Kolejne państwa informują, że nie uznają Alaksandra Łukaszenki za prezydenta Białorusi mimo jego środowej inauguracji. Berlin chce jak najszybszego uzgodnienia sankcji wobec Białorusi przez Unię Europejską. Liderka białoruskiej opozycji nazwała wydarzenie "farsą", a Litwa wzywa do przeprowadzenia kolejnych wyborów. Ministerstwo spraw zagranicznych Ukrainy przeprowadzi pilne konsultacje, by określić stanowisko wobec politycznego statusu Alaksandra Łukaszenki.
W środę odbyła się niezapowiedziana i tajna inauguracja Łukaszenki. O złożeniu przez niego przysięgi media państwowe poinformowały po fakcie.
Na inaugurację zaczęły reagować inne państwa. Rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert poinformował, że Niemcy nie uznają Alaksandra Łukaszenki za prezydenta Białorusi mimo jego środowej inauguracji. Dodał, że Berlin chce jak najszybszego uzgodnienia sankcji wobec Białorusi przez Unię Europejską.
"Pompatyczne ceremonie nie stworzą iluzji legitymizacji"
Za prawowitego przywódcę Białorusi nie uznaje Łukaszenki również Litwa. Prezydent Gitanas Nauseda powiedział w środę, że ceremonia inauguracji w Mińsku nie zmienia tej sytuacji.
- Wybory 9 sierpnia na Białorusi nie były wolne, uczciwe i demokratyczne - powiedział Nauseda, odnosząc się do środowej ceremonii zaprzysiężenia Łukaszenki. Dodał, że "ani tajne, ani pompatyczne ceremonie nie zaprzeczą temu bezspornemu faktowi i nie stworzą iluzji legitymizacji”.
- Opowiadamy się za nowymi demokratycznymi wyborami prezydenckimi (na Białorusi) z udziałem międzynarodowych obserwatorów - dodał prezydent Litwy.
Minister spraw zagranicznych Linas Linkeviczius oznajmił, że po tajnej inauguracji w Mińsku Łukaszenkę "można nazwać byłym prezydentem Białorusi" nie tylko w sensie politycznym, ale także prawnym.
Zdaniem szefa litewskiej dyplomacji Łukaszenka, który złożył przysięgę na niezapowiedzianej ceremonii, stara się imitować "to, czego nie ma w rzeczywistości", co przyczynia się do represji władz wobec ludności. Według Linkevicziusa ta inauguracja Łukaszenki nie poprawia sytuacji w kraju i "jest godna ubolewania".
"Słowacja jest po stronie obywateli Białorusi"
Minister spraw zagranicznych Słowacji Ivan Korczok oświadczył w środę na Twitterze, że Alaksandr Łukaszenka "nie ma legitymacji do rządzenia krajem".
Według szefa słowackiej dyplomacji Łukaszenka jest odpowiedzialny za przeprowadzenie na Białorusi wyborów, które nie były wolne, ani uczciwe. "Słowacja jest po stronie obywateli Białorusi" – dodał Korczok.
Konsultacje na Ukrainie
Ministerstwo spraw zagranicznych Ukrainy przeprowadzi pilne konsultacje, by określić stanowisko wobec politycznego statusu Alaksandra Łukaszenki i jego środowej inauguracji - oświadczył z kolei szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba.
- Pozycja Ukrainy jest jasna - wybory na Białorusi nie były wolne, uczciwe i przejrzyste - oznajmił minister. - W sprawie oceny inauguracji i politycznego statusu prezydenta Łukaszenki będziemy pilnie przeprowadzać dodatkowe narady i konsultacje, by określić naszą pozycję - powiedział na środowym briefingu Kułeba. Jak zaznaczył, na inaugurację Łukaszenki nie został zaproszony żaden zagraniczny ambasador, nawet Rosji.
W ubiegłym tygodniu Rada Najwyższa (parlament) Ukrainy przyjęła oświadczenie, w którym oceniła, że wybory prezydenckie na Białorusi nie były ani wolne, ani uczciwe, i poparła nałożenie unijnych sankcji na osoby odpowiedzialne za fałszerstwa wyborcze i przemoc wobec protestujących w tym kraju.
"Białoruskie społeczeństwo obywatelskie ma pełne poparcie Republiki Czeskiej"
Minister spraw zagranicznych Czech Tomasz Petrziczek napisał w środę na Twitterze, że inauguracja Alaksandra Łukaszenki jest nieprawomocna, ponieważ wybory nie były ani wolne, ani uczciwe.
"Białoruskie społeczeństwo obywatelskie ma pełne poparcie Republiki Czeskiej. Białorusini zasługują na wolność" - napisał szef czeskiej dyplomacji.
Agencja CTK, informując o wpisie ministra, przypomniała, że Unia Europejska uważa wyniki wyborów za sfałszowane i nie uznaje wyboru Łukaszenki.
"Nadal będziemy pociągać Łukaszenkę do odpowiedzialności"
Szefowa MSZ Szwecji Ann Linde oświadczyła w środę na Twitterze, że Alaksandr Łukaszenka stracił demokratyczną legitymację do rządzenia Białorusią. Wybory 9 sierpnia nie były ani wolne, ani uczciwe - napisała.
"Nadal będziemy pociągać go (Łukaszenkę) do odpowiedzialności za przemoc i represje wobec przeciwników politycznych i pokojowo zachowujących się demonstrantów" - podkreśliła Linde.
Kreml: nie znaliśmy daty inauguracji
Kreml nie znał wcześniej daty inauguracji Alaksandra Łukaszenki na urząd prezydenta Białorusi, wyznaczanie daty ceremonii jest wewnętrzną sprawą tego kraju - oświadczył w środę rzecznik Kremla, Dmitrij Pieskow.
Pytany o to, czy Putin był zaproszony do Mińska na uroczystość, rzecznik Kremla odpowiedział, że o ile mu wiadomo, na ceremonii nie przewidywano obecności przywódców zagranicznych. Pieskow powiedział również, że nie wie, czy Putin zadzwoni do Łukaszenki, by złożyć mu życzenia z okazji inauguracji. Jak przypomniał, po wyborach prezydenckich w sierpniu Kreml pogratulował Łukaszence ich wyniku.
Na razie Putin nie planuje wizyty w Mińsku - dodał rzecznik prezydenta Rosji.
Po wybuchu masowych protestów na Białorusi przeciwko reelekcji Łukaszenki, Moskwa potwierdzała, że uznaje go za prawowitego prezydenta.
Źródło: PAP