Po inwazji na Irak w 2003 roku Amerykanie usilnie poszukiwali arsenału chemicznego Saddama Husajna, ale bez większych sukcesów. Jednym z ich największych osiągnięć miała być tajna operacja CIA, którą ujawnia dziennik "New York Times". Amerykanie po prostu kupili kilkaset rakiet z gazem bojowym sarin od anonimowego mężczyzny.
Operację zakupu broni masowego rażenia prowadziło CIA po kryptonimem "Operation Avarice" (Operacja Chciwość). Szpiedzy działali w oparciu o swoją rezydenturę w Bagdadzie i współpracowali z wywiadem wojska oraz specjalistami od broni chemicznej.
Rakiety z sarinem na sprzedaż
Dotychczas nieznana operacja miała miejsce na przełomie lat 2005 i 2006. W poprzednich latach, od inwazji na Irak w roku 2003, Amerykanie znajdowali głównie resztki arsenału chemicznego Saddama - łącznie kilka tysięcy startych pocisków artyleryjskich, które leżały zapomniane jeszcze od okresu operacji Pustynna Burza. Niszczyli je wojskowi saperzy i jak się okazało, nie mieli ku temu odpowiedniego przeszkolenia czy sprzętu. W efekcie wielu miało ucierpieć od kontaktu z małymi ilościami gazów bojowych.
Operacja Chciwość była pierwszym i jak na razie jedynym znanym przypadkiem, kiedy Amerykanie uzyskali większą ilość rakiet. Cała historia zaczęła się we wrześniu 2005 roku, kiedy anonimowy mężczyzna skontaktował się z przedstawicielami wojska USA w Iraku i zaoferował sprzedanie rakiety Borak. Były to specjalnie zmodyfikowane pociski do wyrzutni systemu Grad z głowicą wypełnioną sarinem. Irak produkował je masowo w latach 80. i wykorzystywał podczas wojny z Iranem.
Po operacji Pustynna Burza Irak deklarował, że wszystkie boraki zniszczył i z tego powodu inspektorzy ONZ nie mogli ich nigdzie znaleźć. Na temat rakiet Amerykanie praktycznie nic nie wiedzieli. Mając szansę na kupienie jednej z nich, szybko przyjęli ofertę.
Handel bronią chemiczną
Anonimowy mężczyzna okazał się mieć dostęp do znacznie większej liczby rakiet. W kolejnych miesiącach Irakijczyk regularnie odzywał się do ludzi z CIA i proponował im kupno kolejnych. Na raz było to od kilkunastu do ponad 150 sztuk. Do wymian dochodziło zazwyczaj na pustyni w południowo-wschodnim Iraku.
Pierwsze pociski Amerykanie przeznaczyli do dokładnego zbadania. Rozmówcy "NYT" twierdzą, że pierwsze próby prowadzono jeszcze w Bagdadzie, gdzie stanowiskiem testowym była stara wanna, do której wkładano głowice z sarinem i wiercono w nich dziury w celu pobrania gazu znajdującego się w płynnej formie. Okazało się, że Irakijczycy byli w stanie produkować trujące substancje znacznie lepszej jakości, niż spodziewali się Amerykanie.
Kilka rakiet zostało potajemnie przewiezionych samolotami do USA do dalszych prób. Większość niszczono jednak od razu na miejscu. Wysadzali je specjaliści z wojskowego wywiadu.
Trudna współpraca
Do końca współpracy z Irakijczykiem nie było właściwie wiadomo, kim on jest. CIA i wojsko miały się nie starać tego ustalić, żeby nie zaszkodzić współpracy. Przypuszczano, że rakiety pochodzą z arsenałów w pobliżu miasta Amarah położonego blisko granicy z Iranem. Najprawdopodobniej umieszczono je tam podczas wojny w latach 80., żeby można było je szybko dostarczać na front do jednostek.
Starano się nakłonić mężczyznę do wyjawienia źródła pochodzenia pocisków, ale nigdy tego nie zrobił. Z czasem Irakijczyk miał się stawać coraz trudniejszy we współpracy i pyszałkowaty. Raz oszukał Amerykanów, dostarczając im rakiety z normalnymi głowicami ucharakteryzowane na boraki. Na początku 2006 roku oznajmił natomiast, że przyjechał ciężarówką wyładowaną pociskami z sarinem do Bagdadu i albo CIA natychmiast je od niego odkupi, albo sprzeda je rebeliantom walczącym z wojskami USA.
Niedługo później "kontakt się urwał". Mężczyzna przestał dostarczać nowych pocisków. "NYT" twierdzi, że nie wiadomo z jakiego powodu. W ostatecznym rozrachunku Amerykanie mają być jednak bardzo zadowoleni z całej operacji, bowiem udało się zlikwidować kilkaset pocisków z bronią chemiczną, które nie trafiły w ręce terrorystów i rebeliantów. Nie wiadomo, ile pieniędzy CIA zapłaciła za rakiety.
Swojej własnej broni chemicznej Amerykanie pozbywają się ostrożniej
Autor: mk\mtom / Źródło: "New York Times"
Źródło zdjęcia głównego: US Army