"Potępiamy dzisiejsze skazanie przez białoruski reżim dziennikarek Biełsatu Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej za relacjonowanie pokojowych zgromadzeń" - głosi oświadczenie przekazane w czwartek przez rzecznika Departamentu Stanu USA korespondentowi "Faktów" TVN. W stanowisku przypomniano, że "Białoruś ma międzynarodowe zobowiązania do przestrzegania prawa do swobody wypowiedzi i pokojowych zgromadzeń".
Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa, dziennikarka i operatorka kamery telewizji Biełsat, zostały skazane w czwartek przez miński sąd na dwa lata kolonii karnej. Kobiety relacjonowały rozbity przez milicję protest w Mińsku, w związku z czym zostały oskarżone o "kierowanie zamieszkami".
Departament Stanu USA: potępiamy dzisiejsze skazanie
Wydarzania te spotkały się z reakcją Stanów Zjednoczonych. W oświadczeniu przekazanym korespondentowi "Faktów" TVN Marcinowi Wronie przez rzecznika Departamentu Stanu napisano: "Potępiamy dzisiejsze skazanie przez białoruski reżim dziennikarek Biełsatu Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej za relacjonowanie pokojowych zgromadzeń".
"Te wyroki wydają się być motywowane politycznie" - dodano. Zauważono, że "to nie pierwsi dziennikarze uwięzieni przez białoruski reżim". "Wzywamy do natychmiastowego uwolnienia wszystkich jedenastu, którzy pozostają w areszcie" - czytamy.
"Każdy obywatel Białorusi może korzystać z praw zapisanych w konstytucji, a Białoruś ma międzynarodowe zobowiązania do przestrzegania prawa do swobody wypowiedzi i pokojowych zgromadzeń" - podano.
"Wspieramy Białorusinów w ich dążeniach do demokracji, dostatniej przyszłości, popieramy ich apele do reżimu o poszanowanie praw człowieka i podstawowych wolności" - głosi komunikat.
Oświadczenie Biełsatu
W sprawie skazania dziennikarek oświadczenie wydała telewizja Biełsat. "Reżim na Białorusi dopuścił się ewidentnego przestępstwa, skazując dziennikarki Biełsat TV, Kaciarynę Andrejewą i Darię Czulcową, na dwa lata pozbawienia wolności za to, że wykonywały zawodowe obowiązki. Jest to nie tylko naruszenie międzynarodowych standardów, lecz także białoruskiego prawa" - podano.
"Telewizja Biełsat stanowczo potępia tak haniebne działania władz Białorusi i domaga się natychmiastowego uwolnienia Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej. Zwracamy się do naszych kolegów, dziennikarzy z Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i całego demokratycznego świata z prośbą o solidarne wsparcie naszych dziennikarek i publikowanie informacji o ich uwięzieniu, aby w ten sposób wpłynąć na polityków z ich krajów i zachęcić do podjęcia działań na rzecz uwolnienia Kaciaryny i Darii" - głosi komunikat.
Relacja z "placu Przemian"
15 listopada ubiegłego roku Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa prowadziły relację online z akcji protestacyjnej odbywającej na tak zwanym placu Przemian w Mińsku. To potoczna nazwa podwórka między blokami przy ulicy Czerwiakowa, których mieszkańcy aktywnie uczestniczyli w antyrządowych protestach.
Tego dnia zebrała się tam spora grupa ludzi, którzy chcieli upamiętnić brutalnie pobitego w tym miejscu Ramana Bandarenkę. Został on pobity kilka dni wcześniej przez nieznanych zamaskowanych mężczyzn, którzy zrywali z ogrodzenia biało-czerwono-białe wstążki, będące symbolem oporu przeciw reżimowi prezydenta Alaksandra Łukaszenki. W efekcie pobicia Bandarenka zmarł.
Na "placu Przemian" powstało symboliczne miejsce jego pamięci, ludzie kładli tam kwiaty i zapalali znicze. Relacjonowany przez dziennikarkę i operatorkę kamery Biełsatu wiec został rozpędzony przez oddziały milicji OMON.
Kaciaryna Andrejewa i Daria Czulcowa początkowo zostały ukarane 7-dniowym aresztem za udział w nielegalnym proteście. Później wszczęto wobec nich postępowanie karne z artykułu o "organizacji działań grupowych poważnie naruszających porządek publiczny". Miały między innymi, za pośrednictwem relacji online, "kierować protestami" i spowodować blokady miejskiego transportu.
Andrejewa i Czulcowa zostały uznane przez obrońców praw człowieka za więźniów politycznych.
Źródło: tvn24.pl, Radio Swoboda, TUT.by
Źródło zdjęcia głównego: TVBielsat