Bolsonaro miał odebrać nagrodę w USA. Z finansowania imprezy wycofali się sponsorzy


Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który miał otrzymać w USA tytuł "Człowieka Roku", przyznany mu przez Brazylijsko-Amerykańską Izbę Handlową, zrezygnował w piątek z podróży - podało jego biuro prasowe. Z finansowania tej imprezy wycofali się główni sponsorzy.

W obliczu wielu krytycznych głosów, jakie pojawiły się w amerykańskich mediach, które zwracały uwagę na niektóre "rasistowskie i mizoginistyczne" wypowiedzi brazylijskiego przywódcy, organizatorzy nie mogli znaleźć partnerów gotowych udostępnić lokal dla przeprowadzenia uroczystej gali - pisze Reuters.

Z finansowania imprezy wycofały się m.in. linie lotnicze Delta Air Lines, a także dziennik "The Financial Times" i grupa konsultingowa Bain & Company, która wraz McKinsey & Co i Boston Consulting Group wchodzi do trójki najważniejszych firm w sferze doradztwa.

"Tropikalny Trump"

63-letni Bolsonaro - były wojskowy, przedstawiciel skrajnej prawicy i zdeklarowany zwolennik oraz wojskowej dyktatury, która panowała w Brazylii w latach 1964-1985 - doszedł do władzy obiecując, że będzie walczył z rozpowszechnioną w Brazylii korupcją i przestępczością. Zapowiadał też ułatwienie dostępu do broni palnej i zablokowanie liberalizacji prawa aborcyjnego.

W trakcie kampanii prezydenckiej Bolsonaro dał się poznać jako polityk przekonany o wyższości tradycyjnego modelu rodziny. Obiecał wyrugowanie ze szkół publicznych zajęć z edukacji seksualnej, które krytykował jako "kulturowy marksizm".

Prezydent Brazylii uważa, że Puszcza Amazońska to przede wszystkim potężne zaplecze surowcowe. 19 kwietnia ponownie zadeklarował, że jego rząd udostępni plantatorom i hodowcom bydła część chronionych dotąd prawem obszarów puszczy amazońskiej. W jego ocenie polityka poprzedników, którzy zbyt hojną ręką - jak zaznaczył - tworzyli rezerwaty dla rdzennej ludności zamieszkującej dorzecze Amazonki, była błędna, ponieważ nie uwzględniała interesów gospodarczych kraju.

Nowe podejście do polityki wobec zmian klimatycznych i eksploatacja Amazonii były motywem kampanii prezydenckiej Bolsonaro, który zawdzięczał zwycięstwo w wyborach w znacznej mierze poparciu potężnego lobby politycznego hodowców i wielkich plantatorów soi. W toku kampanii wyborczej wielokrotnie stwierdzał, że nie ma dłużej uzasadnienia utrzymywanie przywilejów rdzennej ludności indiańskiej zamieszkującej rezerwaty na terenie Amazonii. Opowiadał się też za budową zapór wodnych w Amazonii oraz wpuszczenie przemysłu wydobywczego na teren rezerwatów. Dawał także do zrozumienia, że pójdzie w ślady prezydenta USA i prawdopodobnie doprowadzi do wycofania się Brazylii z porozumienia paryskiego w sprawie klimatu.

Bolsonaro - nazywany niekiedy "Trumpem tropików", konsekwentnie zapowiadał w roku swej kampanii wyborczej, że w dziedzinie handlu i polityki zagranicznej jako najważniejszego partnera przeszło 200-miliona Brazylia traktuje Stany Zjednoczone. - Podziwiam go. Jestem jego wielbicielem - mówił o Donaldzie Trumpie.

Trump "bardzo mocno" rozważa nadanie przywilejów Brazylii

Podczas wizyty Bolsonaro w Białym Domu 19 marca prezydent USA Donald Trump powiedział dziennikarzom, że "bardzo mocno" rozważa nadanie Brazylii statusu podobnego do państw NATO, co jak zauważył dziennik "Washington Times" oznaczałoby "specjalne przywileje, w tym m.in. lepszy dostęp do transakcji z amerykańskim przemysłem zbrojeniowym".

Brazylia byłaby drugim, po Argentynie, państwem Ameryki Południowej, który cieszy się takim statusem.

Bolsonaro jest - tak samo jak USA - przeciwnikiem dyktatury Nicolasa Maduro w Wenezueli. Jego rząd uznał tymczasowego prezydenta tego kraju Juan Guaido za prawowitą władzę. Jednocześnie wykluczył przeprowadzenie jakiejkolwiek interwencji wojskowej w Wenezueli z terytorium graniczącej z nią Brazylii.

Autor: ads\mtom / Źródło: PAP