- Sprawa Tybetu jest wewnętrzną sprawą Chin. Żaden obcy kraj ani organizacja międzynarodowa nie ma prawa w nią ingerować - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Jiang Yu. W ten sposób Chiny wyraziły w niedzielę "najżywsze niezadowolenie" z powodu "ingerencji" ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej w sprawy Tybetu.
Szefowie dyplomacji państw UE wyrazili w sobotę niezadowolenie z powodu stosowania w Tybecie przemocy i represji, które doprowadziły - jak poinformował rząd tybetański na uchodźstwie - do śmierci 140 manifestantów.
- W interesie chińskich władz i dalajlamy jest, aby nawiązać dialog tak szybko jak to możliwe - komentował po zakończeniu posiedzenia ministrów "27" szef brytyjskiej dyplomacji David Milliband.
Nie chcemy dokuczać Chinom
W oświadczeniu nie znalazło się nic na temat olimpiady w Pekinie. - Chodzi nam o to, by Tybetańczycy odczuli pozytywne skutki dialogu z ich przywódcą religijnym, a nie o to, by dokuczać Chinom - tłumaczył podejście unijne szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski.
Dotychczas kilku liderów europejskich zapowiedziało już, że nie weźmie udziału w ceremonii otwarcia olimpiady, w tym premier Polski Donald Tusk i prezydent Czech Vaclaw Klaus, a także kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Niemiec Horst Koehler. Rzecznik rządu Niemiec Thomas Steg zastrzegł jednak w piątek, że Berlin nie jest zwolennikiem bojkotu igrzysk bądź sankcji wobec Chin i opowiada się za politycznym rozwiązaniem sprawy Tybetu.
Bojkot to zły pomysł
Kilka państw UE, w tym Szwecja, Portugalia i Hiszpania, wprost skrytykowało pomysł bojkotu ceremonii otwarcia olimpiady w Pekinie. - Nigdy nie uważałem, że bojkot to najlepszy instrument polityki zagranicznej - powiedział szwedzki minister Carl Bildt. - Istnieją lepsze, skuteczniejsze instrumenty niż nieuczestniczenie w wydarzeniach sportowych - dodał Bildt, wskazując na dialog.
Jeszcze przed rozpoczęciem posiedzenie szefów dyplomacji państw unijnych Chiny przestrzegły w czwartek UE przed ingerowaniem w wewnętrzną sytuację w Tybecie. Niepokoje i akty przemocy w Tybecie są sprawą wewnętrzną Chin - oświadczył rzecznik chińskiego MSZ Qin Gang.
Dodał, że Pekin ma nadzieję, iż państwa unijne nie będą kierowały "błędnych przesłań" do dalajlamy, którego Chiny obwiniają o inspirowanie obecnych demonstracji w prowincji i poza nią.
Źródło: PAP, tvn24.pl