Alaksandr Łukaszenka zaatakował Władimira Putina, a potem za to przeprosił – pisze portal Naviny.by, komentując wypowiedź prezydenta Białorusi na temat cen rosyjskiego gazu. "To prewencyjne działanie, by Rosja nie wycofała się z obietnic" – twierdzi ekspert.
Podczas czwartkowego szczytu liderów Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (EUG) w Petersburgu Łukaszenka publicznie zarzucił Putinowi, że Mińsk zbyt drogo płaci za rosyjski gaz, choć formalnie oba kraje uczestniczą w zaawansowanym procesie integracyjnym i mają braterskie relacje - relacjonuje niezależny portal Naviny.by (Biełorusskije Nowosti).
Łukaszenka obraził Putina w zw. z węglem?
- Mamy gorsze warunki niż Niemcy. Mówiłem już o tym nie raz – niby razem walczyliśmy przeciwko Niemcom, a nasi ludzie, ci, którzy jeszcze żyją, są w takiej sytuacji. Oni (Niemcy) mają 200 dolarów, a my 130, bo do nich trzeba jeszcze 3000 km pompować, stąd taka cena – powiedział Łukaszenka.
W ten sposób odpowiedział Putinowi, który argumentował, że dzięki uczestnictwu w EUG Białoruś kupuje gaz po 129 USD za 1 tys. m3, a Niemcy – po 250 USD, a cena bez preferencji wyniosłaby dla Białorusi aż 200 USD.
Łukaszenka mówił również, że taryfa za transport kupowanego przez Białoruś surowca po terenie Rosji wynosi niemal 3 dol. za 100 km (za 1 tys. metrów sześć.), a wewnątrzrosyjska stawka to 1 dolar. Później białoruski prezydent powiedział w telewizji, że przeprosił Putina.
Według politologa Walera Karbalewicza, którego cytują Naviny.by, słowa Łukaszenki to "działania prewencyjne", by nie dopuścić do odłożenia przez Moskwę planów unifikacji rynków gazu i ropy, która w założeniach EUG ma nastąpić do 2025 roku.
"Cenę powinno liczyć się w rublach"
Poza tym Białoruś i Rosja są w trakcie złożonego procesu negocjacyjnego, którego celem ma być usunięcie szeregu rozbieżności w relacjach dwustronnych. Chodzi m.in. o ceny surowców i preferencyjne warunki ich dostaw czy problemy z importem do Rosji białoruskiego nabiału i mięsa.
Ekonomista Siarhiej Czały powiedział Radiu Swaboda, że obecna formuła ceny na gaz "jest dla Białorusi niesprawiedliwa", ponieważ jest wyliczana na podstawie współczynnika dolarowego, który nie był urealniony po dewaluacji rubla na skutek spadku gospodarczego po 2014 r. Czały jest zdania, że "cenę powinno liczyć się w rublach".
Ekonomistka Taccjana Manionak, cytowana przez Naviny.by, wskazuje, że że cena gazu i tak "nie jest w pełni rynkowa". "Inna sprawa, że dla Mińska ważne jest teraz, by porozumieć się, jaką drogą kraje pójdą w kierunku równych cen" – oceniła.
Władimir Putin powiedział w czwartek, że należy dążyć do pełnej unifikacji cen surowców, ale - jak to ujął - "do tego potrzebny jest czas i inny poziom integracji między" Rosją a Białorusią.
Według publicysty Alaksandra Kłaskouskiego Moskwa może zażądać od sojuszników "co najmniej większej politycznej lojalności, a więc: nie kombinować w sprawie ukraińskiej, nie pogrywać z Zachodem".
Rozwiązać problemy
Zdaniem komentatorów o wiele poważniejszą kwestią niż formuła ceny gazu w relacjach dwustronnych jest wywalczenie przez Mińsk rekompensaty w związku z tzw. manewrem podatkowym. Jest on głównym problemem w białorusko-rosyjskich rozliczeniach za surowce. Polega na stopniowej (do 2024r.) likwidacji przez Rosję ceł eksportowych i jednoczesnym podwyższeniu podatku za wydobycie ropy. Dla Białorusi oznacza to, że przestanie otrzymywać równowartość ceł eksportowych, co w najczarniejszym scenariuszu według wyliczeń rządu wiąże się z 10 mld dol. strat w ciągu najbliższych sześciu lat.
"W tej sprawie czeka nas na pewno kolejna epicka bitwa. I czwartkowy spór z Putinem to, być może, zaledwie rozgrzewka dla Łukaszenki" – stwierdził Kłaskouski.
Prezydent Białorusi zapowiedział, że jeszcze w grudniu planuje spotkać się z rosyjskim prezydentem, by "nie wchodzić w kolejny rok z nierozwiązanymi problemami".
Autor: adso / Źródło: PAP