Putin ma problem z paliwem. Łukaszenka zarobi, ale go nie uratuje

Rafineria koncernu Gazprom Nieft w Moskwie
Pożar w rafinerii Ilski w Kraju Krasnodarskim (wideo archiwalne)
Źródło: Beniamin Kondratiew/Telegram
Siły ukraińskie nasilają ataki na infrastrukturę paliwową Rosji, a drony lecące z Ukrainy są w stanie pokonać nawet dwa tysiące kilometrów, by dosięgnąć cele na Uralu. Benzyny na rosyjskich stacjach zaczyna brakować, a Kreml zakazał jej eksportu. Władimir Putin szuka pomocy u sojusznika Alaksandra Łukaszenki, ale ten nie uratuje sytuacji - twierdzą nasi rozmówcy. Dodają, że aby pogrążyć Rosję w całkowitym kryzysie, ataki na rafinerie i bazy paliw muszą być ciągłe.
Kluczowe fakty:
  • Moce produkcyjne rafinerii w Rosji spadły o co najmniej 20 procent z powodu ataków sił ukraińskich.
  • W wielu regionach państwa-agresora zaczyna brakować paliwa.
  • We wrześniu Białoruś czterokrotnie zwiększyła eksport benzyny do Rosji w porównaniu z poprzednim miesiącem - podała agencja Reuters.

Kryzys paliwowy w Rosji się nasila, ceny benzyny rosną, na stacjach zaczyna jej brakować, a Kreml przedłużył zakaz jej eksportu do końca tego roku. Taki stan rzeczy jest wynikiem coraz częstszych ataków dronów ukraińskich na rosyjskie rafinerie i bazy paliw.

Według szacunków ukraińskich ekspertów, obecne moce produkcyjne rafinerii w Rosji spadły o co najmniej 20 procent. Dochody do budżetu państwa-agresora, oparte na surowcach energetycznych, maleją. We wrześniu tego roku spadły o ponad 24 procent w porównaniu do analogicznego okresu w poprzednim roku - podała propagandowa rosyjska gazeta "Wiedomosti", powołując się na dane resortu finansów w Moskwie.

Łukaszenka spieszy z pomocą

Sojusznik Rosji, białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka, próbuje ratować sytuację, wysyłając do zaprzyjaźnionego kraju cysterny z paliwem. Według agencji Reuters, powołującej się na własne źródła, dostawy benzyny koleją z białoruskich rafinerii na rosyjski rynek we wrześniu tego roku były czterokrotnie wyższe niż w sierpniu i wyniosły 49 tysięcy ton.

Przed kryzysem na rynku paliw to Rosja wysyłała paliwo na Białoruś.

Pytamy analityka do spraw paliw z kijowskiego think tanku Grupa Konsultingowa A-95 Artema Kujuna, czy zwiększone dostawy białoruskiej benzyny rozwiążą kryzys paliwowy w Rosji.

- Nie rozwiążą - odpowiada nam ekspert i wyjaśnia, że sprawę komplikuje specyfika geograficzna. - Paliwo z Białorusi może trafić do Moskwy czy Petersburga, ale brak benzyny odczuwają głównie regiony na południu Rosji - stwierdza Kujun.

Najpierw Moskwa i Petersburg, potem reszta

Inny nasz rozmówca, Iwan Us z Narodowego Instytutu Badań Strategicznych w Kijowie dodaje, że Rosja rozdziela benzynę według tradycyjnej zasady: najpierw zabezpiecza Moskwę i Petersburg, a pozostałe regiony otrzymują ją na zasadzie "resztek".

Us zwraca uwagę, że białoruska benzyna, przewożona koleją, trafia głównie do zachodnich regionów Rosji. Logistyka utrudnia jej dostarczanie np. na Ural czy Syberię. Dlaczego jest przewożona koleją? Ponieważ ukraińskie drony często atakują rurociąg "Przyjaźń".

Ukraiński portal Telegraf napisał w środę, że Łukaszenka na początku kryzysu paliwowego w Rosji nie spieszył się z pomocą Putinowi, ale kiedy ceny benzyny w Rosji wzrosły niemal o 50 procent, zareagował. Sprzedaż paliwa zaprzyjaźnionemu krajowi stała się bardziej opłacalna. - Łukaszenka będzie chciał na tym zarobić. I to nie będzie przyjacielskie wsparcie - powiedział nam Iwan Us.

Białoruś ma dwie rafinerie - Naftan w obwodzie witebskim i zakład w Mozyrzu w obwodzie homelskim. Każda z nich ma zdolność przerobową 12 milionów ton rocznie, ale zazwyczaj przerabiają one po dziewięć milionów ton rocznie. Produkcja benzyny w Rosji, według danych z 2023 roku, wynosiła 44 mln ton rocznie. Zapotrzebowanie na nią sięga ok. 40 milionów ton rocznie.

"Moce białoruskich rafinerii w porównaniu z zapotrzebowaniem rynku rosyjskiego wyglądają jak kropla w morzu" - skomentował portal Telegraf.

