- Rosja nie dotrzymuje zobowiązań, na jakie sama się zgodziła - powiedział rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe. Prezydent Bush domaga się wycofania rosyjskich sił z Gruzji "teraz". Wieczorem minister obrony Rosji zapowiedział, że czołgi wyjadą z Gruzji do piątku wieczorem.
Zgodnie z rozkazem naczelnego zwierzchnika sił zbrojnych w piątek 22 sierpnia o 6 rano czasu lokalnego (4 rano czasu polskiego - red.) wszystkie siły rosyjskie zaczną wycofywanie się z terytorium gruzińskiego w kierunku Osetii Południowej" - oświadczenie ministra obrony Rosji Anatolija Sierdiukowa przekazała agencja Interfax.
Biały Dom: odwrotu nie ma
Prezydent George W. Bush rozmawiał w czwartek telefonicznie z prezydentem Gruzji Micheilem Saakaszwilim. Zapewnił go, że USA oczekują od Rosji wycofania sił z Gruzji i zakończenia oblężenia tego kraju.
- Doniesienia z teatru działań wskazują, że jeżeli miał miejsce jakiś odwrót rosyjskich wojsk to był "bardzo ograniczony" - powiedział tymczasem rzecznik Białego Domu Gordon Johndroe. Według rzecznika możliwym jest, że Rosjanie właściwie wzmocnili swoje siły lub "okopują" pozycje. - Nasze informacje są rzetelne - mówił Johndroe. - Wycofywanie nie dzieje się zbyt szybko, jeśli w ogóle miało miejsce. Musi dojść do odwrotu i musi to być teraz.
Według Białego Domu, rosyjskie wojska rzeczywiście przemieszczają się, ale w granicach Gruzji.
Rzecznik zaznaczył, że nie dojdzie do żadnych amerykańsko-rosyjskich ćwiczeń dopóki nie zostanie rozwiązany problem gruziński. - NATO odwołało niektóre ćwiczenia i nie mogę wyobrazić sobie okoliczności, w których prowadzilibyśmy współpracę z Rosjanami aż do momentu rozwiązania sytuacji w Gruzji.
Robert Wood, inny przedstawiciel służb prasowych amerykańskiego prezydenta podkreślił, że Rosja pozostaje ważnym partnerem USA w sprawach takich jak Iran czy Północna Korea. - Nie trzaskamy drzwiami przed Rosją - powiedział Wood. - Jednak Rosja musi dokonać wyboru, czy chce być częścią międzynarodowego porządku i z całą pewnością mamy nadzieję, że Rosja dokonana właśnie takiego strategicznego wyboru.
Która rosyjska wersja jest prawdziwa? Jeśli w ogóle
Zastępca szefa rosyjskiego sztabu, gen. Nogowicyn zapowiedział, że do północy w piątek wszystkie rosyjskie wojska opuszczą terytorium Gruzji. - Wycofanie rozpoczęło się w takim tempie, że do końca 22 sierpnia wszystkie siły Federacji Rosyjskiej będą poza granicą naszej strefy odpowiedzialności - powiedział Nogowicyn. Dodał jednocześnie, że Rosjanie nie mają zamiaru opuścić separatystycznej Osetii Płd. O 22 sierpnia jako dacie granicznej mówił prezydent Dmitrij Miedwiediew.
Tymczasem, przebywający w gruzińskim mieście Gori dowódca rosyjskich wojsk lądowych Władimir Bołdyriow mówił o... terminie 10 dni. - Wycofanie wojsk rosyjskich, które wzmacniały siły pokojowe, z terytorium Gruzji, odbywa się zgodnie z planem i zostanie zakończone w ciągu 10 dni - oznajmił dowódca. Dodał, że wojska zostaną wycofane na terytorium rosyjskie przez Osetię Południową.
Zapytany przez gruzińskich dziennikarzy, dlaczego odwrót trwa tak długo, podczas gdy rosyjscy żołnierze zdołali dotrzeć do Gori w ciągu pięciu godzin, Bołdyriow odpowiedział: "Jeśli chodzi o pięć godzin, to świadczy to o wysokiej gotowości bojowej rosyjskiej armii, a armia gruzińska wszystko porzuciła. Wczoraj zebrałem tu ponad 30 sztuk broni".
