Amerykanie nie przestają koncentrować sił we wschodnim basenie Morza Śródziemnego. W pobliże Syrii dotarł piąty niszczyciel przenoszący rakiety Tomahawk i duży okręt desantowy USS San Antonio z piechotą morską na pokładzie. W brytyjskiej bazie na Cyprze dostrzeżono natomiast samoloty zwiadu strategicznego U-2.
Po piątkowym wystąpieniu szefa departamentu Johna Kerry'ego i późniejszych uwagach Baracka Obamy, pytaniem nie jest raczej to czy w ogóle dojdzie do interwencji w Syrii, ale kiedy. Amerykanie jednoznacznie oskarżyli reżim Baszara el-Asada o atak bronią chemiczną na przedmieściach Damaszku i zapowiedzieli, że taki akt trzeba przykładnie ukarać.
US Navy w gotowości
Obama zaznaczył, że ostateczna decyzja o interwencji jeszcze nie zapadła. Wojsko USA gromadzi jednak we wschodniej części Morza Śródziemnego siły, które pozwolą na przeprowadzenie ataku na Syrię. W pobliże kraju Asada dotarł już piąty amerykański niszczyciel typu Arleigh Burke, USS Stout. W czwartek nieoficjalnie poinformowano, że wpłynął na Morze Śródziemne i podąża na wschód w kierunku Syrii. Teraz dołączył już do czterech innych niszczycieli, USS Mahan, USS Ramage, USS Barry i USS Gravely. Pięć okrętów typu Arleigh Burke to znacząca siła. Każdy może przenosić rakiety manewrujące Tomahawk. Ile ma ich na pokładzie każdy z niszczycieli jest tajemnicą i najczęściej liczba ta różni się w zależności od misji. Jest jednak prawdopodobne, że łącznie mogą mieć nawet 200-300 Tomahawków. Niszczyciele wspierają najprawdopodobniej okręty podwodne, ale ich położenie jest objęte tajemnicą. Każdy z amerykańskich atomowych okrętów podwodnych może wystrzeliwać rakiety Tomahawk, przy czym wyspecjalizowane w tym są okręty zmodyfikowanego typu Ohio, przenoszące po 154 takie pociski. Szacuje się, że na wschodnim Morzu Śródziemnym jest co najmniej jedna taka łódź podwodna.
Ubezpieczenie z morza
W piątek wieczorem w pobliżu Syrii zameldował się też duży okręt desantowy USS San Antonio, który przeszedł w czwartek przez Kanał Sueski. To szósty amerykański okręt, o którego obecności w regionie wiadomo. Pentagon zapewnia, że pojawienie się USS San Antonio we wschodniej części Morza Śródziemnego to "część rutynowych operacji" i od dawna planowano wysłanie go tam na patrol. Anonimowy rozmówca w Pentagonie miał jednak stwierdzić, iż okręt pozostanie w pobliżu Syrii "tak na wszelki wypadek". USS San Antonio ma na pokładzie kilkuset żołnierzy Piechoty Morskiej USA z wyposażeniem, oraz śmigłowce i samoloty. W razie czego samodzielnie może przeprowadzić desant. Wysyłanie żołnierzy do Syrii jest jednak bardzo wątpliwe i Waszyngton wydaje się tym nie być zainteresowany. Bazujące na pokładzie USS San Antonio samoloty transportowe MV-22 Osprey są jednak wykorzystywane do ratowania zestrzelonych nad wrogim terytorium pilotów, jak to miało np. miejsce podczas interwencji w Libii. Możliwe, że okręt będzie miał takie zadanie podczas interwencji w Syrii.
Latający szpiedzy
Kolejnym przejawem koncentrowania amerykańskich sił w pobliżu Syrii jest przylot na Cypr dwóch samolotów zwiadu strategicznego U-2. W czwartek wieczorem zauważyli je spotterzy obserwujący brytyjską bazę Akrotiri. Jedna z maszyn prawdopodobnie przyleciała z Wielkiej Brytanii, bowiem zaobserwowano jej start z bazy w Fairford. Druga przyleciała skądś indziej, czyli prawdopodobnie z USA lub bazy Al Dhafra w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. U-2 nie są niezwykłym gościem w bazie Akrotiri, bowiem w przeszłości wielokrotnie z niej korzystały podczas lotów zwiadowczych nad regionem Bliskiego Wschodu. Monitorowały między innymi przebieg libańskiej wojny domowej w latach 80-tych. Nie jest jednak jasne, jak U-2 miałyby operować nad Syrią. Już na początku lat 60-tych ubiegłego wieku Rosjanie udowodnili, że można je zniszczyć zestrzeliwując samolot Garry'ego Powersa. Obecne U-2, które są głęboko zmodernizowane względem tego zestrzelonego, nie latają znacząco wyżej czy szybciej. Wobec tego syryjska obrona przeciwlotnicza, która jest nowocześniejsza niż ta radziecka z 1960 roku, może być poważnym zagrożeniem dla amerykańskich zwiadowców. Najprawdopodobniej U-2 z Cypru nie będą wlatywać nad Syrię, a jedynie szpiegować ją z zagranicy. Wyposażenie zwiadowcze jest tajne, ale ma być nieustanie modernizowane i obecnie U-2 nie tylko robią zdjęcia, ale też między innymi przechwytują transmisje radiowe, czy skanują rozległy teren przy pomocy radaru, sięgając ponad 150 kilometrów w bok. Mogą więc posłużyć jako źródło informacji podczas planowania nalotów i oceniania ich skutków.
Autor: mk/tr / Źródło: news.usni.org, theaviationist.com, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Digital Globe