Jedenaście osób zginęło w wyniku zawalenia się dachu sali gimnastycznej w mieście Qiqihar w północno-wschodnich Chinach. Większość ofiar to dziewczęta ze szkolnej drużyny siatkarskiej. Według lokalnych władz do katastrofy mogły doprowadzić nielegalnie składowane na dachu sali materiały.
Do tragedii doszło w niedzielę w szkole średniej w mieście Qiqihar na północnym wschodzie Chin. Betonowy dach szkolnej sali gimnastycznej runął w czasie, gdy trenowała pod nim dziewczęca drużyna siatkówki - przekazał w wypowiedzi dla gazety "China Youth Daily" jeden z ojców, czekających na informacje o swojej 16-letniej córce.
W chwili wypadku w sali gimnastycznej znajdowało się 19 osób. Czterem udało się uciec, 15 osób znalazło się pod gruzami. Lokalne służby natychmiast przystąpiły do akcji ratunkowej. Około godz. 4 nad ranem w poniedziałek czasu polskiego wyciągnięto spod nich ostatnią osobę, uczennicę bez oznak życia. Według lokalnych władz w wyniku zawalenia się dachu łącznie zginęło 11 osób. Większość z nich to młode dziewczęta, nie wiadomo, czy wśród ofiar są też osoby dorosłe.
ZOBACZ TEŻ: Spędziła dobę pod łóżkiem w częściowo zawalonym budynku. 52-latkę uratowały krzyki bliskich
Zawalił się dach sali gimnastycznej
Lokalne władze jako możliwy powód runięcia dachu wskazały nielegalne składowanie na nim materiałów, które nadmiernie obciążyły konstrukcję. Wstępne wyniki śledztwa miały wykazać, że w trakcie budowy klas przylegających do sali robotnicy niezgodnie z prawem umieścili na jej dachu perlit - skałę, która może wchłaniać wodę. Przypuszcza się, że perlit wchłonął wodę deszczową, zwiększając w ten sposób swoją wagę, co doprowadziło do zawalenia się dachu. Trwa śledztwo, a kilka osób z firmy budowlanej trafiło już do aresztu.
Na nagraniu, które rozpowszechniono w chińskich mediach społecznościowych, ojciec jednej z uczennic skarżył się, że władze wysłały policję, aby obserwować rodziców, ale nie przysłały nikogo, kto poinformowałby ich o stanie dzieci. - Powiedzieli mi, że moja córka zginęła, ale nie zobaczyliśmy dziecka. Wszystkie dzieci miały twarze pokryte pyłem i krwią, kiedy wysyłano je do szpitala. Błagałem, proszę, pozwólcie mi zidentyfikować dziecko. Co, jeśli to nie było moje dziecko?" - mówi na nagraniu mężczyzna, cytowany przez agencję Reutera.
Katastrofy budowlane w Chinach
W prowincji Heilongjiang, w której leży Qiqihar, i w kilku innych częściach Chin w weekend spadły ulewne deszcze, które spowodowały liczne powodzie i zniszczenia.
Jak odnotowało w poniedziałek CNN, podobne wypadki nie należą w Chinach do rzadkości. W lutym 53 osoby zginęły w wyniku zawalenia się kopalni, w kwietniu pożar budynku w Pekinie zabił 29 osób, a w czerwcu 31 osób zginęło w wyniku eksplozji gazu w restauracji w mieście Yinchuan na północnym zachodzie kraju. Ostatni z tych wypadków skłonił władze do "obietnic dotyczących ogólnokrajowej kampanii promującej bezpieczeństwo w miejscu pracy" - wskazała amerykańska stacja.
Źródło: PAP, CNN, tvn24.pl