Hans Lipschis, 93-letni były strażnik niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz, został w poniedziałek aresztowany w Niemczech - poinformowała prokuratura w Stuttgarcie. Mężczyzna jest podejrzany o współudział w morderstwie. Zatrzymany to "nr 4" na liście najbardziej poszukiwanych zbrodniarzy na liście Centrum Szymona Wiesenthala.
Początkowo policja kryminalna Badenii-Wirtembergii mówiła w poniedziałek, że "zatrzymała byłego funkcjonariusza obozu Auschwitz, który był tam strażnikiem od jesieni 1941 roku do likwidacji obozu w 1945 roku".
Wieczorem ujawniono, kim jest zatrzymany.
Za dwa miesiące akt oskarżenia
Hans Lipschis został aresztowany, gdy władze uznały, iż istnieje "nieodparty dowód", że brał udział w zbrodniach w Auschwitz w latach 1941-45 - oświadczyła prokurator Claudia Krauth.
Według prokuratury obecnie jest przygotowywany akt oskarżenia. Postawienie formalnych zarzutów może zająć dwa miesiące - sprecyzowała Krauth. Jak dodała, lekarze orzekli, że stan zdrowia Lipschisa jest dobry na tyle, aby mógł on pozostać w areszcie.
Krauth poinformowała, że Lipschis nie ma na razie adwokata, a obrońca z urzędu nie został jeszcze wyznaczony.
Zapowiedź "wielu procesów"?
Dyrektor biura Centrum Wiesenthala, Efraim Zuroff, wyraził zadowolenie z aresztowania Lipschisa. - To bardzo pozytywny krok, (...) mam nadzieję, że będzie to pierwsze z wielu aresztowań, procesów i wyroków skazujących strażników obozów zagłady - oświadczył Zuroff.
Rzecznik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau Bartosz Bartyzel powiedział, że "zbrodnie dokonane w Auschwitz powinny być ścigane tak długo, jak możliwe jest ukaranie winnych". - To zbrodnie przeciw ludzkości, a one przedawnieniu nie ulegają. Jesteśmy to winni ofiarom. To także kwestia pamięci przyszłych pokoleń - dodał.
Zatrzymany to "kucharz"?
21 kwietnia gazeta "Welt am Sonntag" napisała, że prokuratura w Badenii-Wirtembergii przygotowuje aresztowania aż 50 osób, które wkrótce mogą stanąć przed sądem za pomoc w zbrodniach.
Po nagłośnieniu sprawy, 93-letni dziś Lipschis, z którym skontaktowała się gazeta, przyznał w rozmowie z dziennikarzami, że od jesieni 1941 roku przez trzy lata służył jako esesman w obozie w Auschwitz-Birkenau. "Tak (służyłem), przez cały czas jako kucharz" - powiedział, zapewniając, że gotował dla załogi obozu i nic nie wiedział o masowych zbrodniach.
Redakcja zwróciła wtedy uwagę, że dokumenty odnalezione w Archiwum Federalnym w Koblencji oraz w Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau świadczą o czymś wręcz przeciwnym. Wynika z nich, że pochodzący z Litwy mężczyzna, któremu niemieckie władze przyznały status volksdeutscha, służył początkowo jako szeregowy esesman w oddziałach wartowniczych "trupiej główki" (Totenkopf) w Birkenau i Auschwitz, by następnie awansować na Rottenfuehrera SS (dowódca sekcji w SS, odpowiednik kaprala w wojsku). Z dokumentów wynika, że przez pewien czas rzeczywiście był zatrudniony w kantynie SS na terenie obozu.
30 lat spokojnego życia w Niemczech
Po zakończeniu wojny Lipschis mieszkał początkowo w Niemczech Zachodnich, a następnie w latach 50. wyemigrował do Chicago. Władze USA odkryły dopiero w 1983 roku jego nazistowską przeszłość i wydaliły go z kraju. Od tamtej pory były esesman przez nikogo nie niepokojony mieszka znów w Niemczech.
"Jego losy są dobrym przykładem na to, jak sprawcy zbrodni wprowadzali w błąd wymiar sprawiedliwości i unikali kary" - komentuje "WaS".
Czwarty na liście poszukiwanych
Według raportu Centrum Szymona Wiesenthala z 2013 r. Lipschis figuruje na czwartym miejscu na liście najbardziej poszukiwanych przestępców. Centrum potwierdza, że między 1941 a 1945 r. służył w batalionie SS i "brał udział w masakrach i prześladowaniu niewinnych cywilów, głównie Żydów" - pisze agencja AFP.
W załodze obozu Auschwitz służyło ok. 8 tys. SS-manów i około 200 nadzorczyń. Obecnie nie wiadomo, ile osób spośród nich żyje. Po wojnie spośród SS-manów z Auschwitz najwięcej zostało osądzonych w Polsce, w tym twórca obozu Rudolf Hoess. Został skazany na śmierć. Zbrodniarzy sądzono także w innych krajach.
Ściganiem zbrodniarzy wojennych w Niemczech zajmuje się Centralny Urząd Ścigania Zbrodni Nazistowskich w Ludwigsburgu. Jego szef, prokurator Kurt Schrimm uznał za precedens wydany dwa lata temu skazujący wyrok na strażnika obozu w Sobiborze Johna Demjaniuka, chociaż nie udowodniono mu popełnienia konkretnych zbrodni. Sędziowie uznali, że oskarżony był "częścią systemu zagłady" i skazali go na pięć lat więzienia. To dlatego teraz urząd zdecydował się na wyśledzenie około 50 osób, co do których przeszłości pozostaje wiele niewiadomych.
Autor: adso//kdj / Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia | en.auschwitz.org.pl