Próba obejścia umowy czy negocjacyjna taktyka Londynu? Kontrowersyjna ustawa, która zagraża negocjacjom

Źródło:
PAP

Przedmiotem sporu w brexitowych negocjacjach między Unią Europejską a Wielką Brytanią stał się przedstawiony przez Londyn projekt ustawy o rynku wewnętrznym (Internal Market Bill). Przyszła ustawa może bowiem unieważnić części obowiązującej już umowy o wystąpieniu Zjednoczonego Królestwa ze Wspólnoty. Czym jest i co zakłada kontrowersyjny projekt?

Kiedy Wielka Brytania przystąpiła w 1973 roku do ówczesnej Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, większość brytyjskich praw handlowych została zastąpiona przez prawa europejskie. Rozpoczęty w latach 90. proces dewolucji, czyli przekazywania niektórych kompetencji władzom Szkocji, Walii i Irlandii Północnej, odbywał się w kontekście członkostwa w UE, czyli zyskały one kompetencje w niektórych obszarach, takich jak rolnictwo, ale nie mogły naruszać prawa UE.

Ustawa o rynku wewnętrznym (Internal Market Bill) ma na celu utrzymanie wspólnego rynku dla wszystkich czterech części Zjednoczonego Królestwa, zapewniając, że nie zostanie on ograniczony przez przepisy ustanowione przez któryś z regionalnych rządów. Bowiem kiedy zakończy się okres przejściowy po brexicie, zdecentralizowane władze nie będą miały żadnych ograniczeń ze strony UE, więc będą mogły ustanowić własne zasady w kwestiach takich jak bezpieczeństwo żywności.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE >>>

Kontrowersyjna propozycja brytyjskiego rządu

Przyszła ustawa ma również na celu zagwarantowanie społeczności międzynarodowej dostępu do brytyjskiego rynku jako całości, zapewniając, że standardy i zasady są takie same w całym kraju. Projekt przewiduje stworzenie wspólnych zasad obowiązujących w całym Zjednoczonym Królestwie, które zasadniczo zastąpią UE w roli ostatecznego arbitra w kwestii większości polityk handlowych.

Projekt ustawy przewiduje wprowadzenie przepisów, które będą zawierały postanowienia dotyczące "wzajemnego uznawania i niedyskryminacji". Wzajemne uznawanie zdefiniowano jako zapewnienie, że wszelkie towary, usługi i kwalifikacje, które mogą być sprzedawane lub używane w jednej części kraju, mogą być również sprzedawane lub używane w pozostałych częściach - z pewnymi wyjątkami dla Irlandii Północnej, jak określono w protokole.

Przepisy o niedyskryminacji sprawiłyby, że wprowadzenie przez rządy któregokolwiek z czterech krajów Zjednoczonego Królestwa zasad lub przepisów, które faworyzowałyby towary lub usługi z jednej części w stosunku do innych, byłoby niezgodne z prawem.

BREXIT FAKTEM. CZYTAJ RAPORT TVN24.PL >>>

W projekcie ustawy zaproponowano powołanie niezależnego organu monitorującego funkcjonowanie rynku wewnętrznego w Zjednoczonym Królestwie, który nadzorowałby wdrażanie tych zasad i konsultowałby się z przedsiębiorstwami i konsumentami, choć organ ten nie mógłby bezpośredniego uchylać decyzji któregoś z autonomicznych rządów.

Projekt ustawy obiecuje również, że po zakończeniu okresu przejściowego Edynburg, Cardiff i Belfast uzyskają nowe uprawnienia do tworzenia własnych przepisów w 160 obszarach polityki, które obecnie są w kompetencjach UE.

Irlandzka granica kością niezgody

Tym, co budzi kontrowersje w projekcie ustawy, są zapisy dotyczące Irlandii Północnej, które są sprzeczne z ustaleniami zawartymi z UE. Umowa o wystąpieniu ze Wspólnoty, czyli "umowa rozwodowa", zawiera część - protokół - dotyczący Irlandii Północnej. Nadrzędnym celem tego protokołu jest uniknięcie powrotu "twardej" granicy lądowej między Irlandią Północną a Republiką Irlandii, gdyż to mogłoby zagrozić procesowi pokojowemu w brytyjskiej prowincji. Wszystkie strony zgodziły się, że nie chcą powrotu kontroli granicznych ani żadnej infrastruktury fizycznej. Jednym z rozwiązań zawartych w umowie o wystąpieniu jest utrzymanie Irlandii Północnej w jednolitym rynku UE w zakresie towarów, w przeciwieństwie do reszty Zjednoczonego Królestwa. Obiecano utrzymanie nieograniczonego dostępu towarów z Irlandii Północnej do Wielkiej Brytanii (Anglii, Szkocji i Walii), ale kosztem wprowadzenia biurokratycznych procedur w handlu między nimi.

Sposób, w jaki te rozwiązania będą wdrażane, jest wciąż przedmiotem negocjacji między Londynem a Brukselą. Jeśli jednak nie uda im się osiągnąć porozumienia do końca okresu przejściowego, czyli do 31 grudnia 2020 roku, i nie będzie umowy o wolnym handlu, wtedy zapisy proponowanej ustawy dotyczące Irlandii Północnej mogą wejść w życie. I tak na przykład protokół porozumienia brexitowego przewiduje, że przedsiębiorstwa transportujące towary z Irlandii Północnej do Wielkiej Brytanii (Anglii, Szkocji i Walii) musiałyby wypełniać formularze zgłoszeń wywozowych. Jednak ustawa o rynku wewnętrznym dawałaby ministrom prawo do uchylania lub ignorowania tej części unijnego prawa celnego.

Kontrowersyjna umowa elementem negocjacyjnym?

W projekcie ustawy napisano, że "niektóre przepisy" weszłyby w życie "bez względu na niespójność lub niezgodność" z prawem międzynarodowym lub innym prawem krajowym, co wyraźnie wskazuje na możliwość uchylenia uzgodnień zawartych z UE. Brytyjski rząd wyjaśnia, że ustawa ma tylko wyjaśnić warunki protokołu dotyczącego Irlandii Północnej, aby uniknąć zakłóceń, w przypadku, gdyby nie zawarto z UE umowy o przyszłych relacjach.

Tymczasem umowa o wystąpieniu z UE jest obecnie traktatem międzynarodowym. A art. 4 umowy mówi, że postanowienia tego traktatu mają pierwszeństwo prawne przed wszelkimi innymi postanowieniami prawa krajowego Wielkiej Brytanii. Jeśli jakiekolwiek z postanowień zawartych w projekcie ustawy o rynku wewnętrznym - i będące sprzeczne z umową o wystąpieniu z UE - rzeczywiście stanie się prawem, będzie to naruszać międzynarodowe zobowiązania brytyjskiego rządu.

Zdaniem ekspertów warto jednak pamiętać, że projekt ustawy o rynku wewnętrznym jest dopiero na początkowym etapie legislacyjnym, a według niektórych opinii jego złożenie jest elementem taktyki negocjacyjnej, mającej zmusić UE do pewnych ustępstw.

Autorka/Autor:ft\mtom

Źródło: PAP

Tagi:
Raporty: