Od dziecka książkowe podróże traktuję jak wakacje.
Gdy byłam młodsza, często uciekałam lekturą do nieistniejących krain, pełnych fantastycznych postaci. Im byłam starsza, tym częściej wybierałam na cel swoich czytelniczych podróży miejsca prawdziwe, choć często dla mnie równie niedostępne co krainy Śródziemia. Przez wiele lat wydawało mi się, że wszystkie polskie powieści dzieją się tylko w Warszawie lub Krakowie.
Tak, wiem, że to nieprawda. Słyszę Was, fani Małgorzaty Musierowicz, którzy schodziliście z jej bohaterkami Poznań, czy wy, czytelnicy Marka Krajewskiego, którzy spacerowaliście nieraz po starym Wrocławiu.
Na dzisiejszą literacką podróż chciałabym zabrać Was jednak do miejsc może nieco mniej oczywistych, częściej pomijanych czy wreszcie mało dostępnych - nie licząc kart książek. Zresztą niektórych moglibyście nie chcieć zobaczyć na żywo, a jednak przyjrzeć się im warto.