Mały samolot uderzył zaledwie 10 metrów od domu mieszkalnego w południowo-wschodniej części Czech. Na szczęście nikomu nic się nie stało. 70-letni pilot zdążył się uratować wyskakując ze spadochronem.
- Widziałem jak samolot zahaczył o świerk i spadł do ogrodu - powiedział czeskiej telewizji Nova świadek zdarzenia.
- To był szok, ale uświadomiłem sobie, że mogło być gorzej i samolot mógł uderzyć prosto w dom - powiedział inny mężczyzna.
Trzeźwy pilot
Policja poddała pilota testowi trzeźwości. Okazało się, że nie był pijany. Trwa śledztwo mające wyjaśnić przyczyny wypadku.
To kolejny w ciągu miesiaca wypadek lotniczy w Czechach. Na początku maja na północy Czech samolot tuż po starcie spadł na ziemię, przejechał kilkadziesiąt metrów i wbił się w budynek hotelu. Awionetką lecieli obywatele Niemiec: 76-letni mężczyna, który pilotował maszynę i jego 60-letnia żona. Obydwoje zostali ranni i przewiezieni do szpitala.
Autor: rf/jaś / Źródło: TVN24, Reuters