Chiny. Władza odchodzi od polityki "zero covid", system ochrony zdrowia znalazł się w trudnej sytuacji

Źródło:
tvn24.pl

O długich kolejkach do specjalistów, zamkniętych przychodniach i problemach z niedoborem pracowników medycznych w Chinach informuje portal Caixin. System opieki zdrowotnej w Państwie Środka mierzy się z problemami niedługo po tym, jak komunistyczny rząd zdecydował się na odejście od restrykcyjnej polityki "zero covid". Zdecydowano między innymi o wyłączeniu aplikacji śledzącej, która była niezbędna do korzystania z niektórych miejsc publicznych. Według cytowanych przez chińskich dziennikarzy ekspertów, kraj w ciągu trzech miesięcy zmierzy się z największą falą zachorowań na COVID-19. 

W takich miastach, jak Kanton, Pekin czy Shijiazhuang, które przodują w łagodzeniu obostrzeń, przychodnie są już pełne pacjentów i dochodzi do infekcji pomiędzy nimi a lekarzami, co sprawia, że część medyków nie może pracować – przekazał Caixin.

W Wuhanie, gdzie na przełomie 2019 i 2020 roku wykryto pierwsze przypadki COVID-19, władze ogłosiły 1 grudnia listę 42 przychodni dla osób z gorączką, ale część z nich zamknięto już po kilku dniach z powodu zbyt dużej liczby zakażonych – podał chiński portal.

"Długie kolejki do przychodni dla osób z gorączką w pekińskich szpitalach, znaczne opóźnienia dostaw, wyczyszczone półki w aptekach. Ta fala infekcji od ponownego otwarcia w ubiegłym tygodniu uderzyła w nas szybko i mocno. Praktycznie wszyscy w naszym biurze mają covid" – napisała na Twitterze szefowa biura singapurskiego dziennika "Straits Times" w Pekinie Dawn Wei Tan.

Problemy z dostępem do lekarzy

Caixin przytacza na swoich łamach wypowiedź wnuka mężczyzny cierpiącego na raka płuc. Powiedział on, że szpital jego dziadka w Pekinie został zamknięty z powodu dużej liczby zakażeń. Według rozmówcy chińskiego portalu, wiele szpitali w stolicy przestało przyjmować pacjentów onkologicznych, w związku z czym tysiące chorych nie mogły ostatnio otrzymać chemioterapii.

Jeszcze większe obawy dotyczą poważnych przypadków COVID-19.

- Objawy większości pacjentów są łagodne, ale biorąc pod uwagę ogromną spodziewaną liczbę infekcji, nawet mały odsetek ciężkich zachorowań może doprowadzić do niedoboru zasobów intensywnej opieki medycznej – ocenił cytowany przez chiński portal ekspert ds. chorób układu oddechowego z Pierwszego Szpitala Uniwersytetu Pekińskiego Wang Guangfa.

Wyłączona aplikacja śledząca

Przez prawie trzy lata pandemii Chiny przy pomocy lockdownów, masowych testów i surowych ograniczeń podróży unikały dużych fal infekcji, jakie przetaczały się wielokrotnie przez Europę, Japonię czy Koreę Południową. W ostatnich tygodniach władze - po serii protestów mieszkańców niezadowolonych z surowych regulacji covidowych - nagle zniosły jednak wiele restrykcji. Jednym z symboli tych zmian jest ogłoszone w poniedziałek przez chińskie władze wstrzymanie działania ogólnokrajowej aplikacji śledzącej, której dotąd wymagano od podróżnych i przy wejściu do niektórych miejsc publicznych.

Czytaj też: Xi Jinping reaguje na protesty, Państwo Środka luzuje restrykcje

Oparta o system Big Data aplikacja Tongxin Xingcheng Ka analizowała dane na temat lokalizacji telefonów oraz miejsc, z których łączyły się z siecią. Na tej podstawie wyświetlała na ekranie zieloną strzałkę, wymaganą przy wejściu do samolotów czy pociągów, wraz z informacją o historii podróży danej osoby.

System śledzący był istotnym elementem stosowanych w Chinach surowych restrykcji i polityki "zero covid". W niektórych wypadkach osoby, które według systemu odwiedziły obszary ryzyka, nie mogły wchodzić do niektórych miejsc, podróżować lub musiały wykonywać dodatkowe badania.

Aplikacja zostanie wyłączona o północy z poniedziałku na wtorek, po ponad dwóch latach, odkąd została uruchomiona – ogłosiły władze w mediach społecznościowych. W ramach luzowania obostrzeń w Chinach zrezygnowano też z masowych testów, którym dotąd regularnie poddawano miliony osób, a zakażonym z łagodnymi objawami pozwolono na kwarantannę w domach, zamiast jak dotychczas zabierać ich do rządowych izolatoriów. 

Czekając na główną falę

W Chinach wciąż jednak działa wiele lokalnych aplikacji wyświetlających tzw. kody zdrowia, które do niedawna były wymagane przy wejściu do miejsc publicznych. Te aplikacje nie są zintegrowane w jeden system i działają najczęściej w obrębie danego miasta lub prowincji. Również te kody nie są już sprawdzane w większości miejsc.

Dziennikarze Caixin cytują wypowiedzi ekspertów, którzy podkreślają, że odchodzące od najsurowszych restrykcji Państwo Środka musi poradzić sobie z niedoborem zasobów i przepaścią pomiędzy rozwojem miast i wsi. Według cytowanych przez chińskich dziennikarzy specjalistów, szczytowy moment fali infekcji w Chinach nastąpi w ciągu jednego do trzech miesięcy. Do tego momentu może zostać zakażonych 60 proc. mieszkańców kraju, czyli ponad 800 mln osób, co mogłoby przeciążyć oddziały intensywnej opieki medycznej.

Czytaj też: listopadowe protesty w Chinach. Mieszkańcy mają dość "zero covid"

***

Według danych przytaczanych przez magazyn "Forbes" w 2017 roku w Chinach było zaledwie 3,6 łóżka do opieki nad pacjentami w stanie krytycznym na 100 tys. mieszkańców, znacznie mniej niż w USA, Niemczech czy Korei Południowej. Caixin podał, że wiele chińskich szpitali zwiększyło od tamtej pory liczbę łóżek intensywnej opieki, ale wciąż nie osiągnięto zakładanych celów. Analitycy i eksperci oceniali wcześniej, że całkowite zniesienie restrykcji w Chinach mogłoby doprowadzić do nawet 2 milionów zgonów na COVID-19. Władze podkreślają natomiast, że dominujący obecnie wariant omikron jest znacznie łagodniejszy niż pierwotna odmiana koronawirusa, a zdecydowana większość społeczeństwa jest zaszczepiona rodzimymi szczepionkami.

Autorka/Autor:bż/tr

Źródło: tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: EPA/ALEX PLAVEVSKI