Bez przełomu na finiszu kampanii. Już się kłócą o głosowanie

Jak wynika z najnowszego sondażu wyborczego przeprowadzonego przez Reuters/Ipsos, Barack Obama może liczyć na 48 procent głosów Amerykanów. W porównaniu z poprzednim badaniem jeden punkt procentowy stracił Mitt Romney - ma 46 proc. Głosowanie rusza we wtorek o szóstej rano czasu polskiego.

WYBORY PREZYDENCKIE W USA - czytaj serwis specjalny tvn24.pl

Reuters/Ipsos przepytał 4725 Amerykanów. 48 procent stwierdziło, że odda swój głos na urzędującego prezydenta. 46 procent jako swojego faworyta wskazało kandydata republikanów - Romneya.

W porównaniu z poprzednim badniem, przeprowadzonym w niedzielę, Obama utrzymał 48-procentowe poparcie, ale jego rywal stracił jeden punkt procentowy.

Demokraci lubią wcześniej

W kilku stanach USA (tzw. "swingujących"), gdzie szanse Baracka Obamy i Mitta Romneya w wyborach prezydenckich są wyrównane, może dojść do sporów o wynik głosowania i opóźnień w liczeniu głosów - przewidują obserwatorzy kończącej się kampanii wyborczej.

Na Florydzie (w niedzielnym sondażu remis 46:46) toczy się spór o czas trwania wczesnego głosowania, przed wtorkiem 6 listopada. Jak w wielu innych stanach z możliwości tej korzysta w tym roku więcej wyborców niż poprzednio.Miejscowi działacze Partii Demokratycznej zwrócili się do sądu o przedłużenie wczesnego głosowania, na co republikańska legislatura i republikański gubernator stanu Rick Scott nie chcieli się zgodzić. Władze na Florydzie skróciły czas wczesnego głosowania z planowanych początkowo 14 dni do ośmiu. Demokraci protestują, ponieważ z opcji wczesnego głosowania w większym stopniu korzystają sympatycy ich partii.

Ile razy będą liczyć?

W Ohio (48:44 dla Obamy) przedmiotem sporu stało się głosowanie pocztą - kiedy głosy oddawane są przez wyborców przebywających poza swoim okręgiem wyborczym - a także tzw. prowizoryczne karty do głosowania. Są to karty, na których głos mogą oddać wyborcy niespełniający formalnych warunków - którzy nie wylegitymowali się odpowiednim dowodem tożsamości albo nie zarejestrowali się do głosowania. Głosy takie są obliczane po dopełnieniu przez wyborców wspomnianych formalności.Z możliwości tej także korzystają częściej zwolennicy demokratycznych kandydatów do Białego Domu, a więc biedni, imigranci albo przedstawiciele mniejszości etniczno-rasowych.Przewiduje się, że jeżeli po obliczeniu głosów w takich stanach jak Ohio i Floryda różnica między Obamą a Romneyem będzie minimalna, obóz przegrany nie uzna rezultatu i zażąda ponownego obliczenia głosów. W Ohio takie obliczanie musi nastąpić automatycznie, jeśli różnica wyniesie mniej niż pół procent wszystkich oddanych głosów, czyli ok. 25 000.

Autor: kcz//gak / Źródło: reuters, pap

Czytaj także: