|

"Nie chciałem, by ktoś tak piękny obrócił się w pył". Latami żył z ciałem zmarłej ukochanej

Carl Tanzler
Carl Tanzler
Źródło: Fort Worth Star Telegram, The Miami Herald/ newspapers.com

Walczył o jej życie, a gdy zmarła, wybudował dla niej grobowiec, by później wykraść jej ciało. Zakonserwował je i przez siedem kolejnych lat żył i spał z ukochaną. Gdy sprawa wyszła na jaw, Carl Tanzler był załamany. Ale nie tym, że resztę życia mógł spędzić w więzieniu, a tym, że na dobre utracił miłość swego życia. Współczuli mu niemal wszyscy i powtarzali: - Jego czyny są dowodem na to, że miłość jest silniejsza niż śmierć.

Artykuł dostępny w subskrypcji

Carl Tanzler przyjechał do Stanów Zjednoczonych z Niemiec. Pracował jako technik elektroradiolog w szpitalu w Key West na Florydzie. Miał 53 lata, gdy do jego gabinetu weszła ciemnowłosa 21-latka. Kobieta idealna. "Znał" jej twarz. Zobaczył ją kilkadziesiąt lat wcześniej na marmurowym posągu na jednym z włoskich cmentarzy. Później miała wielokrotnie pojawiać się w jego snach. I oto nagle, po latach śnienia i czekania, stała przed nim. Młoda, uśmiechnięta, trochę zakłopotana. Maria Elena Milagro de Hoyos trafiła do szpitala z powodu gruźlicy. Z dnia na dzień - mimo wysiłków lekarzy - traciła siły. A Tanzler tracił dla niej głowę. Spełniał wszystkie zachcianki dziewczyny i jej rodziny. Próbował wszystkiego, by uratować ukochaną przed nieuchronnym. Nie udało się.  

Maria Elena, w której bez pamięci zakochał się Carl Tanzler
Maria Elena, w której bez pamięci zakochał się Carl Tanzler
Źródło: The Miami Herald, 8 X 1940/ newspapers.com

Maria zmarła w październiku 1931 roku. W noc przed jej śmiercią Carl Tanzler obiecał młodej kobiecie, że będzie opiekował się nią tak długo, jak będzie żył. I słowa by pewnie dotrzymał, gdyby pewnego dnia do jego domu nie weszła policja.  

Uczestniczył w pogrzebie Marii Eleny. W kondukcie żałobnym szedł razem z członkami jej rodziny i tak jak oni zanosił się płaczem. A po uroczystości zaczął realizować obietnicę, którą złożył dziewczynie. Nie mógł bowiem znieść, że piękna Maria Elena leży kilka metrów pod ziemią.

Niedługo po pogrzebie udało mu się przekonać rodzinę Hoyos, by pozwolili mu wybudować mauzoleum dla Marii Eleny. Ciało młodej kobiety zostało ekshumowane i przeniesione do grobowca. I tak rozpoczęły się codzienne wizyty Tanzlera w miejscu pochówku ukochanej. Okoliczni mieszkańcy współczuli mężczyźnie, którego uważali za niegroźnego dziwaka. Powtarzali też plotki, na przykład taką, że mężczyzna pociągnął kabel telefoniczny od swojego domu do mauzoleum, by w deszczowe dni mógł rozmawiać ze zmarłą bez wychodzenia z mieszkania. Na wizytach na grobie - systematycznych, ale z czasem coraz rzadszych - Tanzler spędził dziewięć lat swojego życia.

