Pracownicy jednego z największych zakładów na Białorusi, produkującej pojazdy fabryki BiełAZ, rozpoczęli protest - podały niezależne portale w Mińsku. Protestują także robotnicy innych zakładów, niezadowoleni z oficjalnych wyników wyborów prezydenckich i zwycięstwa Alaksandra Łukaszenki.
- Wyszliśmy na centralny plac i żądamy uczciwych wyborów. Ludzi jest dużo, trudno ich policzyć - powiedział jeden z pracowników BiełAZu niezależnemu portalowi TUT.BY.
BiełAZ jest jednym z największych zakładów na Białorusi, produkuje pojazdy rolnicze i budowlane. Znajduje się w mieście Żodzino w obwodzie mińskim. W tamtejszym areszcie przebywa wiele osób, które protestowały na ulicach Mińska przeciwko oficjalnym wynikom wyborów prezydenckich i zostały zatrzymane. Mińskie areszty są przepełnione, dlatego uczestnicy protestów trafili do Żodzino. Jednym z postulatów pracowników BiełAZ jest uwolnienie zatrzymanych.
"Kilkuset pracowników BiełAZu wstrzymało pracę. W pobliżu zakładu gromadzą się też mieszkańcy Żodzina wykrzykując hasła 'BiełAZ, dziękujemy'. Po drugiej stronie ulicy ludzie tworzą łańcuch, a przejeżdżający kierowcy trąbią na znak solidarności. Milicji w pobliżu na razie nie ma" - relacjonował z Żodzino dziennikarz TUT.BY.
Nastroje protestacyjne
- Nastroje w fabryce są protestacyjne, ludzie nie zgadzają się z wynikami wyborów. Zakład działa, musimy wyżywić nasze rodziny, ale jeśli nic się zmieni, musimy strajkować - opowiadali redakcji pracownicy. Nie kryli oburzenia tym, że autobusy, należące do ich zakładu, zostały przekazane milicji do przewożenia zatrzymanych demonstrantów. - Jakim prawem nasze autobusy zostały tam przydzielone? Nie czujemy się bezpieczni. Na co idą nasze podatki? - mieli wykrzykiwać pracownicy BiełAZu.
Portal niezależnej gazety "Nasza Niwa" wymienił postulaty załogi fabryki, przedstawione burmistrzowi Żodzina. Na liście widnieją żądania "dymisji władz państwa, zaprzestania przemocy, uwolnienia więźniów politycznych, przeprowadzenie ponownych uczciwych wyborów".
W białoruskich sieciach społecznościowych pojawiły się też doniesienia, że protestują również pracownicy zakładu nawozów azotowych w Grodnie.
Udział w protestach biorą również pracownicy Filharmonii Państwowej, którzy w czwartek ustawili się przed budynkiem filharmonii, trzymając w rękach plakaty z napisem "Mój głos został skradziony" i odśpiewali chórem pieśń "Mohutny Boża" (Boże Wszechmogący). Na ulice ponownie wyszli też pracownicy medyczni. Ludzie gromadzą się w różnych miejscach Mińska, tworząc łańcuchy solidarności.
9 sierpnia na Białorusi odbyły się wybory prezydenckie, w których ubiegający się o piątą reelekcję prezydent Alaksandr Łukaszenka, według wstępnych oficjalnych wyników, otrzymał ponad 80 procent głosów. Jego rywalka, kandydatka opozycji Swiatłana Cichanouska, uzyskała 10 procent poparcia. Po ogłoszeniu niedzielnych sondaży tysiące Białorusinów, przeciwnych dalszemu rządzeniu Łukaszenki, wyszły na ulice.
W czasie protestów dochodziło do starć manifestujących z policją. Od niedzieli do środy, jak podało w czwartek białoruskie MSW, zostało zatrzymanych około siedmiu tysięcy osób.
Źródło: PAP, Radio Swoboda, TUT.BY