Palestyński szaleniec, który wziął zakładników w tureckiej ambasadzie w Tel Awiwie, został schwytany. – Wszystko jest już pod kontrolą – uspokoił minister spraw zagranicznych Turcji Ahmet Davutoglu po tym, jak mężczyznę wyprowadzono z ambasady.
Uzbrojony w nóż 32-letni Palestyńczyk Nadim Injaz z Hebronu wziął dwóch zakładników. Injaz to ten sam, który w 2006 roku zabarykadował się w ambasadzie Wielkiej Brytanii cztery lata temu i zażądał azylu. Został wtedy skazany na 4 lata więzienia i opuścił zakład karny zaledwie kilka tygodni temu.
I tym razem Palestyńczyk wysunął żądania azylu, tym razem w Turcji. Jak twierdził, "przed mordercami syjonistami". Jednocześnie powiedział, że przywódcy palestyńscy, w tym prezydent Mahmud Abbas "powinni umrzeć".
Mężczyzna został postrzelony w nogę, a następnie obezwładniony przez tureckich strażników. – Już jest wszystko pod kontrolą, a cały personel dyplomatyczny jest bezpieczny – uspokoił minister spraw zagranicznych Turcji Ahmet Davutoglu.
Groził wysadzaniem ambasady
Wcześniej informacja o napastniku w ambasadzie zelektryzowała Izrael. Atmosfera zgęstniała, gdy telewizja Channel 2 wyemitowała rozmowę telefoniczną z napastnikiem. "Mam dwóch zakładników. Wysadzę ambasadę" - zagroził mężczyzna. Podkreślił przy tym, że ma przy sobie benzynę i zagroził, że "zabije każdego Żyda, który wejdzie". Swoich gróźb nie spełnił.
Źródło: Reuters