W czwartek po posiedzeniu bułgarskiej rady koalicji rządzącej ogłoszono, że premier Bojko Borisow nie poda się do dymisji. Obecny rząd pozostanie do wyborów parlamentarnych 2021 roku - przekazał Waleri Simeonow, lider nacjonalistycznego Narodowego Frontu Ocalenia Bułgarii.
Jednocześnie opozycyjna Bułgarska Partia Socjalistyczna złożyła wniosek o zwołanie w poniedziałek nadzwyczajnego posiedzenia parlamentu z dwoma punktami w porządku dziennym: wysłuchanie szefa MSW w sprawie pobicia dziennikarzy na środowej konferencji partii rządzącej oraz konieczność aktualizacji budżetu państwa po rządowych decyzjach o nieplanowanych wydatkach. Kierownictwo parlamentu, mimo że trwa obecnie przerwa wakacyjna, jest zobowiązane zwołać takie posiedzenie.
Po porannym posiedzeniu rządzącej koalicji - partii premiera Bojko Borisowa GERB i dwóch nacjonalistycznych ugrupowań - Simeonow podkreślił, że nie przewiduje się żadnych zmian rządu "pod naciskiem ulicy". Wcześniej wicepremier Tomisław Donczew, należący do partii GERB, mówił o możliwych zmianach, w tym odejściu Borisowa pod koniec września. Po posiedzeniu koalicji żaden przedstawiciel GERB nie skomentował jego przebiegu.
Według niezależnych analityków ogłoszone przez Simeonowa stanowisko nie jest ostateczne. - Sytuacja jest niestabilna, napięcie rośnie. Nie ma wariantu, by konflikt został rozwiązany bez woli suwerena, stabilizacja nastąpi drogą wyborów – uważa socjolog Andrej Rajczew.
"Kryzys cofnął Bułgarię do początków okresu transformacji"
Jednocześnie prezydent Rumen Radew, który od miesiąca opowiada się za dymisją rządu i prokuratora generalnego oraz za przedterminowymi wyborami, stwierdził w czwartek, że "spadek po rozbitej autokracji jest wyjątkowo ciężki i może być przezwyciężony wyłącznie za pomocą aktywnej woli i stanowiska obywatelskiego".
- Trwające od dziesięciolecia autorytarne rządy wymieniły idee na propagandę, moralność publiczną na lojalność wobec wodza i partii, a prawo na zakulisowe umowy. To doprowadziło do obecnego głębokiego kryzysu, który cofnął Bułgarię do początków okresu transformacji, kiedy uczyliśmy się przeprowadzać uczciwe wybory - mówił.
Wypowiedź prezydenta wpisuje się w tło trwających od czerech tygodni protestów antyrządowych w Sofii i wielu dużych miastach. Do tradycyjnych haseł protestu w 29. dniu jego trwania dodano żądanie ustalenia winnych napadu i pobicia dziennikarzy na konferencji partii Borisowa. Nagrania z napadu i niszczenia sprzętu technicznego przedstawicieli mediów, w tym dziennikarki bułgarskiej redakcji Radia Wolna Europa Poliny Paunowej, obiegły światowe media.
W czwartek oburzenie z powodu naruszenia wolności mediów wyrazili Reporterzy bez Granic (RsF) oraz wszystkie bułgarskie organizacje zawodowe dziennikarzy, a także Rada Mediów Elektronicznych. Media opublikowały zdjęcia sprawców napadu, lecz reakcji ze strony MSW na razie nie ma. Protesty antyrządowe dalej trwały w czwartek. W Sofii zablokowane są trzy ważne węzły komunikacyjne, w Warnie – jeden. Cztery osoby prowadzą strajk głodowy w stolicy kraju.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Kremlin.ru