Ben Roberts-Smith, najbardziej odznaczony australijski żołnierz przegrał sprawę o zniesławienie przeciwko gazetom, które opisały jego brutalne działania w trakcie służby w Afganistanie. Sąd uznał, że dziennikarze napisali prawdę, a Roberts-Smith dopuścił się zbrodni wojennych. - Wyrok w tym procesie jest wielkim momentem dla Australii, zarówno pod względem prawnym, jak i kulturowym - skomentował dla BBC historyk Peter Stanley.
Przez wiele miesięcy były już żołnierz, kapral jednostki specjalnej SAS siedział ze stoickim spokojem na sali sądowej w Sydney, podczas gdy świadkowie oskarżali go o zbrodnie wojenne, zastraszanie, a także o napaść na kochankę. Jednak to nie Ben Roberts-Smith był sądzony.
44-latek pozwał trzy australijskie gazety za serię artykułów z 2018 roku, które, jak ocenił, zniesławiły go. Stwierdził, że media zrujnowały mu życie, przedstawiając go w publikacjach jako bezdusznego człowieka, który złamał moralne i prawne zasady wojny, hańbiąc przy tym swój kraj i mundur. Dziennikarze w odpowiedzi oświadczyli, że podali prawdę i zapowiedzieli, że udowodnią swoje racje.
Sąd w Sydney zdecydował w czwartek, że opublikowane przez gazety informacje były zgodne z prawdą, a żołnierz dopuścił się zbrodni wojennych w Afganistanie. Oceniono, że cztery z sześciu zarzutów morderstwa - którym zaprzeczał - były słuszne.
Sąd stwierdził też, że dziennikarze nie udowodnili słuszności doniesień, według których Roberts-Smith napadł na swoją kochankę, jednak ocenił, że informacje o zastraszaniu w wojsku okazały się prawdziwe.
Jak odnotowało BBC, to pierwszy raz w historii, gdy sąd ocenił zarzuty popełnienia zbrodni wojennych przez siły australijskie. Żołnierz nie był jednak oskarżony w sprawie ujawnionych informacji. 44-latek nie pojawił się na rozprawie.
Brytyjski portal opisał, że trwający 110 dni i kosztujący około 25 milionów dolarów australijskich proces dostarczył "niezwykłych i miejscami dziwacznych" dowodów dotyczących każdego aspektu życia Robertsa-Smitha. Efektem tego była medialna burza, która skupiła uwagę kraju i sprawiła, że żołnierz stał się publiczną twarzą oskarżeń o australijskie zbrodnie wojenne w Afganistanie.
Bohater czy przestępca?
Roberts-Smith po raz ostatni opuścił Afganistan, gdzie pełnił służbę, w 2012 roku. Do ojczyzny wrócił jako bohater. Otrzymał najwyższe australijskie odznaczenie wojskowe - Krzyż Wiktorii dla Australii - za samodzielne pokonanie talibów, którzy zaatakowali jego pluton elitarnej jednostki Special Air Service Regiment (SAS).
W 2013 roku żołnierz został uhonorowany tytułem Australijskiego Ojca Roku, znalazł zatrudnienie na eksponowanych stanowiskach kierowniczych, a także wygłaszał przemówienia na prestiżowych wydarzeniach.
Rysa na jego wizerunku pojawiła się w 2018 roku. Wówczas dziennikarze Nick McKenzie, Chris Masters i David Wroe zaczęli publikować w "The Sydney Morning Herald", "The Age" i "The Canberra Times" informacje o działaniach, jakich Roberts-Smith miał się dopuszczać w czasie swojej służby wojskowej.
W publikacjach wysunięto twierdzenia, że Roberts-Smith, w trakcie misji w Afganistanie w latach 2009-2012, był zamieszany w sześć przypadków zabójstw nieuzbrojonych więźniów lub cywilów.
Według gazet wśród jego ofiar był skuty kajdankami rolnik, którego miał on zrzucić kopniakiem z 10-metrowego urwiska. Potem - zdaniem dziennikarzy - mężczyzna został zastrzelony. Inną ofiarą miał być schwytany afgański nastolatek. Świadek opisał, że był on tak przerażony, że "trząsł się jak osika". W sądzie zeznał, że Roberts-Smith twierdził później, że strzelił nastolatkowi w głowę, a także, że chwalił się, że była to "najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widział".
W złożonych przed sądem federalnym zeznaniach zapisano również, że Roberts-Smith zastrzelił mężczyznę z protezą nogi, a także, że zabrał tę protezę jako trofeum. Według konwencji genewskich, szeregu umów z zakresu prawa międzynarodowego, zakazane jest torturowanie, zabijanie lub okrutne traktowanie więźniów i jeńców wojennych.