W łóżku zamiast w grobowcu

Wszystko zmieniło się na początku października 1940 roku, gdy do jego domu wkroczyli policjanci. Nakaz przeszukania mieszkania wywalczył szwagier zmarłej dziewczyny. Rodzinę zaniepokoiło odkrycie, że grobowiec został otwarty. A także to, że Tanzler bronią postraszył grupę nastolatków, którzy zbliżyli się do jego domu. No i coraz częściej słychać było też plotki o tym, że mężczyzna kupuje damskie ubrania i perfumy. Krewni Marii Eleny nie wierzyli, że mogły to być tylko wybryki niegroźnego ekscentryka. Funkcjonariusze po tej wizycie nie spodziewali się właściwie niczego. Ot, kolejne zgłoszenie i przeszukanie czyjegoś domu. Jednak tuż po wejściu do niewielkiego mieszkania Tanzlera włosy zjeżyły im się na głowie. Bo oto zobaczyli w sypialni mężczyzny łóżko. W nim leżała kobieta. Podobna do tej, której zdjęcia zdobiły pokój. Wyglądała, jakby spała. Nie żyła jednak. Ubrana była w niebieską jedwabną suknię. W ciemne włosy wpiętą miała różę, a jej nadgarstek zdobiły bransoletki. Carl Tanzler został zatrzymany. Przygnębiony - jak relacjonowała prasa - powiedział policjantom: "Tak dobrze było mieć ją zawsze przy sobie". Emerytowany medyk trafił za kratki. A śledczy rozpoczęli badanie sprawy.

"Nie chciałem, by ktoś tak piękny obrócił się w pył"

Zaczęli od sprawdzenia krypty, w której powinna spoczywać Maria Elena Milagro de Hoyos. Grobowiec był pusty. 62-letni Tanzler usłyszał zarzuty bezprawnego przeniesienia zwłok i zbezczeszczenia miejsca pochówku. Na jaw zaczęły wychodzić coraz bardziej makabryczne szczegóły, których prasa nie szczędziła swoim czytelnikom. I tak z gazet można było się dowiedzieć, że przez pierwsze dwa lata po śmierci ukochanej Tanzler faktycznie dzień w dzień odwiedzał miejsce jej pochówku. Jednak nie siedział tam - jak wszyscy myśleli - bezczynnie i nie zanosił się płaczem. Zamiast tego próbował - jak pisały dzienniki - "za pomocą terapii elektrycznością i przy użyciu chemii" ożywić zmarłą. Gdy próby się nie powiodły, zdecydował, że przeniesie jej ciało do swojego domu. "Skoro nie mogłem tchnąć w nią życie, chciałem zachować ją tak, jak ją zapamiętałem" – relacjonował słowa mężczyzny dziennik "Asheville Citizen Times". I cytował kolejne wyznanie podejrzanego: "Nie chciałem, by ktoś tak piękny obrócił się w pył".

Mężczyzna próbował przywrócić życie ukochanej, później wykradł jej zwłoki i przez siedem lat z nimi mieszkał
Mężczyzna próbował przywrócić życie ukochanej, później wykradł jej zwłoki i przez siedem lat z nimi mieszkał
Źródło: Fort Worth Star Telegram, 10 X 1940/ newspapers.com

Budował samolot, którym chciał odlecieć z ukochaną

By zapobiec rozkładowi, zakonserwował ciało. Przy pomocy bandaży, wosku, gipsu modelarskiego i papier mâché odtworzył te części, które zdążyły się rozłożyć. To, co zrobił, udało mu się utrzymać przez siedem lat w tajemnicy. Żył jak pustelnik, nikt go nie odwiedzał, a nawet gdyby, to nie miał zamiaru nikogo wpuszczać do swojego domu. Do szczęścia potrzebował tylko towarzystwa Marii Eleny. Przez te wszystkie lata, przez nikogo nie niepokojony, żył i spał z ciałem ukochanej. Marię Elenę tracił z oczu tylko na czas pracy w ogrodzie, gdzie budował samolot, którym planował odlecieć w siną dal, gdy już tchnie ducha w ciało zmarłej. Bo tych prób nigdy nie zaprzestał. Tak jak do końca wygrywał melodie dla swojej wybranki na organach ustawionych za wezgłowiem łóżka. 

