Brytyjski wiceminister spraw wewnętrznych Ben Wallace ocenił w czwartek, że za przeprowadzoną zdaniem Londynu przez rosyjski wywiad wojskowy GRU próbę zabójstwa Siergieja Skripala i jego córki "bardzo dużą odpowiedzialność ponosi" rosyjski prezydent Władimir Putin.
- Wiem, że w tej misji uczestniczyli oficerowie GRU na służbie. To nie byli emerytowani funkcjonariusze ani ludzie działający na własną rękę, ale wykonawcy misji zleconej przez agencję wywiadowczą - tłumaczył Wallace w rozmowie z telewizją Sky News.
"Wszyscy mogli ich zobaczyć w biały dzień"
- Jasno powiedzieliśmy, że wierzymy, iż ta operacja była autoryzowana na wysokim szczeblu państwa rosyjskiego, więc to sugeruje pewną odpowiedzialność - powiedział wiceminister odpowiedzialny za sprawy bezpieczeństwa.
Jednocześnie Wallace zakpił z napastników, mówiąc, że "ewidentnie nie są tak dobrzy, jak im się wydaje". - Wszyscy mogli ich zobaczyć w biały dzień (na kamerach monitoringu - red.) i nie udało im się skutecznie zrealizować zadania, więc wniosek z tego jest taki, że w GRU mieliby problem nawet z odkręceniem kurka w wannie. Nie chciałbym dla nich pracować - szydził minister.
Jak dodał, "przyjeżdżają do tego kraju z zabójczą substancją, a potem wyrzucają ją gdzieś i wsiadają w samolot - co to mówi o ich szacunku dla nas i życia ludzkiego, ale też o ich wyszkoleniu?". - Gdyby to nie była taka tragedia, byłoby to dość zadziwiające - zaznaczył.
"Zawstydzające" dla Kremla nagranie
Z kolei były minister obrony i spraw zagranicznych Malcolm Rifkind ocenił, że środowe upublicznienie tożsamości napastników i jednoznaczne obarczenie Rosji odpowiedzialnością za atak było dla Kremla "zawstydzające". - Zostali przyłapani dosłownie na gorącym uczynku i teraz stoją oskarżeni przed światową opinią publiczną - powiedział.
Dziennik "The Times" zaznaczył, że brytyjski rząd planuje wzmocnienie działań przeciwko GRU, skupiając się m.in. na próbie przechwycenia komunikacji między agentami i utrudniając agencji dostęp do pozyskiwania finansowania, w tym prowadząc działania przeciwko wspierającym ją grupom Rosjan, którzy są powiązani z Kremlem.
Według informacji gazety brytyjskie służby prowadzą szczegółowy monitoring działalności GRU od 2004 roku, ale odnotowały istotny wzrost aktywności w ciągu ostatniego roku, kiedy doszło do niemal połowy z 26 odnotowanych poważnych ataków na terenie Europy, Stanów Zjednoczonych i Bliskiego Wschodu.
W środę brytyjska prokuratura poinformowała o wydaniu nakazów aresztowania dwóch oficerów GRU, Aleksandra Pietrowa i Rusłana Boszyrowa, którzy zdaniem śledczych odpowiadają za marcowy atak na Skripalów w Salisbury. Jak zaznaczono, obaj mężczyźni wielokrotnie używali pseudonimów i fałszywych tożsamości, więc niemożliwe jest ustalenie tego, czy podane nazwiska są prawdziwe.
Następnie brytyjski MSZ wezwał charge d'affaires rosyjskiej ambasady w Londynie, domagając się wydania oskarżonych i pełnej współpracy w toku śledztwa.
Na czwartek zwołane zostało specjalne posiedzenie Rady Bezpieczeństwa ONZ, na którym Wielka Brytania planuje poinformować pozostałe państwa o dotychczasowych ustaleniach.
Marcowy atak na Skripala wywołał jeden z największych kryzysów dyplomatycznych w relacjach Wielkiej Brytanii z Rosją od zakończenia zimnej wojny i doprowadził do wydalenia ponad 150 rosyjskich dyplomatów z państw Zachodu, w tym Stanów Zjednoczonych i krajów UE.
Rosja zaprzecza
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w czwartek, że niedopuszczalne są brytyjskie zarzuty, jakoby wysokie rangą rosyjskie osobistości oficjalne zaaprobowały otrucie Siergieja Skripala.
Pieskow powiedział, że w tę sprawę nie była zaangażowana żadna rosyjska osobistość oficjalna, na żadnym szczeblu. Powtórzył, że Rosja nie miała nic wspólnego z tym, co stało się w brytyjskim Salisbury.
Zapytany, czy strona rosyjska sprawdzi tożsamość dwóch mężczyzn, wskazanych przez Brytyjczyków jako sprawcy zamachu na Skripala, Pieskow oświadczył, że Londyn nie zwrócił się oficjalnie w tej sprawie.
Autor: adso\kwoj / Źródło: PAP