Prezydent USA Barack Obama nie ma wyjścia i musi rozszerzyć rozpoczętą kilka dni temu kampanię przeciwko dżihadystom z Państwa Islamskiego, jednak musi zdobyć i utrzymać wsparcie regionu oraz wytyczyć jasne cele podjętej misji - ocenia "Financial Times".
"Niewielu prezydentów było równie niechętnych co Obama, by demonstrować siłę USA za granicą. Dlatego jego decyzja o rozpoczęciu ataków z powietrza przeciw islamistycznym bojownikom w Syrii (...) to trzeźwiący dowód na to, że te siły zagrażają Bliskiemu Wschodowi" - podkreśla brytyjski dziennik w czwartkowym komentarzu redakcyjnym.
"Nie może być wątpliwości" co do tego, że rozszerzenie operacji z Iraku na sąsiednią Syrię było uzasadnione sytuacją bezpieczeństwa - pisze "FT". IS zdobyło ogromne obszary w obu krajach i chce kontrolować granice Jordanii i Libanu; ma ponad 30 tys. bojowników i milionowe wpływy z kontrolowanych 13 pól naftowych i gazowych; udowodniło już swe "mordercze zamiary" wobec mniejszości, np. Jazydów i chrześcijan; stanowi też zagrożenie dla krajów basenu Morza Śródziemnego i Europy - wylicza dziennik. Wszystko to sprawia, że USA "mają obowiązek powstrzymania rozwoju tej radykalnej grupy, póki to jeszcze możliwe" - zaznacza. Bardziej złożoną kwestią jest legalność ataków w Syrii. Władze tego kraju, w przeciwieństwie do rządu irackiego, nie poprosiły USA o walkę z islamistami, choć z drugiej strony nic nie wskazuje na to, by były przeciwne nalotom na swoich wrogów - zauważa "FT". Podkreśla jednak, że operację wspiera pięć sunnickich państw arabskich i Turcja, co daje kampanii USA "legalność, jakiej nie miała interwencja w Iraku w 2003 roku".
Najważniejsze pytanie
Według "FT" pytanie najważniejsze i jednocześnie budzące najwięcej wątpliwości dotyczy tego, czy podjęta misja ma szansę osiągnąć wyznaczony cel. Waszyngton rzucił do walki z IS znaczące siły powietrzne, jednak do wypełnienia zadania mogą one potrzebować wsparcia wojsk lądowych w Syrii i Iraku - ocenia gazeta. Przypomina, że USA po doświadczeniach z przeszłości raczej nie zgodzą się na wysłanie swoich żołnierzy na miejsce, a "kraje arabskie nie mają na to odwagi". Co więcej, miną lata nim opozycyjna Wolna Armia Syryjska będzie w stanie stawić czoło IS i syryjskiemu reżimowi, a iracka armia rządowa, choć powstrzymała marsz IS na Bagdad, wciąż ponosi porażki z rąk bojowników - dodaje. Zniszczenie IS jest możliwe, jeśli w misję zaangażują się regionalne potęgi, a nowy iracki rząd zrobi znacznie więcej na rzecz pojednania sunnitów, szyitów i Kurdów w państwowych instytucjach - podkreśla "FT". "Kluczowy sprawdzian czeka jednak prezydenta USA. (...) Aby utrzymać poparcie Amerykanów (dla operacji przeciwko IS), musi wyznaczyć jasne cele i uniknąć przerostu misji" - konkluduje "Financial Times".
Autor: mtom / Źródło: PAP