Choć w niemieckich wyborach parlamentarnych ponownie zwyciężyła CDU-CSU i ponownie Angela Merkel zostanie kanclerzem, to wybory doprowadziły jednak do przebudowy sceny politycznej. Dzięki dobremu wynikowi FDP, chadecy będą mogli zerwać wielką koalicję z SPD i ułożyć się z liberałami. To wszystko przy rekordowo niskiej frekwencji wyborczej - "jedynie" 72-procentowej.
Według ostatnich doniesień telewizji ARD, podział głosów jest następujący: CDU-CSU - 33,5 proc., SPD - 22,5 proc., FDP - 15 proc., Zieloni - 10,5 proc., Lewica - 12,5 proc. Nieznacznie inne wyniki przekazywała wcześniej stacja ZDF: CDU-CSU - 33,5 proc., SPD - 23,5 proc., FDP - 14,5 proc, Zieloni - 10 proc., Lewica - 13 proc. Taki rozkład gwarantuje chadekom możliwość stworzenia koalicji z FDP, a nie dotychczasowym partnerem SPD.
CDU/CSU i FDP mogą liczyć wspólnie na 322 mandaty (większość do rządzenia), natomiast pozostałe trzy ugrupowania: SPD, Zieloni i Lewica - na 296 miejsc w Bundestagu. To pozwala stworzyć Merkel "koalicję marzeń".
- Udało się nam coś wspaniałego - komentowała Angela Merkel. - Osiągnęliśmy nasz cel wyborczy, jakim było stworzenie w Niemczech stabilnej większości i nowego rządu. Dziś możemy jeszcze świętować, ale od jutra czeka nas ciężka praca. Nie zapominajmy, że przed nami wiele problemów do pokonania - dodała kanclerz.
"Gorzka porażka" SPD
Niedzielne wybory to dotkliwa klęska socjaldemokratów. SPD straciła około 11 punktów procentowych wobec wyniku z 2005 roku. Uzyskała wtedy 34,2 proc. Kandydat partii na kanclerza Frank-Walter Steinmeier przyznał, że SPD poniosła "gorzką porażkę". - Nie przejdziemy nad tym do porządku dziennego. Będziemy opozycją, która będzie bardzo dokładnie uważać na to, jak zachowa się nowa drużyna. Muszą udowodnić, co potrafią, a ja wątpię czy naprawdę potrafią - powiedział Steinmeier.
Przewodniczący SPD Franz Muentefering zapowiedział, że w poniedziałek prezydium partii wyciągnie wnioski z wyników wyborów.
Ale w wyborach straciła nie tylko SPD. Zwycięskie CDU-CSU otrzymało ok. 1,7 punktu proc. mniej niż przed cztery laty. Zyskały natomiast FDP - około 5 punktów proc., Zieloni zanotowali wzrost o ok. 2 punkty a Lewica poprawiła się o 4 punkty procentowe.
Co nowego?
- SPD jest w krytycznym stanie po niedzielnych wyborach parlamentarnych w Niemczech - ocenił politolog Gerd Langguth z Uniwersytetu w Bonn. - Będzie mieć niespełna dwa razy tyle miejsc w Bundestagu, co postkomunistyczna Lewica. To wielki cios. Ugrupowanie to będzie potrzebować dużo czasu, by wyleczyć rany po tej klęsce. Szacuję, że zajmie to co najmniej osiem, a nawet 10 lat - uważa Langguth.
Langguth zauważył też, że zwycięska chadecja osiągnęła swój cel wyborczy, czyli większość dla koalicji z liberalną FDP, ale jednocześnie lekko straciła w porównaniu do wyborów w 2005 roku - około 1,5 punktu procentowego. - Chadecy mogą teraz odetchnąć z ulgą, bo wielka koalicja nie była popieranym rozwiązaniem. Jednak na pewno można oczekiwać dyskusji, dlaczego duża popularność kanclerz Angeli Merkel nie przysporzyła CDU większej liczby mandatów w Bundestagu - powiedział politolog.
- Wielu wyborców FDP, która ma najlepszy wynik w powojennej historii, to klasyczni zwolennicy CDU, którzy poparli liberałów z taktycznych względów - by zapewnić większość czarno-żółtej koalicji - ocenił Langguth.
Rekordowo niska frekwencja
W niedzielnych wyborach do Bundestagu zagłosowało rekordowo mało Niemców. W zestawieniu z polskimi wynikami frekwencji, określenie "mało" jest jednak mało precyzyjne, bo do urn udało się 72 proc. uprawnionych. Cztery lata temu frekwencja wyniosła prawie 78 proc.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: tvn