"Jego czyny są dowodem na to, że miłość jest silniejsza niż śmierć"

Mieszkańcy Key West czytali doniesienia o miłości do zmarłej, ale im nie dowierzali. W większości jednak współczuli Tanzlerowi. Dziennik "Fort Worth Star Telegram" cytował reakcje sąsiadów. Jedna z kobiet powiedziała, że mężczyzna "nie zrobił nikomu krzywdy" i zastanawiała się, dlaczego nie może odzyskać ciała ukochanej. Powstała też petycja, której sygnatariusze wnosili o umieszczenie Tanzlera w zakładzie psychiatrycznym, a nie w więzieniu. Tanzlerowi współczuł też prawnik, który zgłosił się, by go reprezentować. Mecenas Louis A. Harris uważał, że decyzja o ponownym pochowaniu ciała Marii Eleny zabije jego klienta. "Zbrodnią byłoby odbierać mu marzenia. Jego czyny są dowodem na to, że miłość jest silniejsza niż śmierć" – mówił dziennikarzom. A brat sędziego, który miał przeprowadzić jedno z pierwszych przesłuchań podejrzanego, napisał nawet piosenkę o jego wielkiej miłości do zmarłej Marii Eleny.

Tysiące osób chciały zobaczyć zmarłą

Gdy rozdzielony z ukochaną Tanzler odchodził od zmysłów w swojej celi, jej ciało wystawiono na widok publiczny w jednym z domów pogrzebowych. W ciągu kilku dni niemal siedem tysięcy osób zobaczyło kobietę, która skradła serce medykowi. Niektórzy przyjeżdżali z miejscowości oddalonych nawet o 200 mil (ponad 320 kilometrów) od Key West. Kolejne przesłuchania przynosiły nowe rewelacje. Mężczyzna twierdził, że rekonstrukcja ciała ukochanej nie była dla niego trudnym zadaniem, bo w młodości parał się malarstwem i rzeźbiarstwem. Przyznał jednak, że wyzwanie stanowiła rekonstrukcja twarzy ukochanej, gdyż była "nieziemsko piękna".

Zakonserwowane przez Tanzlera ciało Marii Eleny zostało wystawione na widok publiczny i przyciągnęło tłumy ciekawskich
Zakonserwowane przez Tanzlera ciało Marii Eleny zostało wystawione na widok publiczny i przyciągnęło tłumy ciekawskich
Źródło: The Miami Herald, 8 X 1940/ newspapers.com

Tanzler na wieść o tym, że rodzina chce pochować Marię Elenę wyszeptał: "Nie mogą mi tego zrobić". A później przed sądem zarzekał się: "Będę walczył do ostatniej instancji w tym kraju, by odzyskać ją. Ona jest moja. Jej ojciec oddał mi ją. Mam więcej prawa do Eleny niż jej siostra". Mężczyzna wielokrotnie podkreślał, że jego zdaniem dusza ludzka jest silniejsza niż śmierć. "Dlaczego więc koniecznie chciałeś ożywić Elenę?" – dopytywał go prawnik. "Nie było to konieczne, ale było to możliwe" – odpowiedział bez namysłu Tanzler. "Zmartwychwstanie to proces, który trwa. Nie wiem, jak dużo czasu zajęłoby mi przywrócenie jej do życia. Nie ukończyłem swojego zadania, muszę ją odzyskać" – przyznał.

Komisja lekarska: podejrzany jest poczytalny

Do zbadania jego poczytalności powołano trzyosobową komisję. Tanzler przed badaniem nie spał niemal całą noc. Martwił się, że więcej nie zobaczy ukochanej. "To była noc gorsza niż ta, kiedy zmarła. Wtedy wiedziałem, że to decyzja Boga, teraz decyzja o odebraniu mi jej i zakopaniu w ziemi to decyzja ludzi. Jakie mają do tego prawo?" – pytał przez łzy. Ukojenie dała mu Elena. Jak mówił lekarzom, odwiedziła go krótko przed wschodem słońca. Dziewczyna miała powiedzieć, żeby się wyspał i mniej martwił. Podkreśliła też, że wie, jak bardzo zależy mu na dotrzymaniu danego jej słowa. I choć Tanzler opowiedział o swojej wizji lekarzom, ci - po serii zadanych mu pytań i trwającym kilkadziesiąt minut badaniu - stwierdzili, że nie jest chory psychicznie. A poczytalność pozwalała na to, by pociągnąć go do odpowiedzialności karnej. Kilka godzin po tym, jak medycy ocenili, że mężczyzna jest zdrowy na umyśle, do sądu dotarł list od jego żony. Kobieta podkreślała, że są w separacji od 11 lat. Sugerowała, że mąż nie jest tak zdrowy, jak orzekli lekarze. Twierdziła, że wynika to z serii wcześniejszych niepowodzeń w życiu Tanzlera. 

