Niektórzy przedstawiciele administracji Donalda Trumpa są już zirytowani krnąbrną postawą premiera Izraela Benjamina Netanjahu. Jeden z nich powiedział portalowi Axios: "Bibi zachowuje się jak szaleniec. Cały czas coś bombarduje. To może utrudnić to, co Trump zamierza osiągnąć" w stosunkach bliskowschodnich.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: O co naprawdę chodzi Netanjahu? Ważny "czynnik Trumpa"
Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt przyznała, że prezydent był zaskoczony izraelskimi atakami na cele w Syrii, a także na katolicki kościół w Strefie Gazy. Dodała jednak, że Trumpa "cieszą dobre, robocze stosunki z premierem Bibi Netanjahu", a ponadto prezydent często kontaktuje się z szefem izraelskiego rządu.
Clemens Chay, ekspert z Instytutu Bliskiego Wschodu na Narodowym Uniwersytecie Singapuru, ocenia, że to sam Trump ośmiela rząd Izraela, ponieważ popiera jego inicjatywy nawet wtedy, gdy mogą one storpedować plany Waszyngtonu dotyczące Bliskiego Wschodu. Premier Netanjahu jest przekonany o tym, że potrafi być "zaklinaczem Trumpa" - podkreśla Chay w wywiadzie dla "Time'a".
Izraelski rząd naraża się członkom gabinetu Trumpa
Magazyn przypomina, że Izrael zaatakował Syrię właśnie teraz, gdy Trump zabiega o zbudowanie dobrych relacji z tym krajem; zbombardował Iran, chociaż właśnie wtedy toczyły się negocjacje w sprawie porozumienia nuklearnego USA z Teheranem.
Dzień po uzgodnieniu z rozejmu z Damaszkiem, wypracowanego dzięki interwencji specjalnego wysłannika Waszyngtonu Toma Barracka, izraelskie siły zbombardowały kwaterę główną syryjskiej armii i obiekty w pobliżu pałacu prezydenckiego w Damaszku.
Netanjahu zapewnia sobie stałe poparcie Białego Domu w dużej mierze dzięki "graniu na miłości własnej Trumpa" takimi pomysłami jak nominowanie go do Pokojowej Nagrody Nobla, ale może się okazać, że przekroczy granice wyznaczane przez przedstawicieli administracji USA - uważa Chay.
Zdarzają się sytuacje, w których Trump irytuje się na Netanjahu. Gdy prezydent USA ogłosił zawieszenie broni w konflikcie z Iranem, a Izrael kontynuował ataki na irańskie obiekty, Trump powiedział dziennikarzom, że "nie jest zadowolony z Iranu, ale tak naprawdę to nie jest zadowolony z Izraela".
Wydaje się jednak, że izraelski rząd naraża się głównie członkom gabinetu Trumpa, a sam prezydent - jak relacjonuje Axios, powołując się na rozmowę z przedstawicielem administracji - nie ma zastrzeżeń do działań izraelskich sił w Syrii.
Autorka/Autor: asty/ads
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: SHAWN THEW/PAP