|

17 książek, w których miejsca są równie ważne co ludzie

Zestawienie książek do "Magazynu TVN24"
Zestawienie książek do "Magazynu TVN24"

Niektóre mijacie codziennie, a być może niewiele o nich wiecie. Inne chcielibyście poznać, ale już niekoniecznie odwiedzić naprawdę (bo kto przy tej pogodzie chciałby stać na betonowej pustyni). Ale zapewniam: takiej wycieczki wam trzeba. Ze mną oraz wybranymi pisarzami i pisarkami zamieszkacie w katowickiej Superjednostce i odwiedzicie siechnickie szklarnie, które świecą tak mocno, że podobno widzi je pół Dolnego Śląska. I to nie koniec atrakcji.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Od dziecka książkowe podróże traktuję jak wakacje.

Gdy byłam młodsza, często uciekałam lekturą do nieistniejących krain, pełnych fantastycznych postaci. Im byłam starsza, tym częściej wybierałam na cel swoich czytelniczych podróży miejsca prawdziwe, choć często dla mnie równie niedostępne co krainy Śródziemia. Przez wiele lat wydawało mi się, że wszystkie polskie powieści dzieją się tylko w Warszawie lub Krakowie.

Tak, wiem, że to nieprawda. Słyszę Was, fani Małgorzaty Musierowicz, którzy schodziliście z jej bohaterkami Poznań, czy wy, czytelnicy Marka Krajewskiego, którzy spacerowaliście nieraz po starym Wrocławiu.

Na dzisiejszą literacką podróż chciałabym zabrać Was jednak do miejsc może nieco mniej oczywistych, częściej pomijanych czy wreszcie mało dostępnych - nie licząc kart książek. Zresztą niektórych moglibyście nie chcieć zobaczyć na żywo, a jednak przyjrzeć się im warto.

To wybór subiektywny, a jednak mam nadzieję, że dacie się porwać na tę wycieczkę krajoznawczą.

"ZAPAŚĆ. REPORTAŻE Z MNIEJSZYCH MIAST" Marek Szymaniak Wydawnictwo Czarne

Okładka książki "Zapaść. Reportaż z mniejszych miast"
Okładka książki "Zapaść. Reportaż z mniejszych miast"
Źródło: Wydawnictwo Czarne

Najpierw wycieczka objazdowa. Na przykład taka: Kętrzyn (Warmińsko-Mazurskie), Przemyśl (Podkarpackie), Jasło (Podkarpackie), Prudnik (Opolskie), Bielawa (Dolnośląskie). Do odwiedzenia nawet w jeden dzień. Że nie da się tak szybko podróżować po Polsce? Da się, da, choć nie mogę obiecać, że ta podróż będzie tylko przyjemna.

Marek Szymaniak pokazuje nam Polskę mniejszych miast, upadłych zakładów, liczonych w latach kolejek, by zdobyć mieszkanie. Polskę, która trochę, jak w tytule "zapada się" w sobie, ale równocześnie Polskę dumną i wyprostowaną. Na okładce umieścił właśnie dolnośląską Bielawę i sam to od niej zaczyna podróż.

Według Polskiej Akademii Nauk niemal połowie z dwustu pięćdziesięciu pięciu średnich miast w Polsce grozi społeczno-ekonomiczna zapaść. Reporter szuka odpowiedzi na pytanie: dlaczego? Oficjalne statystyki zestawia nie tylko z opowieściami samorządowców i aktywistów, ale też zwykłych ludzi, których moglibyście spotkać w ostatnim działającym pubie czy przy piwie na nie zawsze będącym perłą w koronie miejskim rynku.

Jeśli obawiacie się, że ta książka was zdołuje, to spokojnie - Szymaniak pokazuje trudy, ale i nadzieje. Mnie przypomniał, skąd jestem (moja rodzinna Witnica nie jest jego bohaterką, ma 7 tys. mieszkańców), może wam też zafunduje sentymentalną podróż.

Fragment "Zapaści" Marka Szymaniaka
Fragment "Zapaści" Marka Szymaniaka

"PONIEMIECKIE" Karolina Kuszyk Wydawnictwo Czarne

Okładka książki "Poniemieckie"
Okładka książki "Poniemieckie"
Źródło: Wydawnictwo Czarne

Do Witnicy - dokładnie w pół drogi między Gorzowem Wielkopolskim a Kostrzynem - też chętnie Państwa zabiorę. A właściwie chciałabym, aby zabrała Was tam reporterka Karolina Kuszyk, która postanowiła przyjrzeć się moim rodzinnym stronom, przez wiele lat nazywanych Ziemiami Odzyskanymi.

To historia nie tylko ludzi, ale i przedmiotów, które wciąż służą polskim mieszkańcom w poniemieckich domach. Opowieść o zajmowaniu ich po wojnie, tak jak w dziecięcej wyobraźni zdobywa się nowe lądy (wystarczy wetknąć flagę!). A później o życiu w ich cieniu i dziedzictwie. Jak to jest jeść z cudzych naczyń? Co zrobić kilkadziesiąt lat później z zawartością przetworów znalezionych w nie naszych słoikach?

Autorka łączy osobiste doświadczenia rodzin, których dotknęło przesiedlenie, oraz bogate archiwa, wywiady z ekspertami, tropy literackie. Poznacie m.in. znanego mieszkańca Witnicy - regionalistę, pasjonata historii Zbigniewa Czarnucha, który, gdy byłam dzieckiem, odkrywał przed nami naszą lokalną (i tę wielką) historię.

Dla mnie "poniemieckość" była tak oczywista, że momentami aż przezroczysta. Ta książka pokazuje, że warto się jej przyjrzeć uważniej. Może być pasjonującą opowieścią - ciekawą nie tylko dla mieszkańców województwa lubuskiego i Dolnego Śląska.

Fragment książki "Poniemieckie"
Fragment książki "Poniemieckie"

"PO ŚLADACH" Agnieszka Wolny-Hamkało Hokus Pokus

Okładka książki "Po śladach"
Okładka książki "Po śladach"
Źródło: Hokus Pokus

A skoro już jesteśmy na Dolnym Śląsku. Czy wiecie, że w Siechnicach są szklarnie, które zajmują ponad 40 hektarów i widać je z wielu kilometrów? Łuna jest najbardziej widoczna w pochmurne wieczory i nocą. Nawet we Wrocławiu. To pomarańczowe światło z Siechnic zainspirowało poetkę Agnieszkę Wolny-Hamkało, która fascynacją obdzieliła nastoletnich bohaterów swojej powieści.

To proza poetycka (kto powiedział, że zwiedzać można tylko z reportażami?) i trzecia książka poświęcona dorastającej Adeli (ale można ją czytać, nie znając poprzednich).

Adela, Franek i Julek są licealistami. Przyjaźnią się, zakochują, ranią. To podróż nie tyle do Siechnic, co pogoń za Adelą, która pewnego dnia znika, pozostawiając wyrwę w życiu wieloletnich przyjaciół. Beztroskę z poprzednich książek Wolny-Hamkało zastępuje pojawiająca się z wiekiem bohaterów odpowiedzialność.

A choć łuna, przez bohaterów nazywana "zorzą" świeci tu szalenie jasno, ta książka to droga ku ciemności.

"CIEMNO, PRAWIE NOC" Joanna Bator W.A.B.

Okładka książki "Ciemno, prawie noc"
Okładka książki "Ciemno, prawie noc"
Źródło: W.A.B.

A jak już jest ciemno, a my jesteśmy na Dolnym Śląsku - to nie możemy nie wpaść do Wałbrzycha Joanny Bator.

To miasto, z którego pochodzi laureatka Nagrody Nike i które ewidentnie ukochała, bo umieszcza tam fabuły wielu swoich tekstów. W wywiadach mówi o nim: - Tutaj wszyscy mają coś po Niemcach, bo zamieszkali w ich domach. Pod ziemią wiją się korytarze, których przeznaczenie pozostaje tajemnicą. To miasto jest podwójne.

To miasto to też lustro, które autorka stawia nam - Polkom i Polakom - przed twarzami, każąc zastanowić się na przykład, czy niekiedy sami nie bywamy hejterami. Czy my też nie bierzemy udziału w polaryzowaniu Polaków?

