Setny dzień demonstracji. "Skoro studenci protestują, koniec władzy jest bliski"

Źródło:
PAP

W setnym dniu antyrządowych protestów w piątek w stolicy Bułgarii odbyło się tak zwane "wielkie powstanie narodowe", czyli wiec demonstrantów domagających się uczciwych przedterminowych wyborów, dymisji premiera Bojko Borisowa i prokuratora generalnego Iwana Geszewa.

Na organizowane po raz piąty "wielkie powstanie narodowe" przybyła grupa europosłów z grona 358 deputowanych do Parlamentu Europejskiego, którzy w minionym tygodniu poparli rezolucję wzywającą Bułgarię do przestrzegania unijnych wartości i potępiającą policyjną przemoc wobec protestujących oraz polityczne naciski na media.

- Zwycięstwo przypadnie wytrwalszym – podkreślił chorwacki europoseł Ivan Sinczić. Holender Paul Tang zapewnił, że jego kraj popiera walkę Bułgarów z korupcją. Organizatorzy protestu zapowiedzieli, że piątkowe "powstanie" jest ostatnią akcją w tym formacie. Nie podali jednak, jak będą kontynuować protesty.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE

"Skoro studenci protestują, koniec władzy jest bliski"

Protest rozpoczął się rano w naddunajskim mieście Ruse, którego mieszkańcy domagają się nasilenia kontroli ekologicznej i zagwarantowania czystego powietrza. W mieście duży zakład przemysłowy od lat zatruwa powietrze, lecz władze nie podejmują kroków w celu ograniczenie jego działalności.

Od czwartku w Sofii zaczęły się zorganizowane protesty studentów. Zainicjowali je studenci prawa Uniwersytetu Sofijskiego, do nich dołączyli przedstawiciele innych wydziałów i uczelni. W sieciach społecznościowych pojawiły się komentarze, że "skoro studenci protestują, koniec władzy jest bliski".

W piątek liczne oddziały policji nie zezwoliły studentom na przejście od Uniwersytetu Sofijskiego, najstarszej uczelni w kraju, do placu przed parlamentem. Studenci jednak dotarli okrężną drogą. Podano, że apel intelektualistów i naukowców, wzywających do dymisji rządu, podpisało już 1256 osób.

Premier Bułgarii Bojko BorisowKremlin.ru

Rozdawnictwo rządu Borisowa

Na razie jednak mimo bezprecedensowo długich codziennych protestów rząd Bojko Borisowa trzyma się między innymi dzięki rozdawnictwu znacznych środków z budżetu różnym grupom zawodowym i społecznym, głównie niżej zarabiającym, na których opiera się elektorat partii premiera GERB. Przykładem może być wypłacany od sierpnia dodatek 50 lewów (25 euro) do każdej emerytury.

W omawianym obecnie projekcie budżetu państwa na 2021 roku obiecuje się podwyżki płac od 10 do 30 procent dla około 550 tysięcy pracowników budżetówki, dla nauczycieli, nowe podwyżki emerytur i świadczenia na wszystkie dzieci, a nie jak obecnie tylko dla niżej zarabiających rodziców.

Według tygodnika finansowego "Kapitał" to, co obiecano dotychczas, przekracza 3 miliardy lewów (1,5 mld euro), a obietnice się mnożą. Przy spadku gospodarczym z powodu epidemii COVID-19 i zapowiadającym się ponad 3,5-procentowym deficycie budżetowym w br. hojne obietnice Borisowa na przyszły rok oznaczają poważny wzrost zadłużenia. W ciągu pierwszych 10 miesięcy br. zagraniczne zadłużenie Bułgarii wzrosło o 2 mld euro.

Celem rządowych obietnic jest dotrwanie do planowych wyborów w marcu 2021 roku i zorganizowanie następnych przez obecną ekipę. Jednym z podstawowych żądań protestujących jest uniknięcie tej opcji.

Autorka/Autor:asty, kab

Źródło: PAP