W Niemczech miał rodzinę, w Australii – dom ze stoma oknami, a w USA chciał uprawiać pomarańcze

Carl - a właściwie Karl - Tanzler von Cosel przyszedł na świat w 1877 roku w Dreźnie. Mężczyzna utrzymywał, że pochodzi z hrabiowskiego rodu i wychowywał się w zamku należącym do jego rodziny. Miał być wybitnie uzdolniony i ukończyć kilka fakultetów m.in. z astronomii, inżynierii i fizjologii. "Gdy byłem młodzieńcem, nie paliłem i nie piłem. Nie chodziłem też na tańce z dziewczętami, bo nie miałem na to czasu. Dla sportu uprawiałem szermierkę. To sztuka rycerska, która pomaga w ćwiczeniu całego ciała. Wymaga perfekcyjnej koordynacji umysłu i mięśni" – wspominał po latach. Mimo to wziął ślub. Doczekał się dwóch córek. Z żoną mu się jednak nie układało. W końcu zostawił rodzinę i ruszył w świat. Dotarł do Australii. Tam, jak twierdził, został zatrudniony przez rząd jako inżynier. Wiodło mu się - jak relacjonował po latach - doskonale. Miał jacht i dom z widokiem na port w Sydney. Miał kupić nawet jedną z wysp oceanicznych.

Twierdził, że na antypodach uzyskał licencję pilota i uczył się budować latające maszyny. Sielanka skończyła się wraz z wybuchem pierwszej wojny światowej. Wtedy, jako obywatel Cesarstwa Niemieckiego, został internowany i umieszczony - wraz z innymi swoimi rodakami - w jednym z obozów na terenie Australii. Gdy wojna się skończyła, wrócił do swojego domu w Sydney. Rezydencja, która przed wojną miała mieć sto okien, teraz nie miała ani jednego. Budynek - jak twierdził Tanzler - został splądrowany. Rząd miał odmówić mu wypłaty odszkodowania, powołując się na to, że to Anglia wygrała wojnę, a nie Niemcy. Mężczyzna przez Indie - gdzie ciężko zachorował - pojechał do USA. Tam mieszkała już jedna z jego sióstr. Przez rok mieszkał w Nowym Jorku, ale doskwierać miał mu chłód. Pojechał zatem na chwilę do Niemiec, a później znów wrócił do Stanów. Na Florydzie kupił kawałek ziemi, gdzie chciał uprawiać pomarańcze. Z planów jednak nic nie wyszło. Potem przeniósł się do Key West i zatrudnił w miejscowym szpitalu, gdzie poznał "nieziemsko piękną" i śmiertelnie chorą Marię Elenę.

Wybuch w mauzoleum i kilka lat ciszy

Rodzina dziewczyny - korzystając z tego, że Tanzler był za kratami - potajemnie ją pochowała. Miejsca jej spoczynku miano nigdy nie ujawnić. Kilka miesięcy później, w kwietniu 1941 roku, Carl Tanzler von Cosel był już na wolności. Areszt opuścił za kaucją w wysokości tysiąca dolarów. Zresztą okazało się, że czyny, o które go oskarżano, zdążyły się przedawnić. Załamany, bez ukochanej u boku, postanowił opuścić Key West. Kilka godzin po tym, jak ostatni mieszkańcy ze współczuciem machali 64-latkowi na pożegnanie, eksplozja zniszczyła grobowiec wybudowany dla Marii Eleny. Nie udało się ustalić, kto i dlaczego podłożył materiały wybuchowe. Być może policja odłożyła sprawę, ciesząc się, że ma Tanzlera w końcu z głowy, a życie w Key West może wrócić do normy. Słuch po nim zaginął. Jednak nie na długo.

Chwilę po tym, gdy mężczyzna opuścił Key West, w wybudowanym przez niego mauzoleum doszło do wybuchu
Chwilę po tym, gdy mężczyzna opuścił Key West, w wybudowanym przez niego mauzoleum doszło do wybuchu
Źródło: The Miami Herald, 16 IV 1941/ newspapers.com

Lalka czy człowiek?

