Areszt dwa razy większy niż Watykan. Chiny przetrzymują tam tysiące ludzi

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Co najmniej 10 tysięcy ludzi jest przetrzymywanych w chińskim areszcie w regionie Sinciang na zachodzie Chin. To największy ośrodek zatrzymań w tym kraju, zajmujący obszar dwa razy większy od Watykanu – podała agencja AP, która odwiedziła to miejsce na zaproszenie chińskich władz. Znaczną część osadzonych stanowią przedstawiciele muzułmańskiej mniejszości Ujgurów, od dawna prześladowanej przez Pekin.

3. Ośrodek Zatrzymań w rejonie Dabancheng koło Urumczi, stolicy Sinciangu, ma status aresztu przedprocesowego. Według zachodnich mediów wcześniej mieścił się tam "obóz reedukacji", w którym w ramach "walki z terroryzmem" przetrzymywano Ujgurów i innych muzułmanów bez formalnych oskarżeń ani wyroków sądu. Chińscy urzędnicy temu zaprzeczają.

Ujgurzy to obecnie jeden z najliczniejszych na świecie narodów nieposiadających własnego państwa. Mającą własną kulturę, język i tradycję społeczność szacuje się na 13-15 milionów osób. 

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO

Eksperci ONZ zwracali uwagę na wiarygodne doniesienia o nawet ponad milionie przedstawicieli muzułmańskich grup etnicznych przetrzymywanych w pozaprawnych obozach internowania, gdzie poddawano ich indoktrynacji. Byli więźniowie skarżyli się na tortury, gwałty i inne prześladowania. Chińskie władze określają te zarzuty jako "największe kłamstwa stulecia".

"Obozy szkoleniowe" przekształcane w areszty

Pekin początkowo zaprzeczał istnieniu "obozów reedukacji" w Sinciangu. Później twierdził, że w regionie działają jedynie "ośrodki szkolenia zawodowego", a większość ich "uczniów" zakończyła już "naukę". Według AP wiele takich "ośrodków kształcenia" rzeczywiście zamknięto, ale inne – jak ten w Dabanchengu – przeklasyfikowano na areszty, a ludzie w nich pozostali.

Protest Ujgurów tłumiony przez policjęGetty Images AsiaPac

Oznacza to przechodzenie od zatrzymywania ludzi w pozaprawnych "ośrodkach szkoleniowych" w stronę bardziej sformalizowanego systemu więzień i aresztów działających na mocy prawa – pisze AP. Zachodnie media informowały jednak, że do obozów można trafić nawet za posiadanie na telefonie zakazanej aplikacji, wyjazd za granicę czy udział w zgromadzeniach religijnych.

- Przesuwamy się od państwa policyjnego do państwa masowych więzień. Setki tysięcy ludzi zniknęły z populacji. To kryminalizacja normalnego zachowania – ocenił antropolog z Uniwersytetu Kolorado Darren Byler. Jak dodał, wielu więźniów nie popełniło "prawdziwych przestępstw" i nie miało sprawiedliwych procesów.

Ujgurzy to muzułmańska mniejszość zamieszkująca w SincianguKevin Frayer/Getty Images

Chińskie władze: areszt w Dabanchengu to dowód na praworządność

Dyrektor biura bezpieczeństwa publicznego w Urumczi Zhao Zhongwei twierdzi, że areszt w Dabanchengu nie ma żadnego związku z "centrami szkoleniowymi".

Władze przekonują również, że 3. Ośrodek Zatrzymań to dowód na praworządność, a aresztanci dostają ciepłe posiłki, mogą ćwiczyć, mają dostęp do porad prawnych i oglądają w telewizji materiały edukacyjne na temat ich przestępstw.

- Kontrolujemy, co oglądają. Patrzymy też, czy nie łamią regulacji albo czy mogą się skrzywdzić lub zabić – powiedział dziennikarzom AP dyrektor ośrodka Zhu Hongbin, opisując działanie monitorów i kamer zainstalowanych w każdej celi.

Ośrodek zatrzymań dwa razy większy niż Watykan

Podczas wizyty dziennikarze AP nie zaobserwowali żadnych oznak świadczących o przemocy fizycznej wobec aresztantów. Dwóch Ujgurów powiedziało jednak agencji, powołując się na informacje od swoich znajomych, którzy pracowali w ośrodku, że stosowano tam tortury i bito więźniów, by wymusić od nich zeznania.

Relacje z życia w ośrodkach zatrzymań w Sinciangu są różne: według jednych panują w nich surowe warunki, ale nie ma przemocy, natomiast inne mówią o torturach i innych okrucieństwach. Twierdzenia te są jednak trudne do zweryfikowania, a władze konsekwentnie im zaprzeczają – zaznacza AP.

AP donosi, że ośrodek zatrzymań w Dabancheng jest dwa razy większy od Watykanu. Według amerykańskiej agencji może prawdopodobnie pomieścić około 10 tysięcy osób, ale w czasie wizyty nie sprawiał wrażenia zapełnionego. W celach było po 6-10 aresztantów, którzy zajmowali tylko połowę pryczy, a jedna sekcja była nieczynna. Jednak z oficjalnych danych wynika, że w 2019 roku w Sinciangu zatrzymano około dwa razy więcej osób niż w 2017 roku, gdy rozpoczynała się tam stanowcza kampania władz.

Prześladowania Ujgurów w Sinciangu

W ostatnich latach w regionie Sinciang powstała gigantyczna sieć obozów koncentracyjnych, obozów pracy, miejsc odosobnienia i zwykłych więzień. Eksperci szacują, że tego typu ośrodków utworzono już kilkaset, a bez sądu czy adwokata trafiło do nich od jednego do nawet trzech milionów Ujgurów. Ludzie ci zabierani są bez ostrzeżenia z ulic, zakładów pracy i domów. Trafiają do obozów na co najmniej 12 miesięcy.

Jednocześnie trwa kampania totalnej inwigilacji wszystkich mieszkańców Sinciangu oraz niszczenie ich bogactwa kulturowego. Zwalczane jest używanie języka ujgurskiego, obchodzenie ujgurskich świąt, niszczone są również miejsca związane z kulturą islamską. Jak wynika z obszernej analizy Australian Strategic Policy Institute, od 2017 roku zdewastowanych lub uszkodzonych zostało 58 procent meczetów, cmentarzy czy miejsc pielgrzymek, jak mauzoleum w Ordam Padishah. W sumie to około 16 tysięcy zniszczonych lub uszkodzonych meczetów.

Pekin utrzymuje, że wymierzona w muzułmańską mniejszość kampania jest konieczna, by uchronić Sinciang przed terroryzmem, separatyzmem i islamskim ekstremizmem. Chińscy urzędnicy zaprzeczają, że w regionie dochodzi do prześladowań i wykorzystywania pracy przymusowej. Przekonują również, że od początku kampanii nie odnotowano tam ani jednego zamachu terrorystycznego.

Autorka/Autor:momo/kab

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock