Ogłoszenie przez prezydenta Rosji częściowej mobilizacji to ryzykowne zagranie - uznały zgodnie w programie "Tak jest" w TVN24 była ambasador RP w Moskwie Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz i profesor Agnieszka Legucka z Akademii Finansów i Biznesu Vistula. Ekspertki zauważają, że decyzja Putina jest efektem niepowodzeń Rosji na froncie, a może przyczynić się też do spadku poparcia dla rosyjskiego przywódcy i dalszego prowadzenia wojny w Ukrainie.
W środę prezydent Władimir Putin ogłosił w Rosji częściową mobilizację. Zaciąg ma objąć rezerwistów i ludzi, którzy przeszli przeszkolenie w armii. Minister obrony Siergiej Szojgu oznajmił, że mobilizacja obejmie 300 tysięcy osób. - Putin ewidentnie eskaluje i to jest efekt niepowodzeń na froncie - oceniła w programie "Tak jest" w TVN24 Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador RP w Moskwie i dyrektorka Instytutu Strategie 2050.
- Częściowa mobilizacja to PR-owe zagranie, żeby uspokoić ludzi w Rosji, bo wiadomo, że Rosjanie nie chcą mobilizacji i nie chcą, żeby poborowi szli na wojnę, a to właściwie zostało powiedziane. To jest ta wielka zmiana, która nastąpi, że poborowi pójdą tam zupełnie legalnie - dodała.
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz oceniła, że Putin zdaje sobie sprawę z ryzyka ogłoszenia częściowej mobilizacji. - On zwlekał, ile mógł, ale dłużej nie mógł. Przed ogłoszeniem mobilizacji zostały wprowadzone poprawki do Kodeksu karnego, które karzą za to, że się unika poboru, że się dobrowolnie oddaje do niewoli - wyjaśniła.
- Wraz z obawą, że spadnie poparcie, wzrasta terror i to jest coś, co w Rosji dzieje się nie od wczoraj, ale będzie się działo w coraz większym stopniu - dodała.
Professor Legucka: Putin postawił na bardzo ryzykowna kartę
Prof. Agnieszka Legucka z Akademii Finansów i Biznesu Vistula zwróciła uwagę, że "Kreml po raz pierwszy musi zareagować bardzo wyraźnie i jawi się przed nim perspektywa przegranej". - To jest duże ryzyko polityczne, gdyż poparcie dla Władimira Putina, które urosło po lutym 2022 roku i poparcie dla tak zwanej operacji specjalnej spadnie - dodała.
Analityczka PISM wyjaśniła, że działania wojsk rosyjskich w Ukrainie nie dotykały zwyczajnych Rosjan. - Ograniczało się do telewizora, gdzie pokazywano im wielką Rosję, której się wszyscy obawiają - dodała.
Zdaniem prof. Agnieszki Leguckiej rosyjska propaganda demobilizowała Rosjan. - Władze przekonywały, że wszystko jest w porządku i (wojna - red.) nie dotyka zwyczajnych obywateli - powiedziała.
- Putin postawił na bardzo ryzykowną kartę polityczną i może rzeczywiście stracić poparcie społeczne, które do tej pory zyskiwał i uważał, że powtórzy fenomen związany z Krymem, gdzie odniósł sukces - podkreśliła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru