W chilijskim szpitalu trwała operacja usunięcia guza mózgu, gdy niespodziewanie zgasło światło. To jednak nie powstrzymało chirurgów, którzy kontynuowali zabieg. Przydatne okazały się telefony komórkowe.
W chilijskim szpitalu Barros Luco w Santiago prowadzono akurat operację usunięcia nowotworu ośrodkowego układu nerwowego, gdy nagle cała placówka pogrążyła się w ciemnościach. Przyczyną była awaria zasilania. Przerwy w dostawie prądu wystąpiły dwukrotnie i trwały po 30 minut.
Mimo tej znaczącej przeszkody, chirurdzy kontynuowali operację. W tym celu użyli latarek w telefonach komórkowych. Jak poinformował obecny na sali anestezjolog, w związku z awarią prądu nie było także bieżącej wody, przez co lekarze nie mogli nawet umyć rąk.
Wezwanie do złożenia wyjaśnień
W związku ze zdarzeniem minister zdrowia Jaime Manalich i kierownictwo szpitala zostali wezwani przed komisję zdrowia do złożenia wyjaśnień.
- Lekarze, którzy przeprowadzali operację zapewnili, że są w stanie kontynuować zabieg, a pacjent dochodzi teraz do siebie - powiedział przedstawiciel resortu zdrowia Arturo Zuniga.
Źródło: ENEX