Strefa buforowa
Rośnie liczba rosyjskich żołnierzy, którzy zajmą pozycje w strefie bezpieczeństwa okalającej Południową Osetię. Jeszcze wczoraj, gen. Nogowicyn informował o rozlokowaniu w tym obszarze 272 żołnierzy na 18 posterunkach. Zaznaczył także, iż Rosja będzie nalegać, by gruzińskie samoloty nie miały prawa latać nad tą strefą. W czwartek natomiast liczba żołnierzy wzrosła do 500. - Jutro (w piątek, red.) na 8 posterunkach w strefie bezpieczeństwa rozlokowanych zostanie 500 żołnierzy w ramach sił pokojowych; nie więcej - mówił dziennikarzom szef rosyjskiego resortu spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. - Inne siły pokojowe zostaną przesunięte do Południowej Osetii, jeszcze inne do Rosji. Ławrow nie sprecyzował, ile sił pozostanie w kłopotliwej gruzińskiej prowincji.
Wysłannik TVN24 Tomasz Kanik informuje tymczasem, że Rosjanie nie tylko kontrolują pas 30, a nawet 40 km na południe od Osetii Południowej, ale wręcz umacniają swoje dotychczasowe pozycje. - Czy będzie 500 żołnierzy (...)? - zastanawiał się Kanik. - Na razie wygląda na to, że jest ich (rosyjskich żołnierzy, red.) więcej, że są mocniejsi i z tego, co ja widziałem, te punkty, które są mniej więcej kilkadziesiąt kilometrów od Gori: 20 -25 km, są cały czas umacniane.
Rosjanie przetrzymują francuskiego ambasadora
Ambasador Francji w Tbilisi Eric Forunier został zatrzymany w czwartek na trzy godziny przez wojska rosyjskie. Paryż uznał ten incydent jako "nie do przyjęcia". - Zostałem unieruchomiony przez Rosjan na trzy godziny na moście w Gomi w drodze do Gori - mówił przez telefon agencji AFP Fournier, precyzując, że nie otrzymał od wojskowych "żadnych wyjaśnień". Gomi leży 30 km na zachód od Gori, strategicznego miasta pozostającego pod kontrolą Rosji.
Zastępca szefa sztabu generalnego Rosji generał Anatolij Nogowicyn wyjaśnił na spotkaniu z prasą, że francuskiemu ambasadorowi, podobnie jak przedstawicielom Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy nie zezwolono na wstęp do ustanowionej przez Rosję "strefy bezpieczeństwa", ponieważ przybyli do regionu "nie informując o tym uprzednio strony rosyjskiej".
Paryż jednak jest oburzony. - To niedopuszczalne, by ograniczona została swoboda poruszania naszego ambasadora" - podkreślił rzecznik francuskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Frederic Desagneaux. - Poinformowaliśmy o tym rosyjskie władze - dodał. Paryż zapewnił jednak, że "ten incydent nie przekreśla istniejących stosunków roboczych między naszym ambasadorem a rosyjskim odpowiednikiem", co doprowadziło ostatnio do wymiany jeńców rosyjskich i gruzińskich.
Wychodzą czy nie?
Z samej Gruzji dochodzą sprzeczne doniesienia. Rosyjskie czołgi opuszczają gruzińskie Gori - donosiła rosyjska agencja Interfax, by po kilkudziesięciu minutach zmienić zdanie - Rosjanie się wycofują, ale nie z Gori.
Według pierwszych informacji Interfaxu, z gruzińskiego miasta wyjechało ponad 40 pojazdów, w tym czołgi, wyrzutnie rakiet, wozy opancerzone i ciężarówki pełne piechoty. Konwój nie zatrzymał się po drodze w Cchinwali i udał się bezpośrednio w kierunku rosyjskiej granicy.
Później jednak Interfax wycofał część depeszy mówiącej o Gori, mówiąc jedynie o rozpoczęciu ewakuacji z "gruzińskiego terytorium".
Czołgi w Cchinwali
Niemniej ruchy wojska przez Cchinwali potwierdzają korespondenci agencji Reuters. Kamerzysta agencji widział ok. 30 czołgów i 20 innych pojazdów przejeżdżających przez południowoosetyjską stolicę.
Tymczasem władze separatystów poinformowały, że w środę wieczorem zniosły stan wyjątkowy. W mocy utrzymana została jednak godzina policyjna w zbuntowanej republice.
Tbilisi nie uwierzy, dopóty nie zobaczy
Gruzini nie dowierzają w rosyjski odwrót. W wywiadzie dla francuskiej agencji AFP prezydent Micheil Saakaszwili wątpił w zapewnienia Rosjan, że wycofają się w całości, zgodnie z zapewnieniami. Według niego, rosyjskie wojska stwarzają pozory, że się wycofują, ale ich ruchy to w rzeczywistości tylko przegrupowanie.
O wycofaniu Rosjan z Gori zachodnie agencje informowały już kilka dni temu. Okazało się jednak, że w mieście dalej stacjonują rosyjscy żołnierze.
Źródło: Reuters, PAP, Interfax