Ameryka zmienia kierunek polityki. Między zdaniami ostrzega Chiny


Prezydent USA Barack Obama potwierdził w sobotę w Brisbane strategiczny zwrot Ameryki w kierunku Azji i Pacyfiku, wystosowując zawoalowane ostrzeżenie pod adresem Chin. Określił agresywną politykę Rosji wobec Ukrainy jako "zagrożenie dla świata". Moskwa natychmiast odrzuciła te oskarżenia.

W przemówieniu wygłoszonym na uniwersytecie Queensland w Brisbane, gdzie przybył, aby wziąć udział w szczycie państw G20, Obama zapewnił, że ostatnie 2 lata jego prezydentury upłyną pod znakiem strategicznego zwrotu polityki amerykańskiej w kierunku Azji i Pacyfiku. Obejmować ma on zarówno działania gospodarcze, jak militarne i dyplomatyczne.

Obama podkreślił, że bezpieczeństwo Azji nie może być oparte na "przymusie lub zastraszaniu małych państw przez duże, ale na sojuszach zawieranych w celu wzajemnego bezpieczeństwa". Ostrzegł przed "sporami terytorialnymi, które mogą przerodzić się w konfrontację".

Amerykański prezydent nie wymienił w tym kontekście Chin, ale - zdaniem Reutera - nie było wątpliwości, że była to aluzja do sporów terytorialnych Pekinu z sąsiadami i wzrastającego zaniepokojenia państw regionu rozbudową chińskiego potencjału militarnego.

Obama o porozumieniu z Chinami

Obama wskazał jednak na osiągnięte podczas jego niedawnej wizyty w Pekinie porozumienie z Chinami w sprawie ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do atmosfery jako na pozytywny przykład współpracy i dowód, że światowe porozumienie w tej kwestii jest możliwe. Zapowiedział, że USA przeznaczą dodatkowe 3 mld dolarów na wsparcie funduszu ONZ (The Green Climate Fund) mającego pomóc ubogim krajom walkę ze zmianami klimatu.

Zgodnie z osiągniętym porozumieniem, USA zobowiązały się do zmniejszenia emisji gazów cieplarniach o 25 proc. do roku 2025, natomiast Chiny mają osiągnąć ostateczny pułap tej emisji do roku 2030.

Obama podkreślił, że USA jako jedyne obecnie światowe supermocarstwo przewodzi społeczności międzynarodowej w walce z zagrożeniami, w tym w sprzeciwie wobec agresji Rosji na Ukrainie, którą określił jako "zagrożenie dla świata". W tym kontekście wymienił "przerażające zestrzelenie" pasażerskiego samolotu nad wschodnią Ukrainą.

Na oskarżenia prezydenta USA natychmiast odpowiedziała Moskwa. Rzecznik Kremla powiedział, że Rosja nie była zaangażowana w ostatnią eskalację sytuacji na Ukrainie. Podkreślił, że Moskwa wspiera realizację uzgodnionego w Mińsku zawieszenia broni.

Autor: kło//rzw / Źródło: PAP, Reuters