Nicholas Owens, adwokat dziennikarzy oświadczył, że opisywane morderstwa nie dotyczyły decyzji podejmowanych w trakcie bezpośrednich działań bitewnych. Roberts-Smith oświadczył, że pięć zabójstw miało miejsce w trakcie walki, a szóste w ogóle się nie wydarzyło.
Zespół prawny byłego kaprala SAS argumentował, że najpoważniejsze zarzuty wobec Robertsa-Smitha zostały wymyślone przez zazdrosnych kolegów - "kłamców" i "plotkarzy" - aby go oczernić. - Nie spodziewał się, że jako odznaczony Krzyżem Wiktorii będzie celem - argumentował przed sądem jego adwokat Arthur Moses.
Czterdziestu świadków
Na poparcie swoich twierdzeń dziennikarze wezwali czterdziestu świadków, w tym afgańskich mieszkańców wioski, ministra i wielu byłych lub służących żołnierzy. Jak zwracają uwagę media, doprowadziło to do ujawnienia jeszcze bardziej szkodliwych zarzutów wobec Robertsa-Smitha. Jeden z jego bliskich przyjaciół, który złożył zeznania anonimowo, powiedział, że w Afganistanie miały miejsca trzy domniemane morderstwa, w które Roberts-Smith miał być zamieszany, a które nie zostały opisane w gazetach.
Przed sądem wypłynęły także doniesienia o tym, że żołnierz znęcał się nad innymi osobami. Roberts-Smith przyznał się, że uderzył innego żołnierza w twarz na oczach innych, ale zaprzeczył, aby groził innemu "kulą w tył głowy".
W kolejnych zagadnieniach pojawiły się między innymi zeznania żołnierza, w których przyznał, że podpalił kilka laptopów, aby wymazać z nich dane oraz twierdził, że zakopał tajne informacje w pudełku śniadaniowym dziecka na swoim podwórku.
Świadkiem w sądzie była także była żona Robertsa-Smitha, Emma, która opisała moment, gdy jego kochanka przyszła do ich domu z podbitym okiem, twierdząc, że jest w ciąży z dzieckiem Robertsa-Smitha. Kobieta, której tożsamość jest chroniona, opowiadała w sądzie przez łzy, jak żołnierz uderzył ją pięścią w pokoju hotelowym po tym, gdy zawstydziła go na imprezie. Roberts-Smith zaprzeczał temu, zapewniając, że obrażenia kobiety wynikały z upadku podczas wspomnianego wydarzenia.
"Kultura tajności" w armii
Jednak dowody przedstawione w procesie rzuciły również światło na kontrowersyjne szczegóły dotyczące działalności SAS, australijskiej jednostki wojskowej sił operacji specjalnych.
W listopadzie 2020 roku przełomowy raport ujawnił dowody na to, że siły australijskie bezprawnie zabiły 39 cywilów i więźniów w Afganistanie w latach 2007-2013. Raport był wynikiem czteroletniego śledztwa sędziego Paula Breretona, zleconego przez inspektora generalnego ministerstwa obrony Australii.
Jak stwierdził dowódca australijskich sił zbrojnych generał Angus John Campbell, wszystkich 39 zabójstw dokonano z premedytacją, nie w trakcie boju. Ofiarami byli jeńcy wojenni, rolnicy i inne osoby zatrzymane przez australijskich żołnierzy. W raporcie figurują nazwiska 25 czynnych i byłych australijskich wojskowych.
Oficerowie sił operacji specjalnych mieli nakazywać żołnierzom niższej rangi zabójstwa w ramach rytuału frontowego, by mogli oni zaliczyć na swoje konto pierwsze ofiary śmiertelne. Po dokonaniu zabójstwa miejsce zbrodni przygotowywano tak, by wyglądało ono tak, jakby na miejscu doszło do walki. Według raportu czyny żołnierzy były skrywane przez lata z uwagi na "kulturę tajności" wewnątrz armii.
Niemal trzy lata po przełomowym raporcie lokalne media doniosły, że ponad 40 żołnierzy jest sprawdzanych pod kątem ich roli w domniemanych zbrodniach wojennych, ale zarzuty postawiono dotąd tylko jednemu.
- Wyrok w procesie Robertsa-Smitha o zniesławienie jest wielkim momentem dla Australii, zarówno pod względem prawnym, jak i kulturowym - skomentował dla BBC Peter Stanley, były naczelny historyk w Australian War Memorial.
Zwrócił on uwagę, że żołnierze służący pod sztandarem Australii niemal na pewno popełniali wcześniej zbrodnie wojenne, jednak do tej pory żaden nie został oskarżony. - Sprawa Bena Robertsa-Smitha jest tylko prekursorem w poważnej serii dochodzeń w sprawie zbrodni wojennych, zarzutów, ścigania i możliwych wyroków skazujących, które możemy obserwować w ciągu najbliższych kilku lat - dodał. - To z pewnością uczyniło go papierkiem lakmusowym - podsumował.
Źródło: BBC, CNN, tvn24.pl