Latem 1952 roku mieszkańcy Florydy ponownie usłyszeli o mężczyźnie, którego ambicją było dowiedzenie, że miłość jest silniejsza niż śmierć. Jego sąsiedzi - zaniepokojeni odorem dobiegającym z domu i coraz bardziej wypchaną korespondencją skrzynką na listy - wezwali policję. W środku funkcjonariusze odkryli ciało Carla Tanzlera. Sekcja zwłok wykazała, że nie żył od trzech tygodni. Ale to nie znalezione na podłodze ciało zszokowało policjantów. W jego domu znaleziono lalkę ludzkich rozmiarów i kilka kobiecych masek. Wszystko było starannie wykonane i przypominało dziewczynę ze zdjęć, którymi wypełnione były albumy znalezione w domu 75-latka. W ogrodzie znaleziono coś, co miało być samolotem, którym prawdopodobnie ponownie - jak przed laty - Tanzler chciał odlecieć z ukochaną. Sprawa znów rozbudziła wyobraźnię miejscowych. Niektórzy twierdzili, że tak naprawdę w domu nie znaleziono lalki, ale ciało Marii Eleny, które obsesyjnie zakochany mężczyzna ponownie miał wykraść. Pogłoski podsycało wyznanie osoby, która miała brać udział w pochówku kobiety. Mężczyzna twierdził, że rodzina zmarłej wiedziała o tym, że za pierwszym razem wykradł on zwłoki ukochanej. Za milczenie mieli pobierać słoną opłatę. Według tej wersji cierpliwość bliskich Marii Eleny skończyła się, gdy Tanzler nie miał już środków na płacenie.

Podejrzenia o nekrofilię

Na początku lat 70. XX wieku głos w sprawie Carla Tanzlera i Marii Eleny Milagro de Hoyos zabrali lekarze, którzy przeprowadzili sekcję zwłok kobiety. Bo choć o mężczyźnie i jego miłości, która miała być silniejsza niż grób, przypominano na łamach prasy co jakiś czas, to dopiero po 30 latach jeden z medyków ujawnił fakty, które wcześniej były niewygodne.

Doktor DePoo w wywiadzie na łamach "Tropic Magazine" opowiedział, że w trakcie sekcji zwłok Marii Eleny znalazł dowody na nekrofilię Tanzlera. A te miały nie pozostawiać wątpliwości, że mężczyzna jest zboczeńcem. Dlaczego wcześniej nie ujawniono tego faktu? Nie ma pewności. Odpowiedzią może być wyznanie drugiego z lekarzy, który był obecny przy sekcji. Ten przyznał, że gdy sam w artykule naukowym chciał opisać przypadek nekrofilii Tanzlera, nie zdecydował się na ujawnienie szczegółów, które pozwoliłyby zidentyfikować mężczyznę. Śmiałym wywiadem kolegi miał być nawet nieco zdziwiony.

Jak pisze Ben Harrison w książce "Undying Love: the True Story of a Passion that Defied Death", sprawa wyszła na jaw po trzech dekadach prawdopodobnie dlatego, że w latach 40. XX wieku o dewiacjach takich jak nekrofilia nie pisano na łamach prasy. "Lekarze trzymali język za zębami, by chronić opinię publiczną i rodziny osób występujących w sprawie. To, czego dopuścił się von Cosel, lepiej było wtedy nie ujawniać" – twierdzi Harrison. Inny z lekarzy - który dla prasy komentował ujawnione rewelacje - twierdził, że Carl Tanzler nie dopuścił się nekrofilii, bo przecież cały czas uważał, że jego ukochana żyje. Jak było naprawdę, nie dowiemy się już chyba nigdy. Tę tajemnicę, jak i wiele innych, Tanzler zabrał bowiem ze sobą do grobu. **** Tekst powstał na podstawie archiwalnych artykułów prasowych "The Miami Herald", "The Palm Beach Post", "Meriden Record", "Fort Worth Star Telegram", "Asheville Citizen Times"

carl tanzler
Carl Tanzler nie mógł pogodzić się ze śmiercią ukochanej. Przez siedem lat spał z jej ciałem
Źródło: Google Earth, Fort Worth Star Telegram, The Miami Herald/ newspapers.com
Czytaj także: