyszeniu strzałów schowała dzieci w ciasnej łazience, zamknęła drzwi na klucz i powiedziała tylko: "Dzieciaki, kocham was", na wypadek, gdyby były to jej ostatnie słowa.
Schowali dzieci w szafie
Z kolei szkolna bibliotekarka Mary Ann Jaco, gdy dotarły do niej odłosy strzelaniny, nakazała dzieciom, by położyły się na podłodze. Szybko i cicho, czołgając się - wraz innymi pracownikami biblioteki - schowali 18 dzieci w szafie magazynowej. Wspólnie udało im się zablokować drzwi szafy za pomocą kredek i papieru.
Wtedy strzelanina nagle ucichła i przyszła policja. Usłyszano walenie w drzwi. Ale personel biblioteki nie chciał nikogo wpuścić, aż do momentu, gdy funkcjonariusze wsunęli przez szparę w drzwiach odznakę policyjną.
26 ofiar masakry
W piątkowej masakrze w szkole podstawowej w Newtown w stanie Connecticut z rąk napastnika, zidentyfikowanego jako 20-letni Adam Lanza, zginęło 26 osób, w tym 20 dzieci. Jak podała policja, na miejscu zginęło 18 dzieci, dwoje kolejnych zmarło w szpitalu. Miały od 5 do 10 lat. Nie żyje także sprawca masakry, który popełnił samobójstwo.
Zabójca oddał co najmniej 100 strzałów. W szkole działy się przerażające sceny. Nauczyciele próbowali w panice wyprowadzić dzieci ze szkoły, tłumacząc im - jak wynika z relacji jednego z uczniów - że w budynku szaleje "dzikie zwierzę". Wiele dzieci schowało się do toalety, niektóre ukryły się w szafach. Część przerażonych dzieci ewakuowała policja do pobliskiego budynku straży pożarnej. Tam zajęli się nimi psycholodzy. Pomocy psychologów potrzebowało także wielu rodziców.
Autor: mon//gak / Źródło: Reuters