W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania będzie Wam towarzyszyła reporterka Alicja Tabor, która wraca w rodzinne strony, a więc właśnie do Wałbrzycha, i zaczyna dziennikarskie śledztwo. Bo w mieście giną dzieci, robi się mroczniej i mroczniej.

Trochę kryminał, trochę powieść psychologiczna. Momentami tak mroczna, że osobiście uważam, iż lepiej czytać ją w pełnym świetle lub nawet za dnia.

Joanna Bator o "zapominaniu" o dzieciństwie
Joanna Bator o "zapominaniu" o dzieciństwie
Źródło: TVN24

"BETONOZA" Jan Mencwel Krytyka Polityczna

Okładka książki "Betonoza"
Okładka książki "Betonoza"
Źródło: Krytyka Polityczna

W Polsce zaś robi się cieplej i cieplej. Albo nie, inaczej, nie umniejszamy problemu: goręcej, goręcej. Czuć to szczególnie w zabetonowanych centrach naszych miast i miasteczek.

I to jest ta część wycieczki, którą możecie chcieć o tej porze roku odbyć bardziej czytelniczo niż w rzeczywistości. Bo jak tu w tych upałach wytrzymać, choć kilka minut, na placu, gdzie coraz częściej nie ma nawet pół drzewa?

Miejski aktywista Jan Mencwel przykładów betonozy szukał we wszystkich regionach Polski. A nie trzeba daleko szukać, by przyjrzeć się, jak psuje się miejskie przestrzenie, pozbawiając je drzew. Sami możecie wybrać przykłady. Opisał rewitalizację (choć chciałoby się powiedzieć "dewitalizację") w takich miejscowościach jak Rzepin, Kielce, Lubaczów, Włocławek, Kruszwica, Bartoszyce, Kartuzy, Sokółka.

Kiedyś o dworcu w Kutnie Kazik śpiewał, że jest tak brzydko i brudno, aż "pękają oczy". Dworzec dziś jest czysty i ładny, a oczy bolą, gdy człowiek patrzy na zabetonowany rynek.

"ROZPŁYWAJ SIĘ" Anna Cieplak Wydawnictwo Literackie

Okładka książki "Rozpływaj się"
Okładka książki "Rozpływaj się"
Źródło: Wydawnictwo Literackie

Z drzewami lepiej jest na Śląsku, gdzie akcję swojej najnowszej powieści (właśnie została nominowana do Nagrody Nike) umieściła Anna Cieplak.

To dzięki niej możecie dowiedzieć się, jak mogłoby wyglądać życie w Superjednostce. Gigantyczny blok, charakterystyczny punkt Katowic, to historia sama w sobie. Poznajmy ją lepiej dzięki literackim mieszkankom, ale Cieplak nie fantazjuje - wie, o czym pisze, bo sama tam przez moment mieszkała. Opowiada o Śląsku zwykłych ludzi - tych, którzy mówią godką, których krewni pracują w kopalniach, którzy całe życie robią zakupy w osiedlowym warzywniaku. I przygląda się, jak na życie najmłodszego pokolenia wpłynęła emigracja ich rodziców.

Cieplak to kronikarka miejsc, w których żyje. Z tą pisarką (pochodzącą z Zagłębia) możecie też zwiedzić inne miasta województwa śląskiego m.in. Dąbrowę Górniczą ("Ma być czysto"), Będzin ("Lata powyżej zera") czy pojechać nieco dalej, na granicę z Czechami - do Cieszyna i wziąć ze sobą jej "Lekki bagaż".

"SEKRETY WROCŁAWIA" Tamara Barriga  Księży Młyn Dom Wydawniczy

Okładka książki "Sekrety Wrocławia"
Okładka książki "Sekrety Wrocławia"
Źródło: Księży Młyn Dom Wydawniczy

Z Cieszyna możemy skoczyć do Wrocławia. Słynie jako miasto mostów. Zachwyca architekturą. Uwodzi i obiecuje moc ekscytujących wrażeń. "Wrocław od lat niczym niepokojąco piękna kobieta urzeka i skrywa sekrety…" - przekonuje wydawca.

I wie, co mówi, bo reporterka Tamara Barriga z pasją i odwagą wnika w nieodkryte dotąd tajemnice Wrocławia. Dlaczego w Mrówkowcu mieszka się luksusowo i… nieznośnie? Jak w historii miasta zapisali się profesor Alzheimer, Otfrid Foerster - lekarz Lenina, sir Gutmann - ojciec igrzysk paraolimpijskich, czy profesor Tołpa - wierzący w leczniczą moc torfu?

I nie będzie wam mało, bo autorka już napisała drugą część "Sekretów".

Gdy zapytałam autorkę, jaka jest jej ulubiona historia z tej części - nie wahała się. - Zdecydowanie rozdział "Pobożny i spokojny człowiek", czyli historia Karla Denke, który wprawdzie z Wrocławia nie był, ale tu miał sprzedawać - w działającej do dziś Hali Targowej - "peklowaną wieprzowinę bez skóry"- opowiada reporterka. I tłumaczy: - W rzeczywistości mogły to być szczątki osób, które mordował. Za to został aresztowany, ale procesu nie doczekał, bo powiesił się - na chustce do nosa - na okiennej kracie w celi. Po nagłośnieniu sprawy mięsożercy wpadli w panikę, a gazety informowały o epidemii "nerwowych chorób żołądkowych". 

Więc, jak Państwo widzą, dobra miejska historia może zastąpić kryminał lub powieść grozy.

"PEWUKA. CUD NAD WARTĄ" Filip Czekała, Tomasz Mikszo Wydawnictwo Poznańskie

Pewuka. Cud nad Wartą
Pewuka. Cud nad Wartą
Źródło: Filip Czekała

Poznań to zdecydowanie nie tylko wspomniana wcześniej Małgorzata Musierowicz. Każdy słyszał coś o poznańskich koziołkach, miłośnicy zakupów znają Stary Browar, a sportu - stadion przy Bułgarskiej.

Reporterzy Filip Czekała i Tomasz Mikszo zabiorą Was na zupełnie wyjątkowy spacer po Poznaniu. A dokładniej po Powszechnej Wystawie Krajowej i Poznaniu z 1929 roku. Będzie trochę sensacji i skandali, garść anegdot i masa ciekawostek.

Pierwszy telewizor i wesołe miasteczko. Tak wyglądała Pewuka
Pierwszy telewizor i wesołe miasteczko. Tak wyglądała Pewuka
Źródło: TVN 24 Poznań

Gdzie znajdowała się największa restauracja w Polsce? Dlaczego pewnego łodzianina zamknięto w klatce i przetrzymywano w niej bez jedzenia przez 40 dni? Co siało zgorszenie wśród poznaniaków? Co robiła kopuła kościoła Świętego Marcina na wieży Górnośląskiej? Na te wszystkie pytania - i wiele innych - znajdziecie odpowiedzi w tej książce.

A jakby Poznania było wam mało, możecie sięgnąć też do wcześniejszych książek Czekały: "Miasto nie do poznania" i "Historie warte Poznania. Od Pewuki i Baltony do kapitana Wrony". Historie otrzymały Trójkowy Znak Jakości, książka zajęła II miejsce w XXV Ogólnopolskim Przeglądzie Książki Krajoznawczej i Turystycznej , została też nominowana do Nagrody im. Józefa Łukaszewicza Posnaniana 2016.

Poznań: Makieta Pewuki na Międzynarodowych Targach Poznańskich
Poznań: Makieta Pewuki na Międzynarodowych Targach Poznańskich
Źródło: Pewuka. Cud nad Wartą

"KSIĄŻKA O ŚMIECIACH" Stanisław Łubieński Agora

Okładka "Książki o śmieciach"
Okładka "Książki o śmieciach"
Źródło: Agora

Czas na trochę przyrody. Nie wyobrażacie sobie wakacji bez wyjazdu nad morze choćby na jeden dzień? Ja też. Jednak odkąd w 2020 roku przeczytałam książkę Stanisława Łubieńskiego, widzę nadbałtyckie plaże już inaczej. Zamiast wypatrywać bursztynów, wypatruję śmieci. Zastanawiam się: kto, do czorta, zostawił tu tę reklamówkę i dlaczego ktoś inny nie mógł zabrać ze sobą butelek, po z pewnością udanym biesiadowaniu.