"Najważniejsze - nie panikować"

Pod koniec sierpnia rosyjskie media podały, że brak benzyny odczuwają kierowcy na zaanektowanym Krymie, w Kraju Zabajkalskim i w Kraju Nadmorskim.

Na początku października rosyjski prokremlowski portal Gazeta.ru, w artykule zatytułowanym "Najważniejsze - nie panikować", napisał, że w Kraju Chabarowskim kierowcy zaczęli zapisywać się na listę oczekujących. Gazeta.ru cytowała rosyjskich ekspertów, którzy wyjaśniali, że przerwy w dostawach paliwa zagrażają przede wszystkim regionom, w których jest niewiele stacji sieciowych, a rynek jest zdominowany przez lokalnych graczy.

Stacje benzynowe na zaanektowanym Krymie
Źródło: Reuters

Z doniesień mediów rosyjskich wynika, że benzyny AI-92 i AI-95 obecnie brakuje już w wielu miejscach - Kraju Nadmorskim, Kraju Zabajkalskim, Kraju Stawropolskim, na Sachalinie i Wyspach Kurylskich, na zaanektowanym Krymie, a także w obwodach w europejskiej części Rosji, niżnonowogrodzkim, leningradzkim, rostowskim i riazańskim. Przerwy z jej dostawami występują także w obwodzie biełgorodzkim, graniczącym z Ukrainą.

Rafineria koncernu Gazprom Nieft w Moskwie
Rafineria koncernu Gazprom Nieft w Moskwie
Źródło: MAXIM SHIPENKOV/PAP

Dwa tysiące kilometrów od linii frontu

7 października rosyjskie kanały na Telegramie poinformowały, że drony ukraińskie zaatakowały rafinerię w Tiumeni w azjatyckiej części Rosji. Moc przerobowa tego zakładu - dziewięć milionów ton ropy rocznie.

Ukraiński portal Defense Express, zajmujący się tematyką wojskową, napisał wówczas, że w zakład uderzyły drony, które pokonały odległość liczącą dwa tysiące kilometrów od linii frontu.

"Wygląda na to, że w Tiumeni nie byli na to przygotowani, ponieważ w mieście nie ogłoszono alarmu powietrznego" - napisał Defense Express. Przypomniał, że jak dotąd najbardziej odległymi uderzeniami Ukrainy były ataki na rafinerię koncernu Łukoil w Republice Komi w sierpniu tego roku (1,7 tys. kilometrów od granicy z Ukrainą), a także na rafinerię w Orsku w obwodzie orenburskim na Uralu (półtora tysiąca km).

Zaatakowana pod koniec września rafineria w Tuapse w Kraju Krasnodarskim jest położona 1,3 tys. km od granicy z Ukrainą.

Tiumeń w Rosji
Tiumeń w Rosji
Źródło: Shutterstock

W Rosji jest 86 zakładów przetwarzających ropę - podano na stronie ministerstwa energetyki w Moskwie. W połowie września szef ukraińskiego rządowego Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji Andrij Kowałenko powiedział dziennikarzom w Kijowie, że siły ukraińskie w ostatnich miesiącach uderzyły w co najmniej 20 z nich.

tatiana 3
Rosja. Pożar na terenie rafinerii w Nowoszachtyńsku
Źródło: Reuters

Rozszerzyć listę atakowanych celów

Znany ukraiński analityk do spraw energetycznych i bezpieczeństwa Mychajło Honczar powiedział w środę portalowi Glavred, że ataki przynoszą efekty, ale Ukraina powinna "rozszerzyć listę celów".

- Od 2023 roku uderzaliśmy głównie w rafinerie i bazy paliw w Rosji, teraz atakujemy także infrastrukturę logistyczną, aby ograniczyć możliwości eksportowe Rosji - stwierdził Honczar. I dodał. - Powinniśmy działać bardziej kompleksowo. Na celowniku powinny być także kluczowe obiekty Gazpromu i rosyjski system energetyczny.

Pytany przez portal tvn24.pl, jakie obiekty rosyjskiego giganta gazowego Gazprom powinny znaleźć się na celowniku sił ukraińskich, Honczar odpowiedział. - Jest cały szereg takich obiektów, ale nie chciałbym ich ujawniać.

Nasz rozmówca Artem Kujun ujawnia, że takimi obiektami są, na przykład, terminale Gazpromu nad Morzem Bałtyckim, które są dobrze chronione przez rosyjską obronę powietrzną.

Kujun zgadza się z tezą, że ataki na rosyjskie zakłady paliwowe muszą być zadawane na większą skalę.

- Spodziewam się, że każdy kolejny z nich będzie dotkliwszy - mówi nam Kujun. Dodaje, że ważna jest ciągłość uderzeń, bez robienia przerw, wtedy efekty będą lepsze.

- Bardzo ważne jest również to, aby działały zachodnie sankcje - podkreśla nasz rozmówca. Jego zdaniem, rosyjskie rafinerie, które wymagają naprawy po atakach, nie powinny mieć dostępu do nowoczesnych technologii.

Czytaj także: