Rosjanie zreorganizowali swoje uderzenie. Jest to nie tyle bardziej przemyślane, co w klasycznym stylu nawały ogniowej rzucili zmasowane siły artyleryjskie - mówił w "Faktach po Faktach" doktor Piotr Łukasiewicz, były ambasador w Afganistanie, o ofensywie na wschodzie Ukrainy. Dyplomata Robert Pszczel stwierdził natomiast, że "im więcej sprzętu będą mieli Ukraińcy, który jest tak samo dobry, albo lepszy od rosyjskiego, tym większe szanse będą mieli" w walkach z Rosjanami.
Piotr Łukasiewicz na początku rozmowy przypomniał słowa ukraińskiego prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, który mówił, że wskutek "skoncentrowanego uderzenia Rosjan, które ma na celu odebranie ostatniego skrawka tego tak zwanego Donbasu, dziennie ginie stu ukraińskich żołnierzy".
- Rosjanie faktycznie zreorganizowali swoje uderzenie. Jest to nie tyle bardziej przemyślane, co w klasycznym stylu nawały ogniowej rzucili zmasowane siły artyleryjskie - mówił. W jego przekonaniu sprawia to, że Ukraińcy muszą to albo wytrzymać, albo odpowiedzieć własną bronią. - Stąd te wypowiadane na jednym wydechu przez prezydenta Zełenskiego oczekiwania o dostarczenie artylerii rakietowej dalekiego zasięgu - zwrócił uwagę były ambasador RP w Afganistanie.
Robert Pszczel, były szef biura informacji NATO w Polsce był pytany z kolei, czy nowa broń pozwoli przeważyć szalę wojny w Ukrainie. - Sprzęt jest absolutnie niezbędny i robi różnicę na polu walki - stwierdził dyplomata. Uważa, że "im więcej tego sprzętu będą mieli Ukraińcy, który jest tak samo dobry, albo lepszy od rosyjskiego, tym większe szanse będą mieli".
Pszczel o znaczeniu sprzętu, który otrzymują Ukraińcy
Jak przypomniała prowadząca rozmowę, Ukraina dostaje już pociski przeciwokrętowe Harpoon, a prezydent USA Joe Biden zatwierdził przekazanie Ukrainie systemów rakietowych dalekiego zasięgu. Donosił o tym "New York Times", sugerując jednocześnie, że będą to modele M31 GMLRS, czyli precyzyjna broń sterowana drogą satelitarną. - To ma ogromne znaczenie, dlatego że to jest sprzęt z najwyższej półki. Nie znamy wszystkich szczegółów, czy to jest wersja na te krótsze odległości, która też byłaby bardzo pomocna, ale jedna z wersji obejmuje rażenie celów do 300 kilometrów, a to jest pole, na którym Rosjanie mają ogromną przewagę. Tego typu sprzęt byłby ogromnie pomocny, ale musi szybko dotrzeć i zostać użyty, bo w tej chwili czas jest tutaj niezmiernie istotny, aby obronić różne pozycje - mówił Pszczel.
O znaczenie, które może mieć dla Ukraińców dostarczana broń, zapytany został również Łukasiewicz. - Warto zadać sobie pytanie, czemu ta broń służy. Pociski przeciwokrętowe Harpoon są dlatego tak ważne, ponieważ odsuwają flotę desantową od wybrzeża Odessy. To z kolei pozwala wycofać część oddziałów broniących Odessy w kierunku Chersonia, który jest bramą do Krymu - stwierdził. Mówiąc o artylerii dalekiego zasięgu, dodał, że "w obrazie operacyjnym chodzi o to, żeby bronić się w Donbasie, a jednocześnie, żeby Ukraińcy zdobyli możliwość niewielkich kontrofensyw, które będą zaburzały spokój snu Putina i jego generałów".
Siewierodonieck kluczowym kierunkiem rosyjskiej ofensywy
Łukasiewicz ocenił ponadto, że kluczowym kierunkiem ofensywy Rosjan jest teraz Siewierodonieck, gdzie trwają aktualnie walki. - To jest ostatnie duże miasto w obwodzie ługańskim, o które w tej chwili trwają walki. Zajęcie tego miasta byłoby takim symbolicznym domknięciem zajęcia obwodu ługańskiego. I takim powiedzeniem przez Putina, że zdobyliśmy te ziemie, o które nam chodziło. Przynajmniej od 1 maja, bo wiemy, że wcześniej chodziło mu o zajęcie Kijowa. Jeśli Rosjanom się uda, to będą musieli odpocząć, bo są tak samo wyczerpani jak Ukraińcy. Później pewnie chcieliby ruszyć głębiej w stronę Donbasu, może Słowiańska - mówił.
Prowadząca rozmowę Anita Werner przytoczyła również analizę Amerykańskiego Instytutu Badań nad Wojną, według której Rosja nie będzie w stanie odzyskać znacznej siły bojowej, jeśli zajmie Siewierodonieck, gdyż znacznie ją nadwyrężyła.
- Są jeszcze możliwości dotyczące rekrutacji osób, które są gotowe walczyć lub które są omamione - odparł Pszczel. - Rozpoczęto już takie próby nawet w Petersburgu. Są przesłanki, które każą sądzić, że Instytut ma rację, bo kontrakty żołnierzy, którzy zgodzili się wziąć udział w tej operacji, opiewają na 90 dni i ten termin się kończy z końcem maja. Dlatego Rosjanie mają i będą mieć jeszcze większe problemy - wskazał.
Zdaniem byłego szefa biura informacji NATO w Polsce część tych strat uda się pokryć dzięki "oszukanej rekrutacji, w której nie mówi się ludziom prawdy”. - To są problemy rzeczywiste Rosjan, ale z drugiej strony Ukraińcy nie mają nieskończonych możliwości i oprócz walk toczących się na przykład w Donbasie, muszą też pilnować granicy z Białorusią - dodał.
Łukasiewicz zapytany o tezę postawioną przez niezależny rosyjski portal "Meduza", który pisze o możliwości ponownej rosyjskiej ofensywy na Kijów i "całkowitym zwycięstwie", odparł, że w jego opinii "nie jest to realistyczny scenariusz".
Źródło: tvn24.pl