Jego książka zaczyna się od znalezionej na plaży białej skarpetki, do której zmieściło się 28 zebranych w najbliższym otoczeniu śmieci. I choć zbieranie ich na początku wiązało się z ekscytacją podobną do grzybobrania, gdy co chwilę odnajdujemy zaskakujące okazy, to refleksja na koniec była straszna: niszczymy polską przyrodę i krajobrazy, szalenie śmiecąc. Jakbyśmy nie umieli się powstrzymać. Czy umiemy? Czy możemy? Dlaczego powinniśmy? Łubieński w swoich ni to esejach, ni to reportażach szuka odpowiedzi.

Fragment książki Stanisława Łubieńskiego
Fragment książki Stanisława Łubieńskiego

"BAŁTYK. HISTORIE ZZA PARAWANU" Aleksandra Arendt-Czekała Wydawnictwo Poznańskie

Okładka książki "Bałtyk. Historie zza parawanu"
Okładka książki "Bałtyk. Historie zza parawanu"
Źródło: Wydawnictwo Poznańskie

Zatłoczone plaże, koc przy kocu i wszechobecne kolorowe parawany - tak wyglądają nadbałtyckie plaże, gdy sezon jest w pełni. Nie zawsze tak było. Dziś nikt już nie pamięta o wozach kąpielowych dla dam z wyższych sfer, za to wielu osobom kręci się łezka w oku na wspomnienie "wiklinowych osiedli" nad Bałtykiem.

Jeśli chcecie posłuchać więcej o plażach, koniecznie musicie zajrzeć do książki Aleksandry Arendt, która w nich i w ich stałych bywalcach - kiedyś i dziś - się wyspecjalizowała.

Z jej książki dowiecie się: co Tomasz Raczek robił na transatlantyku Stefan Batory? Dlaczego po plaży paradowano w piżamach? Gdzie nad morzem była "nowa Warszawa", a gdzie "małe Zakopane"? Jej reportaże to zbiór historii o ludziach, których losy splotły się z Wybrzeżem.

- Po raz pierwszy zanurzyłam się w tajemnicach Bałtyku kilka lat temu - wspomina Aleksandra Arendt-Czekała. I dodaje: - Pamiętam, że któregoś dnia usłyszałam od wydawcy tvn24.pl: "Ola, a może napisałabyś coś o morzu?". Przygotowałam chyba wtedy tekst o Winiecie, czyli słowiańskiej Atlantydzie. Tak pochłonęła mnie ta historia, że zaczęłam szukać kolejnych. Na początku interesowałam się tylko legendami, potem również historiami wokół nadmorskich kurortów i ludzi, którzy z morzem obcują na co dzień. Bałtyk jest wspaniałym źródłem tematów. Czasem odkrywa przed nami swoje tajemnice, innym razem bezlitośnie pożera to, co na lądzie. Mnie zafascynował na tyle, że postanowiłam kilkanaście historii opisać w książce. To była wspaniała przygoda - dodaje.

Winda w Jastrzębiej Górze
Winda w Jastrzębiej Górze
Źródło: TVN24/ Zbiory Romana Kużela/Archiwum Tomasza Szwoka

"KASZEBE" Tomasz Słomczyński Wydawnictwo Czarne

Okładka książki "Kaszebe"
Okładka książki "Kaszebe"
Źródło: Wydawnictwo Czarne

Mój redakcyjny kolega Tomasz Słomczyński mieszka na Kaszubach. I muszę Państwu zdradzić, że przysłuchiwanie się temu, jak opowiada o tej swojej części świata, a może nawet o swoim miejscu na ziemi, jest prawdziwym przeżyciem. Dlatego cieszę się, że nawet ci z Was, którzy nie mają okazji spotkać Tomka na redakcyjnych kolegiach, mają szansę poznać jego opowieści i po prostu je przeczytać.

Dowiecie się, kim właściwie są Kaszubi, jakim językiem mówią i przede wszystkim - o czym mówią. I co właściwie znaczy powtarzane tu często zdanie: "Nie ma Kaszëb bez Polonii, a bez Kaszëb Polśczi".

Ta książka to wgląd w interesujących ludzi, żyjących na skraju, zatopionych w pięknej przyrodzie. Tomasz zestawia ze sobą ich burzliwą przeszłość i absolutnie współczesne problemy.

W wywiadach mówi: - Kaszubi nie chcą być ciekawostką. Kaszubi aspirują do tego, żeby pokazać, że są czymś więcej niż tylko haftem i tabaką na festynie.

W książce wszystkiego tego udaje mu się zdecydowanie uniknąć.

"NAJLEPSZE MIASTO ŚWIATA" Grzegorz Piątek W.A.B.

Okładka książki "Najlepsze miasto świata"
Okładka książki "Najlepsze miasto świata"

Narzekałam, że "wszystko i tak dzieje się w Warszawie", a mimo to chciałabym polecić Wam jedną "warszawską" książkę. Bo to opowieść o mieście, którego już nie ma, które było, a właściwie mogło być.

Odbudowa powojennej stolicy to pasjonująca opowieść o wielkich ideach i planach w zetknięciu ze zniszczeniami i niedostatkiem.

To też historia optymizmu i nadziei. Bo gdy budujesz od nowa, pośród oceanu gruzów, musisz je mieć, by w ogóle móc ruszyć do przodu.

Piątek zapozna Was z architektami z Biura Odbudowy Stolicy, którzy, tworząc miasto swoich marzeń, przykładali jednak rękę do budowy totalitarnego państwa. Czy było warto? Poszukajcie odpowiedzi, idąc ich śladami.

"STRAMER" Mikołaj Łoziński Wydawnictwo Literackie

Okładka książki "Stramer"
Okładka książki "Stramer"

Jeśli już jesteśmy przy miastach z historią, teraz chciałabym Was zabrać do Tarnowa, po którym można poruszać się śladami żydowskiej rodziny Stramerów. Nathan i Rywka oraz ich sześcioro dzieci opowiedzą Wam historię swoją i miasta, tuż przed wybuchem drugiej wojny światowej. Będzie to więc opowieść nie tylko o ludziach, których już nie ma, ale i o mieście, które znikło.

Adam Zagajewski napisał o tej książce: "Ta historia, opowieść o biednej, żydowskiej rodzinie mieszkającej w latach międzywojennych w Tarnowie, jest, zdawałoby się, skazana na nieuleczalny smutek i wiadome zakończenie. A jednak Mikołajowi Łozińskiemu udało się wymazać czerń, którą nasza pamięć zabarwia tamte lata. Bohaterowie nie wiedzą, co ich czeka, my wiemy aż za dobrze. Autor pozwala swoim postaciom mylić się, popełniać niezliczone głupstwa; ofiarowuje im życie, niekiedy trywialne, niekiedy pełne sensu, czasem groteskowe, wesołe i tragiczne".

Fragment książki "Stramer"
Fragment książki "Stramer"

"AGLA. ALEF" Radek Rak Powergraph

Okładka książki "Agla"
Okładka książki "Agla"

Narzekałam też na nadreprezentację Krakowa. I na mojej liście jest, ale jakby go nie było. Chciałabym Was bowiem zaprosić do fantastycznego, fikcyjnego miasta tak mocno inspirowanego Krakowem, że jak będziecie czytać o Plantach, to idę o zakład, iż będziecie przed oczami widzieć te krakowskie.

Radek Rak dotrzymał słowa i w maju tego roku powrócił do swoich literackich korzeni, prezentując czytelnikom i czytelniczkom pełnoprawną powieść fantastyczną. To opowieść o dojrzewaniu i przemianie, miłości i odkrywaniu siebie, przez którą poprawi Was nastoletnia i - jak na nastolatkę przystało - szalenie uparta Sofja Kluk. W jej mieście panują dziewiętnastowieczne porządki społeczne, sklepy bławatne z ulicy Krokodyli spotykają się z mrocznym Urzędem Bezpieczeństwa i tajemniczym Carem, a zawodowi zabójcy cieszą się szacunkiem i zaufaniem.

Wciąga, więc ostrzegam - to dopiero pierwszy tom zaplanowanej na trzy części historii.

"Musiałem trochę dojrzeć jako człowiek"
Źródło: TVN24

"ZIMOWLA" Dominika Słowik Wydawnictwo Znak

Okładka książki "Zimowla"
Okładka książki "Zimowla"

Jak już przy wymyślonych miastach jesteśmy (a z Krakowa jest blisko): zapraszam do Cukrówki! "Między rokiem 1982 a 2002 wydarzyły się tu trzy dobrze udokumentowane cuda oraz dwa kolejne, nieco bardziej wątpliwe, które można by, z braku lepszej terminologii, nazwać prawie-cudami".

Miasteczko stworzone przez Słowik, gdzieś pod Wadowicami, to tylko na pierwszy rzut oka typowe miasteczko tuż po transformacji. Klimatem jednak bardziej przypomina miejscowość z serialu "Stranger Things". Z jednej strony są tu szemrane biznesy i upadłe zakłady pracy, z drugiej - ojciec, który postanawia zostać wróżem, babka komunistka czy lunatykująca nastolatka, która nago śpiewa piosenki na dachach domów sąsiadów. Ojciec wróż, co prawda, szuka symptomów końca świata, ale będziecie w czasie lektury dziwnie spokojni, że to nam nie grozi. I to jest ten rodzaj spokoju, który się teraz przydaje. Jeśli będzie wam mało, możecie sięgnąć też po debiutancką powieść autorki "Atlas: Doppelganger". Historia napisana tak, jakby ktoś zamknął nastoletniego Garcię Marqueza w śląskim blokowisku.

"EMIGRACJA" Malcolm XD W.A.B.

Okładka książki "Emigracja"
Okładka książki "Emigracja"
Źródło: W.A.B.

Zaczyna się tak: "Pierwsze 19 lat mojego życia spędziłem w jednym z miejsc, które Główny Urząd Statystyczny określa jako miasta o liczbie ludności 10 000 - 19 999. Nie będę podawał jego nazwy, bo moje miasto nie jest znane prawie z niczego, więc i tak nic ona wam nie powie. Według wspomnianego GUS takich miast jest w Polsce dokładnie 187. Jednak gdy mówię, że miejscowość nie jest znana prawie z niczego, mam na myśli, że w niektórych kręgach znana jest z jednej rzeczy, jednak nie są to kręgi szczególnie popularne i wpływowe. Mowa o środowisku sympatyków agrestu".

Stop! Nie odpalajcie Google. Narrator tej opowieści wychował się w Europejskiej Stolicy Agrestu, w której obchodzi się jednodniowe (to nie błąd) Dni Agrestu, ale to wspaniałe miejsce poza powieścią nie istnieje. Jest za to doskonałym reprezentantem wszystkich polskich miasteczek liczących od 10 tysięcy do 19999 mieszkańców. I właśnie dlatego powinniście je odwiedzić i śmiać się do łez. Bo jak za pisanie bierze się autor najpopularniejszych past internetowych, to musi być śmiesznie.

"NIE ZDĄŻĘ" Olga Gitkiewicz Dowody na Istnienie

Okładka książki "Nie zdążę"
Okładka książki "Nie zdążę"
Źródło: Dowody na Istnienie

Wymyślone czy też nie… Powiedzmy sobie uczciwie: w wiele z wybranych przeze mnie miejsc trudno będzie Wam dojechać. Nie dlatego, że ukryte są w dżungli, nie prowadzą do nich żadne mapy czy właśnie są wytworem literackiej wyobraźni. Nie, nie. Po prostu znajdują się w Polsce, a tu od lat zwija się komunikacja publiczna.

Uchwyciła to świetnie reporterka Olga Gitkiewicz. Dopiero jej reportaż uświadomił mi, dlaczego najpewniej rodzice nigdy nie zabrali nas w Bieszczady i dlaczego sama dopiero po trzydziestce (z niemałym trudem) zaczęłam odwiedzać Warmię czy Mazury. By poruszać się w Polsce pomiędzy mniejszymi miastami, trzeba mieć równie dużo czasu, co determinacji. Gitkiewicz opisuje to na przykładach miejscowości (często nawet teoretycznie turystycznych!), z których codziennie odjeżdża jeden lub dwa autobusy. Coraz więcej jest niestety miejsc, do których chciałoby się pojechać, ale już za bardzo nie ma jak, jeśli nie macie samochodu. Wam przepadają być może idealne wakacje, ale pomyślcie, co to znaczy dla ich mieszkańców. A najlepiej poczytajcie Gitkiewicz.

Czytaj także: